Działania partyzanckie oddziałów Łupaszki na Pomorzu-w walce z sowietyzacją i komunizmem.
"Grupa bandycka AK"
Już po rozwiązaniu Armii Krajowej 5. WB AK została ponownie sformowana - najpierw w Białostockiem, potem, na wiosnę 1946 r., na Pomorzu. Partyzanci "Łupaszki" atakowali jednostki komunistycznych organów bezpieczeństwa oraz struktury PPR, uznając je za kolaboranckie agendy sowieckie w Polsce.
W maju 1946 r. szef wywiadu północnej grupy Armii Czerwonej raportował: "Na południe i południowy zachód od miasta Dancig działa grupa bandycka AK o nie ustalonej liczebności, przywódca bandy Łupaszko. Wymieniona banda w 1944 r. działała w woj. białostockim. 19 maja w mieście Krzyswia bandyci z tej bandy bestialsko zastrzelili doradce bezpieki Kościerzyny lejtnanta Szyniedzina, trzech pracowników bezpieczeństwa i kierowce. Tegoż wieczora banda, posługując się fałszywymi dokumentami, w imieniu bezpieki rozbroiła milicje w 8 gminach". Wojewódzki doradca UB por. Wołkow dodaje: "Napady na posterunki MO odbyły się bez najmniejszego oporu ze strony milicjantów. Ofiar z ich strony nie było".
Oba raporty dotyczą najbardziej dramatycznego epizodu z pomorskiej kampanii "Łupaszki" w okresie wiosna-jesień 1946 r. "Miasto Krzyswia" to wieś Stara Kiszewa. W niedziele, 19 maja 1946 r. szwadron Zdzisława Badochy "Żelaznego" w ciaąu jednego dnia rozbroił posterunki MO w Kaliskach, Osiecznej, Osiu, Skorczu, Zblewie, Lubichowie i w Starej Kiszewie. Partyzanci zdobyli duzo broni i amunicji. W Starej Kiszewie zlikwidowali także placówkę UB. Na rozkaz "Żelaznego" zostali rozstrzelani: doradca szefa UB w Kościerzynie lejtnant NKWD Piotr Szyndzin, kierownik placówki UB Jerzy Fajer, pracownicy UB - Zygmunt Mastalerz i Michał Safjan, szofer Szyndzina Władysław Getczes oraz członek PPR i współpracownik UB Jan Kujach.
Dlaczego zginęli ci w Starej Kiszewie, a milicjantów z rozbitych posterunków puszczano wolno? Milicjantów i żołnierzy traktowano tak jak granatowych policjantów lub żandarmów w czasie wojny. Nie atakowano ich, jeśli sami nie atakowali. Za wrogów uważano doradców sowieckich z NKWD, funkcjonariuszy UB i członków PPR wszystkich szczebli oraz konfidentów władzy.
Jak kuropatwy
W tej sytuacji "Łupaszko" i cała zbrojna konspiracja niepodległościowa byli dla władzy wielkim zagrożeniem. W roku 1946, w odpowiedzi na polecenie Berii wycofania z Polski sowieckich wojsk wewnętrznych, minister spraw wewnętrznych Kruglow odpowiada: "Prezydent Bierut uważa, że w zaistniałej sytuacji wojska NKWD są w najwyższym stopniu niezbędne i prosił, aby zatrzymać je w Polsce do 1.03.1947".
Sam Stalin rozumiał doskonale, ze "władza ludowa" w Polsce bez sowieckich dywizji nie trwałaby dłużej niż dzień. W warszawskim Archiwum Akt Nowych zachował się zapis relacji Bieruta dla członków Biura Politycznego PPR w październiku 1944 r.: "Towarzysz Stalin krytykował naszą miękkość, rozlazłość,że nie umiemy wystąpić dostatecznie śmiało (...) Zwracał uwagę na konieczność zmiany: 'Pieriestroitsja ili ustupić!' (...). Ostrzegł nas, że w tej chwili mamy bardzo dogodną sytuacje w związku z obecnością Armii Czerwonej na naszych ziemiach. "Wy macie teraz taką siłę,że jeśli powiecie 2 x 2 = 16, to wasi przeciwnicy potwierdzą to. Ale tak nie zawsze będzie. Wtedy was odsuną i wystrzelają jak kuropatwy..." Diagnozę Stalina potwierdza wielu uczestników powojennej konspiracji zbrojnej, m.in. ostatni z żyjących dowódców polowych "Łupaszki", ppor. Olgierd Christa "Leszek": "Poczucie ryzyka, jakie niosą każde działania zbrojne, nie było nam obce. Ale wiedzieliśmy, jakie są nastroje w wojsku. Co z tego, ze KBW stanowiło już wówczas rozbudowaną formacje, a nas było w najlepszym wypadku kilkuset. Czuliśmy się kadrówką. Wiedzieliśmy,że jeśli coś się zacznie dziać, to ci chłopcy z wojska 'ludowego', a nawet z KBW, pozbędą się szybko dowódców sowieckich i politruków...".
To już jest Polska...
Aby zrozumieć determinacje żołnierzy "Łupaszki" w walce z aparatem państwa komunistycznego, trzeba pamiętać, ze dramatycznym doświadczeniom z czasów okupacji, utrwalającym czarny obraz bolszewika, przekazany przez pokolenie ojców doświadczonych w wojnie 1920 r., towarzyszyła świadomość utraty Ojczyzny-ojcowizny. Dla ludności Pomorza czy Wielkopolski armia sowiecka była przede wszystkim wyzwolicielka spod okupacji niemieckiej. Uznawano to mimo rozczarowania wywołanego postępowaniem NKWD po przejściu frontu. Dla ludzi z Wileńszczyzny przybycie Sowietów stwarzało sytuacje tragicznego rozdarcia. Najlepiej ujął to młody poeta Józef Borowski w pierwszych słowach nigdy niepublikowanego w czasach PRL wiersza:
"Czekamy na ciebie, czerwona zarazo,
Byś wybawiła nas od czarnej śmierci.
Coś kraj nasz najpierw rozdarłszy na ćwierci,
Była zbawieniem, witanym z odraza...".
Przygotowania
Pomorska kampania "Łupaszki" trwała od kwietnia do listopada 1946 r. "Łupaszko" zadbał o odpowiednie przygotowanie terenu. Do wiosny 1946 r. tworzono punkty kontaktowe, magazyny broni, szpitale polowe. Magazyny broni były m.in. w PGR Zielenice kolo Sztumu, Złotowie kolo Malborka, Raszynie, Plaskorzu, Dobrawie, Lubiankach i Smolnikach (powiat Tuchola), Wejherowie, Gdańsku (Kościuszki 99/1, na Stogach przy Jodłowej 49/1). Szpitale polowe i składnice medykamentów były w Czerniewie i Świebodzinie. Lokale kontaktowe m.in. w Gdyni przy Świętojańskiej 139/3, w Gdańsku przy Politechnicznej 3, Wróblewskiego 7, Zawiszy Czarnego 1 oraz na Białej.
Oddziały nazwano szwadronami, choć nie miały nic wspólnego z kawalerią. Za to major miał dusze kawalerzysty. Dowódcami szwadronów byli: ppor. Leon Smoleński "Zeus", ppor. Zdzisław Badocha "Żelazny", (po jego śmierci ppor. Olgierd Christa "Leszek") oraz ppor. Henryk Wieliczko "Lufa".
Ustalono, ze oddziały będą płaciły za wszelką żywność i sprzęt rekwirowany u osób prywatnych. "Łupaszko" uważał,że należy walczyć kosztem okupanta, a nie kosztem ludności. Rekwirowano mienie państwowe bądź spółdzielcze,za własność prywatną płacono gotówką zdobytą w akcjach rekwizycyjnych.
Pierwsze akcje
Po tych przygotowaniach zaczęły się akcje dywersyjne. 4 marca zastrzelono w Gdyni konfidenta. 16 marca patrol "Żelaznego" wykonał w Białogardzie wyrok śmierci na członku PPR Patrycym. Obydwie egzekucje miały na celu ochronę trwającej mobilizacji oddziałów.
W marcu w Trójmieście rozpoczęła działalność grupa dywersyjna Feliksa Selmanowicza "Zagończyka". Jej zadaniem była organizacja i zaplecze finansowe dla oddziałów leśnych oraz zdobywanie potrzebnych do legalizacji druków. Grupa wykonywała też wyroki na funkcjonariuszach UB oraz prowadziła wywiad. W lokalu konspiracyjnym w Sopocie przy Mickiewicza 45, w mieszkaniu Leszka Krzywickiego, drukowano ulotki. Przy Mickiewicza 27 mieszkał Mikołaj Sprudin, który wyrabiał dla żołnierzy "Łupaszki" zdjęcia do dokumentów.
Konspiratorzy mieli świadomość, ze jakakolwiek wpadka może ich drogo kosztować. Z relacji żyjących żołnierzy "Łupaszki" wynika, ze każdy z nich gotów był w każdej chwili do czynu ostatecznego. 7 marca patrol Józefa Bandzy "Jastrzębia" zarekwirował na poczcie przy Grunwaldzkiej w Gdańsku 10 000 zł. Podczas odwrotu Zbigniew Fijałkowski "Pędzelek" natknął się na patrol wojskowy. Został ranny. Zanim nadbiegli żołnierze, popełnił samobójstwo.
Strategia "Łupaszki"
W dniach 12 i 13 kwietnia nastąpiła koncentracja oddziałów 5. Brygady na terenie majątku Jodłówka pow. Sztum. Okręg Wileński AK rozpoczął w ten sposób działalność partyzancką na Pomorzu.
"Łupaszko" przekazał dowódcom instrukcje: nie wdawać się w otwartą walkę z jednostkami przeciwnika, lecz starać się umocnić potencjał. Wojna Zachodu z Sowietami jest nieunikniona. Oddziały powinny stanowić kadrę dla szerokiego ruchu partyzanckiego. Jednocześnie trzeba prowadzić działalność dezintegrującą aparat okupacyjny i zyskiwać poparcie społeczeństwa.
Dywersja
Po zakończonej koncentracji nastąpił wymarsz w teren. Od razu rozpoczęły się akcje dywersyjne. W roku 1946 Łupaszkowcy zastrzelili na terenie województwa gdańskiego 8 oficerów i żołnierzy sowieckich, 18 funkcjonariuszy UB, 7 milicjantów i 3 członków PPR. Na Warmii i Mazurach wykonali 97 akcji bojowych, zabijając ponad 30 funkcjonariuszy UB i MO, 17 oficerów i żołnierzy sowieckich. W okresie pomorskim (wiosna-jesień 1946) przeprowadzili 233 akcje bojowe. Oto nie które z nich: 18 kwietnia szwadrony "Lufy" i "Żelaznego" zatrzymały pociąg na stacji Zarośle pow. Tuchola i zarekwirowały zaopatrzenie z UNRRA. Przeznaczono je na potrzeby oddziału, część rozdano ludności. 30 kwietnia koło leśniczówki Świt patrol rozbroił referenta UB z Bydgoszczy. Tego samego dnia doszło do starcia oddziału pod dowództwem kpr. Władysława Halińskiego "Małego" (grupa współpracująca z "Łupaszką") z grupą KBW i UB w Legbadzie. Ten sam oddział rozbroił pod Legbadem patrol wojskowy, zdobywając broń. W kwietniu w Dierzgoniu zaatakowano komendanturę armii sowieckiej, z której zabrano całą broń. 4 maja szwadron "Żelaznego" zatrzymał pociąg na stacji Tlen. Ujęto i rozstrzelano funkcjonariusza UB, rozbrojono tez posterunek MO. 5 maja szwadron "Lufy" zatrzymał pociąg na stacji Zarośle i przeprowadził rekwizycje zaopatrzenia.
8 maja został rozstrzelany na rozkaz "Łupaszki" funkcjonariusz UB Józef Haras. Władze nadały sprawie wielki rozgłos, urządzono z pogrzebu Harasa polityczną manifestację i akcje propagandową przeciw "reakcyjnemu podziemiu". W późniejszej literaturze propagandowej, wywodzącej się ze środowiska UB, wypisywano niestworzone rzeczy o torturach zadawanych Harasowi przed śmiercią. W relacji ppor. Olgierda Christy "Leszka" rzecz wyglądała następująco: "Na autostradzie w pobliżu Czarnej Wody zauważyliśmy grupę uzbrojonych ludzi. 'Żelazny' na rozkaz dowódcy wyznaczył pięciu spośród nas. Przyprowadziliśmy około 20-osobową zbieraninie funkcjonariuszy SOK i milicjantów, zorganizowana przez niedoświadczonego funkcjonariusza UB ze Starogardu. Nigdy przedtem ani potem nie widziałem tak zdenerwowanego Majora. Nie mógł się pogodzić z faktem,że jakiś cywil, przy tym czerwony, śmie organizować obławę na oficera Rzeczypospolitej!'. Uderzył go pejczem w twarz i kazał rozstrzelać. Wkrótce wyraził wobec całego szwadronu ubolewanie z powodu tego uderzenia, tłumacząc się emocją".
Cała sprawa nasuwa wiele oczywistych pytań: jak funkcjonariusz UB wyobrażał sobie ujecie "Łupaszki", na którego bezskutecznie polowały bataliony KBW, przy pomocy grupy sokistów i milicjantów? Cała "ekspedycja" została ujęta przez 5 ludzi "Żelaznego"! Wydaje się mało prawdopodobne, by szef UB w Starogardzie i jego sowiecki doradca nie wiedzieli o akcji Harasa. Dlaczego na to pozwolili? Może potrzebny był "bohater w walce o utrwalanie władzy ludowej"? Czy bezsensowna i pozbawiona szans akcja Harasa nie była inspirowana przez szefostwo UB?
19 maja oddział "Lufy" rozbroił posterunek MO w Przechylewie pow. Człuchów. W spółdzielni dokonano rekwizycji na potrzeby oddziału. 30 maja przeprowadzono akcję na spółdzielnie w Czarnej Wodzie, rekwirując 40 000 zł. 3 czerwca szwadron "Zeusa" zajął Dzierzgon. Rozbrojono posterunek MO i sowiecką stację łączności. Oddział "Małego" urządził zasadzkę na grupę operacyjną MO z Bydgoszczy pod wsią Lipinki pow. Świecie, wiozącą aresztowanych mieszkańców tej wsi, m.in. leśniczego, sołtysa i księdza. Zginęło 4 funkcjonariuszy UB i 1 oficer wojska. 10 czerwca w Tulicach doszło do potyczki z grupą operacyjną UB i milicjantami. Trzech milicjantów zginęło. Dwóch funkcjonariuszy UB rozstrzelano. Podczas walki ranny został "Żelazny". Został wytropiony w okresie leczenia i zabity przez UB w majątku Zielenice koło Sztumu. 15 czerwca rozbrojono posterunek MO w Sliwicach. 22 czerwca w Bartlu Wielkim szwadron "Leszka" rozbroił oficera i 7 żołnierzy z grupy propagandowej oraz komendanta posterunku MO z Kalisk. 24 czerwca szwadron "Leszka" skontrolował pociąg na stacji Bąk. Zastrzelono oficera i 4 żołnierzy sowieckich. 2 lipca pod Suszem przeprowadzono akcje na 10 żołnierzy sowieckich, pędzących zrabowane konie do ZSRR. 10 lipca patrol zarekwirował pieniądze dla potrzeb oddziału na poczcie w Ocyplu. 20 lipca szwadron "Leszka" stoczył walkę z oddziałem KBW na stacji Lipowa. Poległ oficer i podoficer KBW, żołnierzy rozbrojono. Ranny został "Leszek". 24 lipca patrol szwadronu "Lufy" zastrzelił agenta UB na stacji kolejowej Grupa, a 3 sierpnia starł się z grupą operacyjna UB w kolonii Kielpin pod Tucholą. 30 sierpnia szwadron "Zeusa" zarekwirował w spółdzielni w Brusach żywność i pieniądze, następnie rozbroił posterunek MO. 3 września szwadron "Zeusa" ukarał chłostą mieszkankę wsi Lipinki, która zadenuncjowała na UB miejscowego księdza. 5 września we wsi Mokre koło Czerska ukarano chłostą dwóch pepeerowców. 15 września szwadrony "Zeusa" i "Leszka" ujęły i rozstrzelały w Śliwicach 2 funkcjonariuszy UB i milicjanta, następnie rozbroiły posterunek MO. 25 września szwadron "Zeusa" rozstrzelał w Kaszubach pow. Chojnice członka PPR współpracującego z UB. Podobne akcje szwadron wykonał później, m.in. we wsi Leśna rozstrzelał wójta współpracującego z UB, konfidenta UB występującego jako "Badacz Pisma Świętego" oraz konfidenta we wsi Budy. 17 października szwadron "Leszka" rozbroił 3 funkcjonariuszy MO z posterunku w Karsinie.
17-18 października, podczas koncentracji na Podlasiu 6 Brygady i szwadronu "Lufy", mjr "Łupaszko" przekazał podkomendnym otrzymany rozkaz rozwiązania podległych mu oddziałów. Nastąpiło to stopniowo, poprzez ograniczenie działalności zbrojnej. 23/24 października odbyła się akcja silnej grupy operacyjnej KBW i UB w Stobnie pow. Tuchola. Ujęto 2 rannych partyzantów ze szwadronu "Zeusa". Aresztowano 35 (!) miejscowych chłopów pod zarzutem współpracy z oddziałami "Łupaszki".
21 listopada - na rozkaz komendanta Ośrodka Mobilizacyjnego Okręgu Wileńskiego AK - ppłk. Antoniego Olechnowicza "Pohoreckiego" - "Leszek" i "Zeus" zdemobilizowali swoje szwadrony w Borach Tucholskich. Walka toczyła się już tylko na Białostocczyźnie i w sąsiednich rejonach. Część partyzantów, w tym "Zeus", "Leszek" i "Mały", ujawniła się podczas amnestii w 1947 r. Wielu z nich zostało wkrótce potem aresztowanych przez UB.
Nieuchwytni
Szef wojewódzkiego UB płk Mrozek raportował po akcji w Starej Kiszewie, w ściśle tajnym spec raporcie do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, że natychmiast wysłano w pościg za "bandą" wojsko, KBW, milicje i UB. Akcja była nieskuteczna, tak jak wiele podobnych. Szwadron "Żelaznego" przejechał samochodem aż pod Koszalin. Tam dwa dni później rozbroił posterunek MO i placówkę UB w Bobolicach. Po następnych dwóch dniach "Żelazny" był już na Kaszubach i toczył walkę z grupą operacyjną UB w Puzdrowie gm. Sierakowice. Taktyka polegała na dobrym rozpoznaniu, szybkiej akcji i głębokim odskoku w odległy teren.
Z honorem
23 maja pododdział od "Żelaznego" walczył z grupą MO koło wsi Podjazdy w powiecie kartuskim. Poległo 4 milicjantów, jeden został ranny. Ten ranny okazał się potem dzielnym i sprawiedliwym człowiekiem. Kiedy gdańskie UB schwytało w lipcu sanitariuszkę "Inkę", zrobiono wszystko, by obciążyć ją w sposób wystarczający na wyrok śmierci. Dziewczyna została rozstrzelana. Milicjanci i ubowcy podpisywali sfingowane zeznania, w świetle których "Inka" wydawała rozkazy rozstrzelania ubowców, strzelała w plecy podczas akcji itp. W latach 90., pytani ponownie przez prokuratorów IPN, odwoływali swoje zeznania, tłumacząc,że ich nie czytali,że się bali,że im kazano. Wspomniany milicjant miał tyle odwagi i honoru,że nie tylko nie zgodził się obciążyć "Inki", ale na dodatek zeznał,że kiedy szwadron pospiesznie odjeżdżał samochodem z miejsca akcji, dziewczyna podała mu bandaż do opatrzenia rany.
W czasie jednej z akcji pod Sztumem rozstrzelano dwóch ubowców, trzeciego oszczędzono. Jako jedyny z tej trójki na widok rannego w akcji milicjanta porwał koszule i opatrzył mu ranne. Żołnierze "Łupaszki" cenili takie zachowanie nawet u ludzi, których uważali za wrogów. Wiedzieli,co to jest koleżeństwo i solidarność w sytuacjach ekstremalnych. Kiedy Tadeusz Urbanowicz "Moskito" został ciężko ranny pod Tleniem, nie chcąc opóźniać odwrotu kolegów naciskanych przez obławę KBW, pożegnał ich okrzykiem: "Czołem, chłopaki!", i strzelił sobie w skroń.
Wojsko, nie banda
Cechą charakterystyczną oddziałów "Łupaszki" była dyscyplina wojskowa. Do tego stopnia,że zdarzały się przypadki chłosty za zachowanie niegodne żołnierza Rzeczypospolitej,a nawet sąd wojskowy i egzekucja za samowolne działanie o charakterze rabunkowym. Meldowanie się zgodnie z regulaminem wojskowym i nienaganny wygląd wyróżniały Łupaszkowców na tle wojska "ludowego",nie mówiąc o UB czy milicji. Wszyscy ubrani byli w jednakowe mundury: w zależności od sytuacji albo w mundury "berlingowskie" z rogatywkami (ale z przedwojennymi dystynkcjami i orłem), albo w mundury "andersowskie" i czarne berety. Dzień rozpoczynał się i kończył modlitwą. Wielu żołnierzy nosiło ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej.
" O Panie, wejrzyj sprawiedliwie na walkę naszą w ciemną noc..." - to słowa "Modlitwy partyzanckiej" Adama Kowalskiego,śpiewanej jako modlitwa wieczorna przez żołnierzy "Łupaszki".