Opowieści pokopkowe

Ogólna dyskusja historyczna, niezwiązana z miastem oraz ziemią szczecinecką.
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

ARCHEOLOGICZNE BADANIA POWIERZCHNIOWE NA POLACH BITWY STOCZONEJ 26 GRUDNIA 1806 ROKU POD PUŁTUSKIEM

W 2006 roku minie dwusetna rocznica bitwy pod Pułtuskiem, stoczonej 26 grudnia 1806 roku pomiędzy Wielką Armią Cesarza Francuzów Napoleona I a wojskami rosyjskimi podczas tzw. "pierwszej wojny polskiej". Rocznica ta stała się inspiracją do przeprowadzenia przez Instytutu Antropologii i Archeologii Wyższej Szkoły Humanistycznej imienia Aleksandra Gieysztora w Pułtusku archeologicznych badań powierzchniowych pola bitwy. Celem tych badań było przede wszystkim dokładne ustalenie miejsc najcięższych walk i ich lokalizacja we współczesnym krajobrazie oraz pozyskanie przedmiotów zabytkowych (elementy umundurowania i uzbrojenia) związanych z bitwą.

Według obliczeń historyków w bitwie pod Pułtuskiem brało udział ponad 70 tysięcy żołnierzy obu stron. Walki rozegrały się w wyjątkowo trudnych warunkach na rozmokłym terenie, w padającym śniegu i deszczu. Wojskami francuskimi dowodził marszałek Jean Lannes, któremu drogę do przepraw na Narwi zagrodził generał Leontij Bennigsen. Najintensywniejsze boje stoczono na prawym i lewym skrzydle wojsk rosyjskich, tj. w rejonie Moszyna oraz wzdłuż drogi do Serocka i Warszawy. Obie armie zmagały się w krwawych walkach przez blisko 10 godzin i chociaż wojska rosyjskie w końcu wycofały się, a Francuzi zajęli Pułtusk, bitwa ta należała do nierozstrzygniętych.
Bitwa pod Pułtuskiem zamykała kampanię roku 1806 i ze względu na swe znaczenie dla cesarza Napoleona została upamiętniona na Łuku Triumfalnym w Paryżu.

Archeologia sporadycznie zajmuje się badaniami pól bitewnych czy mogił poległych. Przykładem tego rodzaju działalności są badania prowadzone przez wiele lat na polu bitwy w lesie Teutoburskim oraz pod Cedynią i Grunwaldem. Ze względu na nietypowy charakter tych stanowisk prospekcja terenu została wsparta wykorzystaniem wykrywaczy metali. Na temat korzyści i zagrożeń płynących ze stosowania detektorów metali w archeologii toczy się wśród badaczy gorąca dyskusja. Wydaje się jednak, iż specyfika tych miejsc wymaga użycia metod pozwalających na przeszukanie dużych obszarów w stosunkowo niedługim czasie. Niezwykłość takich badań polega na traktowaniu pobojowiska jako typu stanowiska archeologicznego i stosowaniu metod wypracowanych przez tę dziedzinę. Należy jednak pamiętać, iż poza różnymi formami fortyfikacji polowych (szańce, okopy, forty) na polach bitewnych nie znajdziemy układu nawarstwień antropogenicznych. Większość obszaru została przeszukana i rozgrabiona przez zwycięzców bezpośrednio po zakończeniu walk. Następnie okoliczna ludność ogołacała poległych z wszelkich pozostałych elementów ekwipunku. Przedmioty, które uszły ich uwadze, są więc rozproszone i pozbawione pierwotnego kontekstu. Dlatego też trudno tu mówić o obiektach archeologicznych czy chociażby o zwartych zespołach zabytków. Nie bez znaczenia jest także destrukcyjny wpływ rolniczej działalności człowieka, która doprowadziła do dalszych zniszczeń.

Oddzielnym problemem są tzw. poszukiwacze skarbów, którzy coraz częściej penetrują pola bitewne czy stanowiska archeologiczne. Wydobyte przez nich przedmioty znajdują się w prywatnych kolekcjach i tym samym ulegają rozproszeniu.
Archeologiczne badania pobojowisk dotyczą przeważnie wydarzeń z odległej przeszłości, starożytności lub średniowiecza, rzadziej dotyczą albo w ogóle pomijają czasy nowożytne. Dlatego inicjatywa podjęta przez Instytut Antropologii i Archeologii w oryginalny sposób pozwala przybliżyć nam stosunkowo nie tak odległe karty naszej historii.

Archeologiczne badania powierzchniowe zostały przeprowadzone w dniach 15-30 kwietnia 2002 roku na gruntach wsi Jeżewo, Płocochowo, Lipniki Stare, Lipniki Nowe, Moszyn (w gminie Pułtusk) oraz na terenach leżących w granicach miasta.
Badania prowadzone były metodami tradycyjnymi, polegającymi na obserwacji powierzchni terenu i zbieraniu przedmiotów zabytkowych. Ponieważ większość zabytków, jakie spodziewano się pozyskać, wykonana jest z metali kolorowych (głównie mosiądzu i ołowiu), zdecydowano się na użycie wykrywacza metali. Prace prowadzone za pomocą wykrywacza dotyczyły wyłącznie warstwy ornej, która wystąpiła w postaci luźnej, przemieszanej ziemi. Przedmioty wyciągane były z głębokości do 15 cm (czyli mniejszej niż stosowana na badanym terenie orka). Ponadto za pomocą wykrywacza lokalizowano zabytki w dużych grudach zbitej ziemi, występujących na powierzchni.
Każde przejście z użyciem wykrywacza metali poprzedzone zostało tradycyjną obserwacją terenu i zebraniem występującego materiału zabytkowego.

W pierwszej fazie badań, posiłkując się dziewiętnastowiecznymi planami bitwy, podjęto próbę odnalezienia we współczesnym krajobrazie tych miejsc, w których zmagania bitewne były najintensywniejsze, tj. miejsc rozlokowania oddziałów na skrzydłach obu walczących armii. Następnie rozpoczęto prace w terenie, które pierwsze wyniki przyniosły dopiero po 3 dniach poszukiwań.
W sumie podczas badań trwających blisko 2 tygodnie pozyskano 125 pocisków ołowianych różnych kalibrów oraz 17 innych zabytków związanych z bitwą.

Ołowiane kule do broni strzeleckiej znajdowane były na niemal wszystkich obszarach poddanych obserwacji, stanowiąc najliczniejszy rodzaj znalezisk. Najwięcej, bo aż 81 kul pozyskano z rejonu walk lewego skrzydła wojsk francuskich, tj. z okolic Moszyna, 33 znaleziono w miejscu walk prawego skrzydła armii francuskiej, a pozostałe 11 w centrum obszaru.
Precyzyjne ustalenie, przez którą ze stron walczących wystrzelony był dany pocisk, jest niezmiernie trudne. W czasie wojen napoleońskich w armii francuskiej standardowy kaliber kuli wynosił 16.54 mm i był stosowany do karabinów, karabinków i pistoletów; 14.1 mm - do sztucerów. Jednak niewykluczone jest użytkowanie przez oddziały francuskie zdobycznej broni austriackiej i pruskiej. Pamiętać również należy, iż oddziały saskie, będące sojusznikiem Napoleona, używały broni z rodzimych manufaktur. Na wyposażeniu armii rosyjskiej znajdowała się broń 40 kalibrów. Warto podkres1ić, iż w 1804 roku, przewidując wojnę z Francją, Rosjanie zakupili w Anglii 60 tys. sztuk broni, która trafiła zapewne do oddziałów pierwszoliniowych. Walczące po stronie rosyjskiej, formacje pruskie wyposażone były natomiast w broń z rodzimych manufaktur. Problem rozróżnienia pochodzenia poszczególnych pocisków jest więc niezwykle skomplikowany. Po przeanalizowaniu materiału autorzy proponują następującą interpretację:

a) kaliber kuli 13.5 mm (2 szt.) -pistoletowa rosyjska lub kartaczowa (1),
b) kaliber kuli 14.1 mm (1 szt.) -sztucery francuskie,
c) kaliber kuli 15.5 mm (2 szt.) -pistoletowe pruskie,
d) kaliber kuli 16-16.5 mm (28 szt.) -karabiny, karabinki i pistolety francuskie,
e) kaliber kuli 17-17.6 mm (13 szt.) -karabiny pruskie (kule 16.98 mm i 17.65 mm), karabiny austriackie (kule 17.2 mm), karabiny saskie (kule 17.65 mm),
f) kaliber kuli 18-18,5 mm (40 szt.) -prawdopodobnie kule rosyjskie do zakupionych w Anglii karabinów Brown Bess o kalibrze lufy 19 mm,
g) kaliber kuli 19.2 mm (l szt.) -prawdopodobnie kula do karabinu rosyjskiego.

Warto również dodać, iż wśród pozyskanych pocisków znalazły się 24 kule zniekształcone na skutek uderzenia w przeszkodę, co oczywiście uniemożliwiło okres1enie ich kalibru. Najbardziej krwawe i zacięte walki toczyły się na prawym skrzydle wojsk rosyjskich, gdzie siły gen. Barclaya de Tolly'ego broniły pozycji w Lesie Moszyńskim. Podczas licznych ataków i kontrataków walczących stron las przechodził z rąk do rąk, by w końcowej fazie bitwy ponownie znaleźć się w rękach Rosjan. W miejscu tych krwawych zmagań odnaleziono fragment francuskiego bagnetu tulejowego wz. 1777/ An IX. W okresie napoleońskim używana była szeroko modyfikacja karabinu wz. 1777 - wz. An IX (IX oznacza 9 rok po proklamowaniu Republiki Francuskiej, czyli 1801) wraz z bagnetem wz. An IX, podobnym do bagnetu wz. 1777 i występującym w wersjach różniących się głównie długością głowni. Był to bagnet tulejowy z głownią trójgraniastą, kłującą. Tuleja z wykrojem blokowania w kształcie litery "Z" i pierścieniem blokującym umieszczonym w części środkowej tulei. Znaleziony fragment bagnetu stanowi część głowni z ramieniem długości 105 mm. Pomiary dokonane przed oczyszczeniem zabytku potwierdziły maksymalną szerokość głowni (23 mm) oraz maksymalną grubość głowni (11 mm). Obecnie wymiary te zmniejszyły się na skutek konieczności usunięcia (wytrawienia) głębokich produktów korozji.
Na omawianym obszarze oprócz licznych pocisków do broni strzeleckiej znaleziono również fragment mosiężnej ostrogi, kółko od bolca ostrogi, mosiężne okucie pochwy bagnetu, takież okucie pochwy szabli piechoty lub tasaka, okucie końca paska oraz pięć mosiężnych guzików armii rosyjskiej.

Na uwagę zasługują również fragmenty brył ołowianych, będące surowcem w produkcji kul karabinowych. Bryły te, z których jedna waży ponad 1,5 kg, noszą ślady cięcia i odrywania. Podczas badań na obszarze leżącym na południu od ul. Mickiewicza, a więc położonym bliżej walk w centrum, znaleziono kulę armatnią - materialną pozostałość po ostrzale, jaki wojska marszałka Lannes' a prowadziły w kierunku kontraktujących Rosjan. Jest to kula pełna, sześciofuntowa (masa rzeczywista wynosi 2,7 kg) do francuskiego działa polowego o wagomiarze 6 funtów i kalibrze 98 mm. Ponieważ wojska francuskie dysponowały w czasie bitwy pod Pułtuskiem niewielką ilością dział, wydaje się ona dość cennym znaleziskiem. Pociski tego typu stosowane były jako amunicja armatnia do zwalczania zwartych kolumn nieprzyjaciela na większą odległość (wykorzystując często strzały rykoszetowe), do demolowania dział wroga oraz do burzenia fortyfikacji stałych i polowych. Skuteczność kuli wobec zwartych szyków przewyższała możliwości granatu. Żeliwne kule pełne produkowane były metodą odlewania. Rzeczywista masa kuli pełnej może być nieco większa niż ciężar nominalny określający wagomiar. Na masę kuli wpływ miał ciężar właściwy użytego żeliwa, zależny od składu chemicznego i warunków obróbki, skąd mogą wynikać pewne różnice jej ciężaru. Żeliwne kule pełne mają kształt kulisty, czasem z widocznym szwem odlewniczym, a w miejscu wlewu, na jednym z biegunów może występować charakterystyczny ślad, tzw. blizna.

W czasie wojen napoleońskich ogień artylerii staje się czynnikiem rozstrzygającym o wyniku bitwy. Donośność skuteczna strzału artyleryjskiego sięgała od 600 do 1000 m. Przykładowo strzał kulą żeliwną z armaty czterofuntowej z niewielkiej odległości do kolumny piechoty porażał od 30 do 60 żołnierzy. Szybkostrzelność dział przewyższała szybkostrzelność broni ręcznej. W ciągu minuty można było wystrzelić z armaty do 4 razy.

W miejscu położonym na północ od drogi do Nasielska, a więc na terenie objętym walkami prawego skrzydła wojska francuskich, znaleziono odłamek granatu artyleryjskiego - pozostałość ostrzału, jaki prowadziły baterie obu walczących stron. Ponieważ zachowany fragment jest zbyt mały, by można było precyzyjnie określić jego rodzaj, możliwe są dwie interpretacje:
- pierwsza, iż jest to fragment granatu do francuskiego działa trzydziestodwufuntowego o kalibrze 165 mm przy masie rzeczywistej granatu wynoszącej 10,12 kg - lub druga, zakładająca, że jest to fragment granatu do rosyjskiego działa jednorogu półpudowego o kalibrze 150 mm i masie rzeczywistej bomby wynoszącej 8,2 kg.

Artyleryjskie pociski rozrywające się - granaty posiadały żeliwną skorupę z otworem, tzw. okiem na umieszczenie zapalnika (niektóre granaty francuskie produkowano z dwoma otworami). W tradycyjnych pociskach tego typu otwór był nie gwintowany, wkładano do niego prosty zapalnik tulejowy z drewnianej rurki, zaopatrzony w ścieżkę palną. Górna część zapalnika miała rozszerzenie zwane czaszką, z dwiema krzyżującymi się nićmi lontowymi, dolna zaś, dochodząca do ładunku prochowego, była przed użyciem ukośnie nacinana. Ze względu na stosunkowo nieznaczną kruszność prochu czarnego, stosowanego jako materiał do wypełniania pocisków rozrywających się, w wyniku eksplozji powstawało niewiele odłamków, siła rażenia samego prochu oddziaływała w promieniu kilku metrów. Granaty były zalecane do zwalczania przeciwnika w terenie zakrytym, w wąwozach, wioskach itp.

Na zakończenie podkreślić trzeba, iż znaczne tereny, na których toczyła się bitwa, zostały wchłonięte przez miasto lub w dużym stopniu zniszczone i zaśmiecone. Dotyczy to zwłaszcza obszaru, na którym rozlokowane były lewe skrzydło wojsk rosyjskich oraz centrum. Tereny wzdłuż ulicy Warszawskiej oraz pomiędzy ul. Warszawską a ul. Nasielską nie dostarczyły żadnych znalezisk, prócz pozostałości z okresu II wojny światowej.

Terenem, który w najmniejszym stopniu został przekształcony przez człowieka, są okolice Moszyna, a więc miejsca krwawych zmagań o rosnący tam niegdyś las. W pobliżu tych obszarów, co prawda nie metodami archeologicznymi, lecz na podstawie rozmów przeprowadzonych z mieszkańcami zlokalizowano prawdopodobne miejsca pochówku poległych w bitwie żołnierzy. Powyższe informacje mogą zostać w przyszłości zweryfikowane jedynie na podstawie badań archeologicznych.
Niezwykle trudno wyciągnąć szersze wnioski na podstawie znalezisk związanych z bitwą pułtuską. Na pewno mówią nam one o samym przebiegu działań i ich intensywności. Najcenniejszą jednak informacją, jaka wynika z przeprowadzonych badań, jest możliwość dość precyzyjnej lokalizacji bitewnych zmagań we współczesnym krajobrazie.

Z pewnością w celu uzyskania większej liczby danych konieczna jest kontynuacja badań powierzchniowych w okresach wiosennym i jesiennym oraz przeprowadzenie w wybranych miejscach badań archeologicznych.

sezon 2006

Już po raz drugi (pierwszy raz w 2002 r.) ruszyliśmy na pola pułtuskiej batalii z roku 1806. W ciągu tygodniowych poszukiwań udało nam się pozyskać aż 67 różnych zabytków związanych z bitwą. Mimo 200 lat, które upłynęły od tamtych wydarzeń nadal w miejscach walk poszczególnych oddziałów odnaleźć można materialne pozostałości zmagań z 26.12.1806 r. W tym roku badaniami objęto głównie obszar walk o las w Moszynie położony na lewym skrzydle wojsk francuskich. W wyniku intensywnych ataków lasek przechodził z rąk do rąk, stając się terenem bodaj najgwałtowniejszych starć tej bitwy.

Najpopularniejszym typem znalezisk podczas tego rodzaju badań są pociski strzeleckie i artyleryjskie. Śladami po licznych ostrzałach, którymi wrogie baterie wspierały swoją piechotę, są odnalezione 22 fragmenty granatów. Pozostałościami po wymianie ognia pomiędzy innymi rodzajami wojsk są liczne pociski karabinowe i pistoletowe.

Oprócz zabytków związanych z bronią palną odnalezione zostały też różnorakie elementy oporządzenia żołnierskiego, takie jak: 3 fragmenty ostróg, element mocujący podpinkę nakrycia głowy, 2 guziki z numerami pułków, 2 fragmenty cęgów do obróbki kul ołowianych, ozdobny zaczep do oporządzenia (ładownicy?), 2 zaczepy od pochew bagnetów.

Niewątpliwie naszym najcenniejszym tegorocznym znaleziskiem jest bagnet tulejowy. Niestety stan zachowania nie pozwala obecnie na jego pewną identyfikację. Z całą pewnością można wstępnie stwierdzić, iż pochodzi on z 1 połowy XIX w.

Wszystkie zabytki poddawane są teraz konserwacji i po jej zakończeniu, zostaną opracowane.

Żródło:
http://www.archeologia.ah.edu.pl/Napoleon%20bitwa.html" onclick="window.open(this.href);return false; 8)
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Podwodne znaleziska. :shock:

http://www.youtube.com/watch?v=rj0EYFH-iR8" onclick="window.open(this.href);return false;
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Program dla poszukiwaczy historii. 8)

http://www.tvp.pl/historia/magazyny-his ... 52009-1100" onclick="window.open(this.href);return false;
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Co można znaleść na Tamizą. 8)


http://www.thamesandfield.co.uk/" onclick="window.open(this.href);return false;

http://www.thamesandfield2.piczo.com/?cr=2" onclick="window.open(this.href);return false;
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Leśna armia pana Henia-weteran poszukiwacz.

Zardzewiałą minę, metalową czaszkę ze sztandaru SS, miejsce, gdzie leży sowiecki oficer razem z koniem. Lasy wokół Biechowa kryją niejedną wojenną tajemnicę.

Hadasza znają wszyscy ludzie w okolicy. Nie tylko w Biechowie, gdzie mieszka od ponad 30 lat. Znają go prawie tak dobrze, jak on miejscowe lasy. Przemierzył je wzdłuż i wszerz z wykrywaczem metalu w poszukiwaniu wszelkich pozostałości po drugiej wojnie światowej.
- Lasy od Kłodzka do Brzegu znam jak swoją kieszeń. Zjeździłem je na rowerze - mówi.

Hadasza ciężko jednak znaleźć. Sąsiedzi pytani o to, gdzie jest Heniek, najczęściej wskazują dwa punkty: - Na pewno siedzi pod sklepem albo u któregoś z kumpli.
Opalony, z kilkudniowym zarostem, w jasnej koszulce. Popala "tigery”. Poszukiwanie militariów i śladów przeszłości to jego życiowa pasja.

Pochodzi spod Rybnika, a do Biechowa zjechał na początku lat siedemdziesiątych. Historycznego bakcyla połknął w 1972 roku, kiedy miał jeszcze pracę jako pilarz. - W lesie potknąłem się o zbutwiały but wystający z ziemi. Okazało się, że była w nim noga niemieckiego żołnierza. Znalazłem też przy nim wojskową manierkę i kilka ciekawych drobiazgów.

Zamiłowanie do wojska i militariów jest u niego rodzinne. Brat dziadka zginął pod Verdun w trakcie pierwszej wojny światowej. Dziadek walczył na wojnie rosyjsko-japońskiej. Jego ojciec marzł pod Stalingradem. Sam pan Henryk służył w komandosach. W 1968 roku znalazł się w Czechosłowacji, ale o tym za bardzo nie chce rozmawiać.

Zdjęcia dziadka z wojska to prawie rodzinne relikwie trzymane w podniszczonych tekturowych teczkach w szafie. Na starej fotografii widać oddział pruskich żołnierzy w pikelhaubach na głowach. Trzymają tablicę z napisem: 22 Korporalschaft. 1914-1916 Kriegsjahr.

- Dziadek to ten po pierunie wielki chłop - pan Henryk pokazuje palcem górującego nad innymi żołnierzami mężczyznę z zakręconymi wąsami.
Na innych fotografiach z szafy pana Henia zobaczyć można między innymi ogromne działo z I wojny światowej i uroczysty pogrzeb niemieckich żołnierzy gdzieś we Francji.

Na półce w pokoju stoi cała kolekcja pożółkłych "Tygrysów” (wyjaśnienie dla młodszych czytelników: książeczek opisujących epizody II wojny światowej). Są też segregatory z zeszytami wojennymi. Obok lupa. Przydaje się do oglądania kopii przedwojennych map okolic Biechowa (oryginały poszły do handlarzy starociami). Między poszczerbionymi filiżankami i buteleczkami metalowa trupia główka, która kiedyś była przytwierdzona do sztandaru SS.

Na ścianach pokoju widać mnóstwo gwoździ i dziur po nich. Tyle tylko pozostało po bogatej kolekcji bagnetów, szabel i innych militariów wykopanych w okolicznych lasach. Wisiał tu nawet portret Adolfa znaleziony pod podłogą jednego z domów w pobliskiej wsi, która słynęła z tego, że wielu z jej mieszkańców służyło w Waffen SS.

- Człowiek bezrobotny, a z czegoś trzeba było żyć - mruga okiem pan Henio. - Sprzedało się to i owo. Poszło na przelew...
Po krótkiej prelekcji w pokoju pora na wyprawę do lasu. W trakcie jazdy autem pan Henio co chwilę się ożywia i pokazuje coś ręką: - O, tutaj, to były potężne umocnienia. A tam niemiecki szpital polowy. A w tym lasku ruski sztab...

Przy drodze między Jaszowem a Kłodobokiem w masowej mogile leży około 30 niemieckich żołnierzy. Pan Heniek znalazł ich, chodząc po lesie ze swoim wykrywaczem metalu. Wszyscy mają z tyłu głowy dziury po kulach. - To dowód, że rozwalili ich Ruscy - mówi Henryk. Podobnych grobów w okolicy jest wiele. Hadasz wszystkie miejsca oznaczył na mapach i przekazał księdzu proboszczowi z pobliskich Rzymian.

W lasach w okolicach Biechowa co chwilę można się natknąć na poniemieckie okopy, całkiem dobrze zachowane. Ciągną się kilometrami. Głębokie do pasa, przysypane suchymi liśćmi. - Tu było stanowisko na dwa karabiny maszynowe.

Tylko czekali, aż Ruski pójdzie drogą i pojawi się na górce.
Trafili niejednego. Na górce jest grób radzieckiego oficera i jego konia.
Podobno Niemcy w trakcie wojny zapowiadali, że odrąbią ręce tym Ruskim, którzy obsługują katiusze. Sowieci z kolei mieli obiecać wrogom, że to samo spotka tych strzelających z ciężkich karabinów maszynowych. - Coś w tym musi być - mówi Henryk. - Kiedyś znalazłem Iwana, który za pasem miał zatknięty wielki topór. Trafiłem też na samą rękę z tandetnym sygnetem.

Niedaleko Biechowa stoi czterystuletni dąb Bartek. Teraz więcej w nim betonu niż drzewa. By ratować okaz, Hadasz wlał ten beton w stary pień. Pomagał mu nieżyjący już Władysław Bińczycki.
Niedaleko Bartka, kilkadziesiąt metrów od szosy, pan Heniek wygrzebuje spośród liści zardzewiałą puszkę. Normalnie pomyślelibyśmy, że to puszka z farbą, którą wyrzucił w lesie ktoś mający ekologię w nosie.

- To mina przeciwpancerna - ku naszemu przerażeniu Henryk podrzuca sobie zardzewiałe żelastwo w dłoni.
- Nie wybuchnie. Jest bez zapalników - uspokaja zbieracz i odrzuca minę na bok.
Mina jest mało interesująca, bo waży za mało i na złom się nie nadaje. Kilka lat temu pan Heniek wytargał jednak z trzema kolegami z lasu półtonową bombę lotniczą.

- Dwa razy na niej zarobiłem - śmieje się zbieracz. - W punkcie skupu facet mi najpierw za nią zapłacił, a potem dorzucił jeszcze cztery dychy, żebym mu ją tylko zabrał z placu. Poturlaliśmy ją z powrotem do lasu.
Henryk nie tylko kolekcjonuje wygrzebane w lasach militaria, ale dba też o miejsca pochówku żołnierzy, bo - jak mówi - on nie jest żadną hieną, tylko historykiem. Na odkrytych mogiłach stawia krzyże, zapala lampki. Do szewskiej pasji doprowadza go, gdy ktoś te krzyże wykopuje i przewraca.

W samym Biechowie też na każdym kroku natknąć się można na ślady dalszej i bliższej przeszłości. W XIX-wiecznym parku wokół pałacu należącego do grafa von Matuschke stały kiedyś wspaniałe kamienne lwy strzegące wstępu na alejki. Graf podejmował swoich gości na polu golfowym, a w fontannach trzymał podobno krokodyle. Informacja o nich być może jest tylko barwną legendą, ale istnienie w parku cmentarzyska dla psów grafa jest faktem potwierdzonym przez historyków.

Malutki Biechów, który dzisiaj jest podupadłą, popegeerowską dziurą, w czasie ostatniej wojny był niezwykle ważnym punktem strategicznym. W budynku dawnej poczty znajdował się bowiem niemiecki tajny węzeł łączności z frontem wschodnim. Po wojnie Rosjanie nadal korzystali z tej linii. Kable ponoć do dziś tkwią w ziemi. Kto wie, czy z Biechowa nie dałoby się dzisiaj dodzwonić bezpośrednio do Putina... Henryk Hadasz może o tym wszystkim opowiadać całymi godzinami... 8)
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Zabytkowe miecze z epoki brązu, w tym jeden o wartości co najmniej 10 tys. euro, odzyskała zachodniopomorska policja. Zdjęcia mieczy znalazły się na jednym z portali internetowych.
Jak się okazało, niezwykle cenne zabytki zostały wykopane w Pogorzelicy (Zachodniopomorskie) podczas prac budowlanych.

Policjanci ze Szczecina przy tej sprawie współpracowali z zespołem do Walki z Przestępczością Przeciwko Dziedzictwu Narodowemu KGP i Krajowym Ośrodkiem Badań i Dokumentacji Zabytków (KOBiDZ).

Pracownicy KOBiDZ odkryli zdjęcia mieczy w internecie, o czym poinformowali policję. Z ich wstępnych ustaleń wynikało, że miecze mogą mieć wielką wartość archeologiczną.

Po tej informacji policjanci z KGP ustalili, że mężczyzna który umieścił na portalu zdjęcia mieczy, mieszka w województwie zachodniopomorskim. Mężczyznę przesłuchano, a miecze zabezpieczono. Policjanci ustalili, że mężczyzna otrzymał miecze od znajomego, który wykopał je podczas prac budowlanych w Pogorzelicy.

Zabezpieczone miecze trafiły do Warszawy do ekspertyzy, która potwierdziła, że są autentyczne i pochodzą z okresu około 800 lat p.n.e.

Odnalezione miecze tego typu są niezwykle rzadkie. W Europie znanych jest tylko 180 okazów tego rodzaju broni. W polskich kolekcjach muzealnych zachowały się do tej pory tylko dwa porównywalne okazy. Miecz ten należy do tzw. mieczy antenowych typu Weltenburg.

Niepowiadomienie konserwatora zabytków o odnalezieniu podczas prac budowlanych przedmiotów, które stanowią wartość archeologiczną, jest wykroczeniem, natomiast wejście w posiadanie rzeczy, które zostały uzyskane za pomocą czynu zabronionego, jest przestępstwem. Grozi za nie do pięciu lat więzienia.


Obecnie funkcjonariusze sprawdzają, w jaki sposób mężczyźni weszli w posiadanie mieczy i w zależności od tych ustaleń będą formułowane zarzuty.

Miecze trafią do Muzeum Narodowego w Szczecinie.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... necie.html" onclick="window.open(this.href);return false;


I takim to sposobem polskie muzea zdobywają eksponaty za friko.Gdyby pawo w Polsce było inne,ludzie nie kryli by się ze znaleźiskami i wartościowe eksponaty historyczne trafiały by do gablot muzealnych częściej.A tak mamy przysłowiowe państwo policyjne. Jedni to partyzanci,a drudzy to psy-łapacze.Dziwi mnie tylko głupota tego gościa ,który zamieścił to na giełdzie internetowej i chciał to wogle sprzedać.Dzięki takiej np.Allegro policja nawet nie musi się zbytnio wyśilać. 8)
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Na jednym z forum poszukiwaczy znalazłem takie o to zaproszenie na poszukiwania w Anglii.

"Poszukiwania Bez Granic" - Po raz pierwszy polscy poszukiwacze spotykają się w Wielkiej Brytanii:
W dniach 18/19/20 września zapraszamy na zlot który odbędzie się podczas największej, corocznej imprezy poszukiwawczej w UK - The Weekend Wanderers Summer Rally.
Zlot odbędzie się na 400 hektarach zbronowanych i przygotowanych pól, w pobliżu rzymskiej drogi i osady, zaledwie kilkanaście kilometrów od Oxfordu.
Do dyspozycji poszukiwaczy będzie teren campingowy z toaletami i wodą pitną. Pod specjalnym krytym namiotem będą stoiska sklepów ze sprzętem (Regton, Detector Distribution, Detecnicks), producentów (między innymi Minelab i White's), magazynów poszukiwawczych (Treasure Hunting) i akcesoriami, wystawy znalezisk oraz archeolodzy oceniający i identyfikujący znaleziska. W specjalnie przygotowanej kamiennej stodole przygotowano bar, restaurację i mnóstwo atrakcji, w tym koncerty na żywo, pieczenie prosiaka i wszystko co potrzebne do udanej zabawy:) Spodziewany jest przyjazd kilkuset poszukiwaczy w tym kilku grup zza granicy, także będzie szansa na pełną integrację i długie rozmowy o poszukiwaniach skarbów. Zlot organizowany jest przez największy klub poszukiwawczy w Wielkiej Brytanii "Weekend Wanderers" i koszt wejścia na poszukiwania w dniach 19 i 20 września wynosi 40 funtów. W cenie wliczony jest darmowy camping od piątku wieczorem do poniedziałku rano.

Chcemy by ten zlot stał się także okazją do spotkania polskich poszukiwaczy mieszkających w UK i poszukiwaczy z Polski i dlatego zapraszamy serdecznie Wszystkich pasjonatów eksploracji:)

Polski zlot rozpoczyna się w piątek 18 września. Dla tych którzy na zlot chcą przylecieć samolotem, znaleźliśmy bardzo atrakcyjną ofertę linii Wizzair.
Wylot z Poznania 18 września o godzinie 6.10 (lot W6 501), przylot do Londynu o godz. 7.20
Na lotnisku zostaniecie odebrani przez londyńską ekipę polskich poszukiwaczy i zabrani na przejażdżkę do centralnego Londynu, w pobliżu Tower of London, Parlamentu, Big Bena, Piccadilly Circus i innych atrakcji. Planujemy kilkugodzinny pobyt w najsłynniejszym muzeum na świecie "British Museum", gdzie zostaniecie oprowadzeni po salach między innymi z kamieniem z Rosetty, kryształową czaszką, brązami z Beninu, ale przede wszystkim pokażemy Wam skarby i znaleziska odkryte zupełnie legalnie przez brytyjskich poszukiwaczy. Niesamowite bogactwo Rzymian, Celtów, Sasów, Wikingów i innych powinno dostarczyć Wam apetytu na prawdziwe poszukiwania! Po wizycie w muzeum zostaniecie zawiezieni na camping zlotowy i zasłużony odpoczynek przed sobotnim startem na angielskich polach:)
Sobotę i Niedzielę spędzimy na intensywnych poszukiwaniach w ciągu dnia i jeszcze bardziej intensywnej zabawie w nocy..
W poniedziałek rano zawieziemy Was na londyńskie lotnisko skąd o godz. 13.30 (lot W6 502) odlecicie z powrotem do Poznania.

Teraz najważniejsze, czyli koszty. Cena wejścia na zlot Weekend Wanderers, jak pisałem wyżej, wynosi 40 funtów.
Cena biletu w obie strony na wyżej wymieniony lot wynosi 200zł na stronie:http://wizzair.com lub 178zł na stronie http://www.eprzeloty.pl/" onclick="window.open(this.href);return false; (Cena aktualna na dzień 09/06)
Te osoby które zdecydują się na w/w lot i wspólny transport z lotniska do muzeum i potem na zlot, prosimy o składkę 20 funtów. W tej cenie zawierają się wszystkie transfery z i na lotnisko przejazd przez centrum miasta, opłaty parkingowe oraz opłata za miejsce w 2-osobowym namiocie podczas zlotu. Zlotowicze sami pokrywają koszt wyżywienia, choć będziemy dysponować przenośną kuchenką campingową, czajnikiem etc, a po drodze na camping możemy się zatrzymac w jakimś niedrogim sklepie na zakupy. (Palaczom radzimy zabrać własne papierosy ponieważ w UK są dość drogie).
Prosimy o zabranie własnych śpiworów i karimat. Jeśli z jakichś powodów zabranie karimaty będzie problemem, prosimy o mail i coś na pewno wykombinujemy;)

Tych którzy chcą być odebrani w piątek w Londynie z lotu W6 501 prosimy o wpłatę równowartości 60funtów (około 315zł)(40funtów opłata zlotowa dla Weekend Wanderers plus 20 funtów składka za transfery, namiot etc) na konto bankowe, które podamy w mailu.
Radzimy jak najszybsze kupno biletu lotniczego - ceny mogą ulegać zmianom.

Tych którzy na zlot chcą dotrzeć samodzielnie, prosimy o wpłatę 40funtów (około 215zł), które można też wpłacić bezpośrednio na stronie Weekend Wanderers: weekendwanderersdetecting.com/

Uwaga - z racji na typowo poszukiwawczy charakter spotkania i mocno napięty prrogram, odradzamy zabieranie na wyjazd osób "niezaangażowanych", które naszym zdaniem zwyczajnie będą się tam nudzić

Wszelkie dodatkowe informacje, porady, rezerwacje, wpłaty etc., prosimy o mail na info@thesaurus.com.pl lub telefon: 0044 7977 490 089

"Poszukiwania Bez Granic" - Zobaczcie jak wyglądają legalne poszukiwania we współpracy z archeologami w normalnym kraju i bez policyjnych szykan! Pokażmy Anglikom, że w poszukiwaniach niczym im nie ustępujemy! 8)
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Bombowa rzeka. 8)

http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/articl ... /231745099" onclick="window.open(this.href);return false;
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5471
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

Re: Opowieści pokopkowe

Post by bronx »

może się czepiam, ale:

po tytule "Rzeka Drawa pełna niewybuchów z czasów II wojny światowej. Saperzy znaleźli już 92 niewypały" można wnioskować, że dla autora niewybuch i niewypał to to samo, a przecież wiadomym nam jest, że niewypał dotyczy ładunków miotajacych np. amunicji karabinowej a niewybuchy dotyczą materiałów wybuchowych, np. bomby.

Ponadto autor ma tam niżej manko tych znalezisk ponieważ pisze:
"Do tej pory znaleziono 92 szt. W tym: 8 szt. bomb lotniczych, dwa 210 mm pociski artyleryjskie, 30 szt. pocisków kalibru 100 mm."
Jakby nie liczył brakuje mu jeszcze 52 szt, czegoś.

:D
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

bronx wrote:może się czepiam, ale:

po tytule "Rzeka Drawa pełna niewybuchów z czasów II wojny światowej. Saperzy znaleźli już 92 niewypały" można wnioskować, że dla autora niewybuch i niewypał to to samo, a przecież wiadomym nam jest, że niewypał dotyczy ładunków miotajacych np. amunicji karabinowej a niewybuchy dotyczą materiałów wybuchowych, np. bomby.

Ponadto autor ma tam niżej manko tych znalezisk ponieważ pisze:
"Do tej pory znaleziono 92 szt. W tym: 8 szt. bomb lotniczych, dwa 210 mm pociski artyleryjskie, 30 szt. pocisków kalibru 100 mm."
Jakby nie liczył brakuje mu jeszcze 52 szt, czegoś.

:D

Nie zamieściłem tego akurat,aby się czegoś czepiać,no ale... 8)
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Sensacja archeologiczna na Pomorzu.


Fundamenty najstarszej budowli chrześcijańskiej na Pomorzu odnaleźli archeolodzy w Lubiniu (zachodniopomorskie). Archeolodzy są prawie pewni, że są to pozostałości kościoła, założonego w 1124 r. przez świętego Ottona z Bambergu - powiedział prof. Marian Rębkowski, który prowadzi badania archeologiczne.
- To prawdziwa sensacja archeologiczna - powiedziała Paulina Kubacka z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Szczecinie. - Wszystko wskazuje na to, że to pierwszy kościół na Pomorzu, powstały w czasie pierwszej misji chrystianizacyjnej św. Ottona - dodał.

- Odkryliśmy fragmenty kamiennych fundamentów, części ściany i prezbiterium, układające się na kształt budowli kościelnej. Dużej, jak na wczesnośredniowieczne warunki. Co prawda św. Otton stawiał świątynie z drewna, ale ten obiekt najprawdopodobniej został rozbudowany z solidniejszego materiału - wyjaśnia prof. Marian Rębkowski z Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk w Szczecinie.

Archeolodzy obok fundamentów znaleźli szczątki dwóch grobów szkieletowych, również z XII wieku.

Wzmianki o tym, że św. Otton odwiedził Lubiń, pojawiały się już w "Żywotach św. Ottona", a jeszcze z XIV-wiecznych zapisków wynika, że na tych terenach był kościół pod wezwaniem św. Mikołaja.

Do czasów obecnych na wzgórzach w Lubiniu nie pozostał najmniejszy ślad mogący wskazywać obecność jakiejkolwiek zabudowy. Jednak w świadomości ludzi zamieszkujących okolice miejsce to funkcjonowało pod nazwą "grodzisko".

Prof. Rębkowski powiedział, że archeolodzy zaczęli badać również pozostałości grodziska, które znajdowało się w pobliżu kościoła.

- Wiemy, że było to olbrzymie jak na owe czasy grodzisko, kontrolujące szlak handlowy przy ujściu Świny do morza. Gród został całkowicie zniszczony w 1173 r. przez wojska króla duńskiego Waldemara, kościół jednak pozostał i wzmianki o nim pojawiają się jeszcze w XIV-wiecznych księgach - powiedział archeolog.

- Prowadzenie badań i dokonanie tego odkrycia było możliwe dzięki władzom gminy Międzyzdroje, które praktycznie w całości je finansują, licząc, że przybędzie gminie kolejna atrakcja turystyczna. Takie wsparcie finansowe badań archeologicznych bardzo rzadko się zdarza - podkreśliła Paulina Kubacka.

Badania oprócz naukowców z Polskiej Akademii Nauk prowadzą studenci archeologii Uniwersytetu Szczecińskiego.

Wcześniej informowano o fragmentach murów i kamiennych fundamentach zamku krzyżackiego, które odsłonili archeolodzy nad jeziorem Kałębie w miejscowości Osiek (Pomorskie). Wojewódzki konserwator zabytków zdecydował, by wpisać relikty do rejestru zabytków. 8)


http://wiadomosci.onet.pl/2007747,11,item.html" onclick="window.open(this.href);return false;
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5471
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

Re: Opowieści pokopkowe

Post by bronx »

Kilka fotek podesłanych przez Gizia:
g01.jpg
g01.jpg (51.87 KiB) Viewed 5847 times
g02.jpg
g02.jpg (34.13 KiB) Viewed 5838 times
g04.jpg
g04.jpg (40.96 KiB) Viewed 5840 times
Krzyże w lesie Kłomińskim na terenie byłego obozu jenieckiego
Krzyże w lesie Kłomińskim na terenie byłego obozu jenieckiego
g05.jpg (43.73 KiB) Viewed 5839 times
g06.JPG
g06.JPG (32.05 KiB) Viewed 5841 times
g07.JPG
g07.JPG (29.73 KiB) Viewed 5831 times
g08.JPG
g08.JPG (31.72 KiB) Viewed 5842 times
Druga fotografia z lasu Kłomińskiego
Druga fotografia z lasu Kłomińskiego
g09.jpg (38.35 KiB) Viewed 5818 times
Pomnik na terenie byłego obozu lotników alianckich koło Tychowa.
Pomnik na terenie byłego obozu lotników alianckich koło Tychowa.
g10.jpg (45.83 KiB) Viewed 5832 times
Schron na górze Wiśielczej
Schron na górze Wiśielczej
g11.jpg (59.04 KiB) Viewed 5836 times
g12.JPG
g12.JPG (31.94 KiB) Viewed 5834 times
g13.jpg
g13.jpg (29.88 KiB) Viewed 5824 times
Schrony koło Wałcza
Schrony koło Wałcza
g14.jpg (42.36 KiB) Viewed 5821 times
Pomnik na terenie byłego obozu lotników alianckich koło Tychowa.
Pomnik na terenie byłego obozu lotników alianckich koło Tychowa.
g15.jpg (38.8 KiB) Viewed 5833 times
g16.jpg
kolo walcza
(58.73 KiB) Downloaded 3305 times
kolo Walcza
kolo Walcza
g17.jpg (51.21 KiB) Viewed 5808 times
Koło Wałcza
Koło Wałcza
g18.jpg (29.88 KiB) Viewed 5809 times
Koło Wałcza
Koło Wałcza
g19.jpg (52.83 KiB) Viewed 5818 times
g20.jpg
g20.jpg (54.36 KiB) Viewed 5804 times
Kolejny schron z Wiśielczej Góry
Kolejny schron z Wiśielczej Góry
g21.jpg (60.86 KiB) Viewed 5809 times
To zdjęcie z trzy godzinnego trenowania kanarkiem pewnej ścieżki w Lesie Klasztornym.
To zdjęcie z trzy godzinnego trenowania kanarkiem pewnej ścieżki w Lesie Klasztornym.
g22.jpg (46.58 KiB) Viewed 5805 times
Ta fotka, to ostatni trening na tej samej  ścieżce,co wczoraj.
Ta fotka, to ostatni trening na tej samej ścieżce,co wczoraj.
g23.jpg (41.64 KiB) Viewed 5806 times
g24.JPG
To odznaka po oczyszczeniu,którą znalazłem w Lesie Klasztornym.
(25.62 KiB) Downloaded 3285 times
Waldek

Re: Poszukiwanie historii w terenie.

Post by Waldek »

Był sobie stawek a w nim?

http://www.youtube.com/watch?v=x1-aMwGV ... re=related" onclick="window.open(this.href);return false;
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Dzięki Łukasz.
GIZIO

Re: Opowieści pokopkowe

Post by GIZIO »

Dalszy bieg sprawy byłego powstańca kolekcjonera pana Waldemara Nowakowskiego.

"Rozbroili powstańca, a teraz się migają.

Rok temu policja zarekwirowała powstańcowi kolekcję militariów. Do dzisiaj śledczy nie zrobili nic, aby wyjaśnić sprawę.

W lipcu 2008 roku policjanci z Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw KSP zrobili nalot na wolskie mieszkanie 77-letniego Waldemara Nowakowskiego. Zabrali mu 195 sztuk broni, bagnety, straszaki. Większość eksponatów miała przewiercone lufy. Policjanci uznali, że nielegalnie przechowuje broń. – Zrobiono ze mnie terrorystę, choć nigdy nie ukrywałem, że posiadam taką kolekcję – wspominał Waldemar Nowakowski. Nowakowski to syn powstańczego dowódcy „Żywiciela“, major Wojska Polskiego w stanie spoczynku. W powstaniu był łącznikiem, ps. Gacek. Od lat prowadził prywatne muzeum w piwnicy domu. Odwiedzali go urzędnicy i wycieczki szkolne. W kolekcji miał m.in. karabiny, pistolety, mundury, odznaczenia i plakaty.

Po zarekwirowaniu kolekcji w jego obronie stanęły m.in. związki powstańców, Urząd do spraw Kombatantów, w jego sprawie interweniowali w MSWiA urzędnicy Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Efekt? Do dzisiaj powstaniec ani nie usłyszał zarzutów karnych za nielegalne posiadanie broni, ani nie odzyskał eksponatów. Dlaczego? – Trwają badania laboratoryjne broni – tłumaczy Andrzej Kawczyński, naczelnik Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw KSP. – Nie wiem, jak długo potrwają. Jestem zainteresowany tym, aby stało się to jak najszybciej.

– Śledztwo jest bezterminowo zawieszone, wciąż nie mamy specjalistycznej ekspertyzy – tłumaczy opieszałość śledczych Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratury okręgowej. Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji, nie odpowiedział, dlaczego Centralne Laboratorium Kryminalistyki KGP do dzisiaj nie dostarczyło wyników badań broni do prokuratury. Działania śledczych są niezrozumiałe dla powstańców.

– Ta kolekcja nie stanowiła dla nikogo zagrożenia – mówi major Edmund Baranowski, ps. Jur, wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich. 8)

http://www.zw.com.pl/artykul/1,385589_R ... igaja.html" onclick="window.open(this.href);return false;

A tu jest link gdzie można zobaczyć kolekcję pana Waldemara.

http://www.policja.pl/portal/pol/1/2466 ... broni.html" onclick="window.open(this.href);return false;
Post Reply