Opowieści pokopkowe

Ogólna dyskusja historyczna, niezwiązana z miastem oraz ziemią szczecinecką.
GIZIO

Post by GIZIO »

Nasza dzielna policja nabije sobie punkcików.
GRATULUJE ciemności pod niebieską czapeczką.
Ale przynajmniej nastepny domniemany bandzior w statystyce zaistnieje.

Debilizm.........

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... ienia.html

Kopczyk.
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5471
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

Post by bronx »

Akurat w tej sprawie nie widze nic debilnego. Jeżeli gość nie posiada zezwolenia na broń, to sam fakt że ojciec miał takie pozwolenie nic nie zmienia. Powinien cały majdan po jego śmierci oddać na policje, cóż w tym dziwnego.
Waldek

Post by Waldek »

To tak wygląda że za nasze pieniądze ONI są panami a my niewolnikami, czyli nic nam nie wolno. I zapytuję a co nam wolno? Jak widać, płacić na naszą Ukochaną :twisted: POLICJĘ co by nas strzegła przed zagrożeniami (od nich samych). Nic dodać nic ująć.
Waldek

Post by Waldek »

Ja rozumie jeśli gościu dokonał przestępstwa lub choć raz wypalił z tej (rurki0, Ale ludzie my nie musimy się znać na przepisach wystarczyło by pouczenia a nie zaraz robić z nic nie wiedzącego gościa jakiegoś terrorystę to jest chore.
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5471
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

Post by bronx »

Co ty tu wald wygadujesz. Przecież nikt go nie skazał za 8 lat ciężkich robót. informacja jest, że gościa złapano (po donosie, pogratulować sasiadów) i że będzie sprawa. Zresztą to że policja złapie to jeszcze nie znaczy, że prokurator do sprawy doporwadzi, a nawet jak się odbędzie gość może dostać (i najpewniej tak będzie po zbadaniu sprawy i rozpatrzeniu okolicznosci łagodzących i wyjaśnień) wyrok w zawiasach.

Niezanajomość prawa szkodzi, a jak można być tak naiwnym i trzymać od groma współczesnej broni bez zezwolenia i się dziwić że to niezgodne z prawem.
GIZIO

Post by GIZIO »

Dobra,dobra Bronx.A sprawa powstańca-kolekcjonera pana Waldemara Nowakowskiego,twoim zdaniem też jest oczywista?Najśmieszniejsze jest to,że plicja atakuje kolekcjonerów i ludzi z pasją.Natomiast prawdziwi bandyci czują się bezkarni.Pewnie lepiej wziąść się za kolekcjonera,bo to bezpiecznie i plus,bo jakieś muzeum może się wzbogacić o bogatą kolekcję za darmo.Jakby było trzeba było zapłacić,to z tym był by problem,a tak za friko.No i jeden bandźior więcej.A w łapaniu prawdziwych bandźiorów to i w łep można dostać i żadnego pożytku materialnego i rozdzwięk mniejszy,a i naraźić się można komuś. :twisted: PARANOJA!!!
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5471
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

Post by bronx »

Ale ja nie mówie o kolekcjonerach i innych przypadkach, tylko o tej konkretnej sytuacji przedstawionej w tym linku który wrzciłeś.
GIZIO

Post by GIZIO »

Serwo
Ale niestety tak się dzieje,że kolekcjonerzy,poszukiwacze,są w naszym kraju prześladowani.Odnośnie sprawy tego gościa i spadku po ojcu.Tak jak Wald zauważył wystarczyło pouczenie,a nie od razu zatrzymanie i groźba wyroku.To tyle.Pozdro. 8)
Gregor
Posts: 241
Joined: 23 Mar 2005, 17:11
Location: Szczecinek

Post by Gregor »

Głównym problemem tego chorego państwa w sprawie posiadania broni jest to że uzyskanie zezwoleń nawet na broń sportową (np. typu KBKS) to ciężkie i kosztowne wyzwanie. Gdyby zasady były proste i jednakowe w całym kraju (bo teraz zależą od indywidualnych interpretacji KW Policji) to może ten człowiek by tą broń zarejestrował a tak to sporo broni jest posiadana nielegalnie bo ludzie wiedzą że im zabiorą i jeszcze.
GIZIO

Post by GIZIO »

Jest 16 grudnia 1972r.Miejsce odkrycia:Kotowice,piaszczysta wydma obok przeprawy przez Odrę,w pobliżu osady.Robotnicy czerpią piasek i wywożą do Komorowic,na plac budowy owczarni dla Doświadczalnych Zakładów Zootechnicznych.Murarze z Podhala pobierają zaprawę cementową z betoniarki.Nagle rzuca im się coś na kształt garnka glinianego.Okazuje się,że jest wypełniony ciemnymi krążkami oraz ozdobami o dziwnym kształcie.Krążki to srebne monety z tajemniczymi znakami.Na plac budowy zbiega się gromada ciekawskich.Majster z pobliskiej budowy płaci kuflami piwa za musztardówki monet.Jeden z uczniów IV klasy XII LO we Wrocławiu kupuje od robotników 29 monet(dirhemów i denarów)i ozdoby za ówczesne 1500 zł i sprzedaje z zyskiem w Gabinecie Numizmatycznym Ossolineum we Wrocławiu.Inny handluje z kolekcjonerami w hallu Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu.Wiadomość o odkryciu lotem błyskawicy obiega Polskę.W ciągu 2 dni na miejsce zjeżdżają się handlarze i numizmatycy z Wrocławia,Krakowa i Warszawy.Za monetę płacą robotnikom 5 razy więcej od odbiorców spod butki z piwem.Jeden z murarzy Józef Matuski podejrzewa,że te monety to może"skarb narodowy".Postanawia więc powiadomić Wrocławskie muzeum Narodowe.Zgłasza się w Gabinecie Nimizmatyczno-Sfragistycznym.Kilkanaście monet,które sam wyłowił z betoniarki przekazuje kierowniczce gabinetu.To srebne denary z X w.m.in.z mennic Pragi,Ratyzbony,Kolonii,Padwy i Goslaru,a także dirhemy arabskie.12 grudnia 8 kolejnych robotników przekazuje 277 monet.Pani kustosz obiecuje im nagrody pieniężne,podziękowanie w radiowym koncercie życzeń oraz zdjęcie w gazecie.Tymczasen rozżaleni robotnicy piszą(pisownia orginalna):"Zwracam się z prośbą do Pani w związku ze zdaniem kolczyka i monety(..).Przy odbiorze,12 grudnia obiecała Pani nagrodę 500zł,piosenkę,wycinek gazety.Dotychczas nic nie otrzymałem.Można powiedzieć cacanki,a głupiemu radość.W związku z tym proszę uiścić obietnicę,gdyż inaczej ani ja ani mój kolega,monet,które mamy,nie oddamy".Okazuje się,że kustosz nie zawiadomiła o odkryciu Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków-Mirosława Przyłęckiego ani Konserwatora Zabytków Archeologicznych-Tadeusza Kaletyna.
Dowiadują się o tym po roku,wówczas gdy Jan Zachemski,jedenz ośmiu robotników,którzy przekazali monety do muzeum,wywozi część skarbu na Podhale.Zgłasza się do Muzeum Narodowego w Krakowie i przekazuje m.in. 4 dirhemy samanickie,12 denarów,kaptorgę(pojemnik srebny na relikwie),wisiorek i ułamki innych monet.Wówczas dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie doc.Jerzy Banach pisze do Konserwatora zabytków Archeologicznych woj.wrocławskiego:"Podajemy do wiadomości,że ob.Zachemski zamieszkały pod Nowym Targiem,złożył ofertę sprzedaży części srebnego skarbu średniowiecznego odkrytego w miejscowości Kudowa Słone podczas wykonywania prac elektrycznych".Wrocławska ekipa rusza tym tropem.Okazuje się,że w Kudowie nie prowadzono żadnych robót ziemnych.Z Krakowa wrocławianie jadą na Podhale.W Białym Dunajcu matka Zachemskiego zapewnia,że syn znalazł wszystkie monety pod Wrocławiem,gdzie pracuje.Tymczasem specjaliści potwierdzaja rangę odkrycia.Doc.Janusz Reyman,wybitny numizmatyk,z muzeum krakowskiego szacuje,że skarb został ukryty pod koniec X w.Najmłodszą monetą z kolekcji wybitą przed zakopaniem jest denar czeski z pierwszych lat panowania Bolesława II(967-999).W kwietniu rusza akcja odzyskiwania monet.Udaje sie odkupić około 300 monet i ozdób.Pod koniec roku Konserwator Zabytków Archeologicznych nakazuje rozebranie ściany owczarni,do której budowania używano zaprawy z monetami.Około 900 sztuk-całych i siekańców oraz ozdób tkwiło w zaprawie cementowo-wapiennej.Wypłukują je i wykuwają robotnicy,m.in.Jan Zachemski,Henryk Piech,Ferdynand Pasierb,Władysław Lis i inż.Zenon Kozłowski.Wszyscy otrzymuja nagrody pieniężne.Odzyskane monety zostają przekazane do Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu,gdzie znajdują się do dziśiaj.Część z nich prezentowana jest na wystawie stałej.Jak wynika z szacunków skarb z Kotowic mógł liczyć ponad 3 500 monet.Nigdy nie odzyskana część monet musiała zasilić prywatne kolekcje w kraju i za granicą. 8)
GIZIO

Post by GIZIO »

GIZIO

Post by GIZIO »

Jak zwykle w wolne wekendy , wybierałam się z tatą i moją przyjaciółką na poszukiwania z wykrywaczami . Tym razem miał to być teren wsi Stefanów . Nie istniejąca dzisiaj wioska była świadkiem wielu zdarzeń z okresu II wojny światowej , między innymi zwycięskiej bitwy partyzanckiej 25 pp AK mjr-a „Leśniaka „ z przeważającymi siłami wroga SS i policji . Chcieliśmy znaleźć ślady tamtych wydarzeń . Ja machałam Cibolą , a tata X terrą 50 . Na miejscu okazało się że teren jest dosłownie „zryty” i wygląda jak księżyc z niezasypanymi dziurami po pseudoposzukiwaczach . Mimo wszystko postanowiliśmy spróbować . Po dwóch godzinach mieliśmy parę monetek carskich i trochę łusek . Tata stwierdził , że nic tu po nas i że pojedziemy w nowe miejsce . Studiowaliśmy w domu stare mapy tych rejonów , tak że zawsze mieliśmy jakieś dwie alternatywne miejscówki . Kilka kilometrów dalej , na starej leśnej drodze zatrzymaliśmy samochód , wykrywki w dłoń i w las .


Widać było że dawniej stały tu chaty , znaleźliśmy starą studnię , zdziczałe drzewa owocowe i kasztany - olbrzymie , popróchniałe , z wielkimi dziuplami . Nagle Bogna ( moja przyjaciółka ) dziko krzyknęła , a z jednej z dziupli wyleciała duża sowa machając ogromnymi skrzydłami .
Zaczęliśmy penetrować teren . Najpierw tata znalazł kilka monet , za chwilę ja mam sygnał i pierwszy bagnet „ niemiec „ ląduje w plecaku . Po godzinie mamy niezłe wyniki , oprócz bagnetu mam ładownicę niemiecką z zawartością , odznakę za rany srebrną , sporo łusek i nieśmiertelnik cały jednostki artylerii. Tata wygrzebał całą skrzynkę od mg-ty pełną w środku , piękną odznakę NSKOV i klamerkę do pasa . Zrobiliśmy przerwę posilając się co nieco i ruszyliśmy dalej . Poszliśmy wzdłuż rzeki kierując się na niewysokie wzniesienia tuż za lasem . Zaczęły się łąki a przez środek tych łąk wiła się nieduża rzeczka . Pasły się krowy ,to był wspaniały widok . Po drodze wyszedł jeden bagnet – czworokątny „rusek” i kilka guzików . Ja z Bogną skupiłyśmy się na okolicach rzeki , a tata przeszukiwał wzniesienia i drogę polną . No i zaczęło się , najpierw hełm radziecki , resztki mosina , klamry , guziki , monety , o łuskach nie wspomnę . Już nie było gdzie fantów upychać dlatego wszystko składałyśmy w jedno miejsce . Tata nas zawołał ze wzgórza , bo pojawił się jakiś człowiek .
Przywitaliśmy sie grzecznie , a gość wkurzony pyta czy wiemy że to jego działka ? My że nie , ale przepraszamy jeżeli coś złego zrobiliśmy . „ Panie , jak coś znaleźliście wartościowego to trza się podzielić . Tu Niemcy szli obłowione ze wschodu i pełno złota miały „. Pokazaliśmy mu nasze skarby , na co pokiwał głową , że złomu to on nie chce i powiedział : „ jak chceta zbierać takie hełmy i inne to idźta do „ Galasa” , ma już 96 lat i wie gdzie co jest , a mieszka tam , na skraju tego lasu .”
Jeszcze raz przeprosiliśmy tego jegomościa i ruszyliśmy z fantami do samochodu . Podjechaliśmy pod dom starszego człowieka , który siedział na ławeczce pod drzewem głaszcząc kota trzymanego na kolanach . „ Dzień dobry Panu „ . „ Dzień dobry , państwo do mnie ? „ Odezwał się mocnym głosem . „ Chcieliśmy z panem porozmawiać trochę o historii tej ziemi , oczywiście jeżeli nie przeszkadzamy „ . „ Proszę , proszę , rzadko mnie tu kto odwiedza , mają mnie za dziwaka . Przychodzi tylko Zosia , która robi mi zakupy. Siadajcie”.
Opowiedzieliśmy „ dziadkowi „ nasze dzisiejsze przygody z poszukiwaniem , a on że trafiliśmy najpierw przy kasztanach na starą leśniczówkę , spaloną przez „ Kałmuków” w 1944 , a później przy rzece na miejsce potyczki na białą broń „ ruskich „ z Niemcami ze stycznia 1945 . Stwierdził że co ciekawsze rzeczy to już inni wyciągnęli , ale on wie jeszcze o wielu innych ciekawych miejscach . „Dziadek Galas „ wydawał się szczerym i szlachetnym człowiekiem . To jak opowiadał , sprawiało że słuchałam z otwartymi ustami wyobrażając sobie wszystkie te historie , tak jakbym w nich uczestniczyła . Opowiedział nam dużo ciekawych historyjek związanych z wojną , okresem międzywojennym i o czasach PRL-u . Najbardziej zaciekawiła mnie historia , która wydarzyła się długo przed wojną .

Nasz „ Dziadek Galas „ jako mały chłopaczek pasał krowy na okolicznych łąkach . Nie tylko opiekował się swoimi krowami , ale też innych co bogatszych gospodarzy . Pewnego dnia jak zwykle doglądał krów , gdy nad niewielkim wzgórkiem zauważył coś dziwnego . Na początku myślał , że ktoś zostawił nie dogaszone ognisko , ale ku swojemu przerażeniu zobaczył jakieś tańczące ogniki nad ziemią . Ze strachu , zlany potem , zaczął strasznie krzyczeć i pognał w stronę wsi . Bał sie wrócić nawet po krowy . Dopiero ojciec i matka przyprowadzili zwierzęta . Wiele lat później ( około 40-50 lat ) dowiedział sie o tak zwanej reakcji chemicznej „ oczyszczanie się złota „ . Próbował odnaleźć to miejsce sprzed lat , i kopał w wielu miejscach , ale wszystko na nic . Teren był dość duży , a we wspomnieniach dziecka wyglądało to wszystko inaczej . Po jakimś czasie dał za wygraną .
Zadałam mu pytanie , skąd wiedział że akurat tam było złoto ? „Może bym nie szukał , tylko pokojarzyłem kilka faktów z okresu I Wojny Światowej . Niedaleko stąd , pod Opocznem odbyła się prawdziwa bitwa między Rosjanami i Austryjakami . Na początku „ruskim” szło nieźle ,ale Austryjacy dostali posiłki i kontruderzyli , odrzucając Rosjan aż tutaj . Carscy stracili wielu żołnierzy i sprzętu , a tu ich resztki zostały otoczone i wzięte do niewoli. Ludzie powiadali że zakopali tutaj pieniądze na wypłaty dla wojska , wszystko w srebrze i złocie . Wtedy kiedy widziałem te ogniki to nic o tym nie wiedziałem . Rodzicom też nie powiedziałem , skłamałem żem widział upiora . Niby nic , ot legenda , ale potwierdza ją jeszcze jedno zdarzenie . Otóż w latach 20 – tych przyjechało do wsi dwóch takich cwaniaków , elegancko ubranych . Zatrzymali się w karczmie u Żyda i urzędowali tam kilka dni . Wieczorami w karczmie , przy wódce rozpytywali chłopów o różne rzeczy , a to gdzie się „ruscy „ ukrywali przed poddaniem , a to czy mieli wozy z żelaznymi kratami i takie tam . Chłopy przy kieliszku opowiadali chętnie , gdzie , co i jak . Jednego wieczoru Leśniczy siedząc przy innym stoliku i przypatrując się owym „ gościom „ przeprowadzającym śledztwo , zauważył , że mają rewolwery i lornetki . Po cichu wysłał „ umyślnego” konno na posterunek do Przysuchy i podał list do ówczesnego komendanta . Obaj przyjezdni zostali aresztowani , okazało sie w toku śledztwa , że brat jednego z nich , który służył w carskiej armii został wzięty tutaj do niewoli i to on opowiedział bratu o zakopanej kasie pułku . Oczywiście zostało to wzięte za kłamstwa , a ludzi owych oskarżono o szpiegostwo , gdyż mieli przy sobie niemieckie papiery .
„ Tak i koniec historii . Czy tam co jeszcze jest ? Nie wiem . Mogę wam pokazać gdzie wtedy pasłem te krowy . Dzisiaj to już inaczej wygląda , sporo zarosło , ale łąki są jeszcze regularnie koszone .” Zaprowadził nas niedaleko tego wzgórza na którym spotkaliśmy gościa z krowami . Nie było go teraz . „ Galas „ machnął ręką wzdłuż i powiedział :” To gdzieś tutaj . Tyle że wtedy to w dole przy rzece była tama wodna po starym Młynie , co się dawno temu spalił „. Rzeczywiście z góry można było dostrzec słabo już widoczne pozostałości wałów spiętrzajacych wodę . „ Chcecie to szukajcie , tylko uwaga na właściciela , bardzo goni obcych „ . „ Wiemy , wiemy już go poznaliśmy . Chce żeby się z nim podzielić jak znajdziemy skarb „.
Wróciliśmy do domu i od razu do starych map . Mam taką z 1839 r później z 1914 i z 1915. Porównaliśmy wszystkie i rzeczywiście , był tam kiedyś młyn wodny . Zaznaczone były też rejony zieleni ( lasy i duże drzewa ) . Cały tydzień przygotowywaliśmy się na sobotnią eskapadę . Wyruszamy o 4.00 rano . Jeszcze ciemno , ale jak dojeżdżamy robi się szaro . Kawy łyk i odpalam swoją Cibolkę . Teren przeczesujemy systematycznie , pas za pasem . Małe sygnały zaznaczamy wbitym patykiem , i dalej . Około 8-ej , pojawia się „ nasz przyjaciel do podziału łupów „ . Witamy się , pokazujemy , że niczego nie kopaliśmy i czekamy z decyzją na właściciela gruntu . „ Ano zobaczymy , cośta tam wynaleźli „ . Najwięcej było łusek , ale trafiły się monetki , od boratynek po II RP , dwie odznaki szturmowe i trochę guzików . Za każdym razem wpadaliśmy przy nim w zachwyt ze znalezisk , jakie to super i „och” i „ech” . Wreszcie zrezygnował i pozwolił nam grzebać ile chcemy , tylko wszystkie dołki mamy zasypać . UFF, ulga , udało sie pozbyć przybysza , można wrócić do systematycznego przeszukiwania . Mniej więcej , na krawędzi wzniesienia , ustawionych było sporo kamieni , zebranych z pól otoczaków . Przy tych kamieniach są resztki ogniska i sporo kapselków od piwka i wódeczki . To nas jednak nie zraża . Systematycznie oczyszczamy ze „świadków „ ziemię . Najpierw u mnie , dość duży i mocny sygnał pod kamieniami . Tata potwierdza to swoim Minelabem . Odrzucamy pryzmę kamieni , składowanych tu przez całe lata . Co jakiś czas machnięcie wykrywką i sygnał jest coraz silniejszy . Ziemia pod kamieniami jest wilgotna , a na jej powierzchni pełza mnóstwo ślimaków . Powoli łopatą odrzucamy ją na bok . Sygnał jest spory , wskazuje obiekt o wymiarach około 60 cm x 40 cm . Czy to jest skrzynka z kasą ? Za chwilę sie tego dowiemy , gdyż sygnał pokazuje że coś jest nie głęboko . Gdzieś na 50-60-ciu centymetrach jest metal . Łukowato wygięta pokrywa grubej , stalowej skrzynki . Na górze pokrywy wzmocnienia ze stalowymi ćwiekami . Wszystko bardzo zardzewiałe . Emocje sięgają zenitu . Jeszcze chwila , jeszcze trochę ziemi i jest odkopana .Nie wyciągamy jej z dziury . Widzę zamknięcie na skobel , teraz otwarte , w pozycji do góry , brak kłódki . Z boku skrzynki dziura prawie na całą wysokość boku , jakieś 50 cm . Widocznie tędy wysypało sie złoto i tutaj się „przeczyszczało” . W środku ziemia , i dno też zniszczone . Nie ma śladu po pułkowym złocie . Siedzimy chwilę nic nie mówiąc . Każdy z naszej trójki myśli - co się stało ze złotem ? Nie ulega wątpliwości że tu coś było . Czy któryś z tych dwóch „ szpiegów” wrócił tu i znalazł skrzynię ? Czy może ktoś inny z ukrywająch skrzynkę wrócił i oczyścił skrytkę ? Tego się prawdopodobnie nigdy nie dowiemy . Na koniec
pośmialiśmy się trochę z tego wszystkiego i uznaliśmy , że jednak warto było , choćby dla tego dreszczyku emocji .
Niewątpliwie była to moja największa przygoda z wykrywaczem , która o mały włos nie skończyła się znalezieniem skarbu . Tak naprawdę to skarbnicą wiedzy okazał się „ Dziadek Galas „ , mam nadzieję , że na wiosnę zdrowie mu pozwoli na pokazanie mi innych ciekawych miejscówek . 8)

„Darz Dół „ - Joanna
GIZIO

Post by GIZIO »

Monarsze klejnoty na śmietniku.


Gdy dochodzi do pierwszego odkrycia w Środzie Śląskiej.w 1985 r.nikt nie zdaje sobie sprawy,że zaledwie o 12,5 m w linii prostej od tego miejsca leżą złote monety i królewskie klejnoty.Niektórzy wciąż uważąją,to za skandal,innych okolicznośći odkrycia przestały już dźiwić.
W 1987 r.trwają prace na starym mieście.Budowany jest nowoczesny gmach telekomunikacji przy ul.Daszyńskiego 16-18.Inspektorem nadzoru jest ówczesny Wojewódzki Konserwator Zabytków,który jak przyznał później w liście do Wojewódzkiego Ośrodka Archeologiczno-Konserwatorskiego(WOAK) z 13 września 1988r.,nie widział potrzeby zapewnienia nadzoru archeologicznego.Tymczasem obszar zespołu staromiejskiego figuruje w rejestrze zabytków od 1959 r.Co więcej,w studium Historyczno-Urbanistycznym Środy Śląskiej z 1986r.,historyk sztuki Rafał Eysymott ostrzega,że domowi przy ulicy Daszyńskiego 14 zagraża nowobudowany gmach telekomunikacji.Głębokie wykopy mogą spowodować obsunięcie jego fundamentów.Jeszcze w 1987r.kamienica stoi.Do rozbiórki dochodzi na przełomie stycznia i lutego 1988r.Prace trwają do wiosny.Samo rozbijanie ścian koparką kończy się dopiero w połowie maja 1988r.Niedługo potem,bo 24 maja robotnicy pogłębiają łopatami wykop pod ławę fundamentu.Natrafiają na dwa uszkodzone naczynia gliniane wypełnione monetami.Wieść o skarbie rozchodzi się błyskawicznie.Dochodzi do dantejskich scen:kilkadziesiąt osób tworzy kłębowisko i wyrywa sobie nawzajem monety z piasku i garnków.Sprytniejsi nie biorą srebnych"szaraków",tylko złote monety.Wielu wybiega z wykopu wtedy,gdy cenne krążki wysypują się im z kieszeni.Ponad 40 osób"bardzo się obłowiło"-tak później opowiadają robotnicy.W mieście przebywa grupa kolekcjonerów i handlarzy z Wrocławia oraz Legnicy.Uczniowie szkół podstawowych sprzedają monety w kioskach,na dworcu PKS,barach,a także kilkudziesięcioosobowej grupie turystów niemieckich.Uczniowie zeznają późnie,że wśród sprzedających znajdował się też syn dyrektora muzeum.
Drugi akt historii skarbu średzkiego rozgrywa się na podmiejskim śmietnisku OSiR przy ulicy Górnej.Tam przez miesiąc leży niezabezpieczona królewska biżuteria z XIII w.o unikatowej wartośći.Znajdują ją przypadkowi ludzie.Tylko część udaje się później odzyskać.Jak sądzą specjaliści,te klejnoty zostały schowane w skórzanej sakwie w ścianie tej samej piwnicy przy ul.Daszyńskiego,gdzie zalegał skarb monet.Na wysypisko musiały trafić podczas wywózki gruzu rozbieranej kamienicy.Gdy jeszcze nikt nie spodziewa się odkrycia klejnotów na gruzowisku rusza akcja poszukiwania reszty odkrytego skarbu numizmatów.Już od 30 maja zbiera je dyrektor miejscowego muzeum wspólnie z uczniami.Młodzież rywalizuje ze sobą-kto zbierze więcej praskich groszy?Niektórzy chowają monety do kieszeni.Na drzwiach muzeum wisi cennik skupu monet.Za jedną sztukę uczniom płaci się 500zł,a dorosłym 1000.Od 1-4 czerwca WOAK nadzoruje poszukiwania,pomagają żołnierze i milicjanci.Po wyjeździe archeologów po cichu mówi się,że wśród gruzów leżą klejnoty.Na wysypisko przychodzą całe rodziny z łopatami,także synowie lokalnych prominentów.Miejscowi znajdują m.in.fragmenty korony z orłami,zaponę,zawiszki(zausznice),bransoletę,pierścienie.Mieszkańcy Środy Śląskiej wspominają już po rozpoczęciu śledztwa prokuratorskiego o"łańcuchu złotym podobnym do sędziowskiego z ogniwami wielkości jasia fasoli-sklamrowanym orłem",paterach,nożach o niespotykanych kształtach i białej broni.Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych wszczyna dochodzenie pod nadzorem prokuratury wojewódzkiej we Wrocławiu.Nieco później działania operacyjne przejmuje Komenda Główna MO w Warszawie.Teren wysypiska zabezpieczają służby patrolowe.Jak wspominają pracownicy WOAK,o odkryciu klejnotów dowiadują się dopiero 13 czerwca.Po raz pierwszy oglądają je w Wydziale Dochodzeniowo-Śledczym Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych we Wrocławiu,21 czerwca.Zgłaszają o pilne powołanie eksperta Michała Gradowskiego z Ośrodka Dokumentacji Zabytków w Warszawie do wykonania wstępnej inwentaryzacji i wyceny klejnotów.Minister Kultury po rozmowie z Prokuratorem Generalnym wydaje specjalne zarządzenie:osoby,które dobrowolnie zwrócą złotą biżuterię należącą do skarbu otrzymają nagrodę w wysokości 3-krotnej wartości zawartego w niej złota,a prokuratura zrezygnuje ze stosowania wobec nich represji karnych.Aby otrzymać nagrodę,należy zwrócic znaleziska do 24 sierpnia.Po apelu prokuratora i ministra kultury mieszkańcy oddają:.........C.D.N 8)
Mario
Posts: 991
Joined: 20 Mar 2005, 21:27
Location: Szczecinek
Contact:

Post by Mario »

jak szefem poszukiwań był kpt Żbik lub Borewicz, wszystko by oddali :)
łączę się w bulu i dziękuję za obiat
Pozdrawiam
Mario
GIZIO

Post by GIZIO »

A więc....
Po apelu prokuratora i ministra kultury mieszkańcy oddają:kilka elementów korony,perłę,złotą zausznicę i zaponę,część złotej taśmy,złoty pierścień z szafirem i monety.Tymczasem w komisji,która przyjmuje klejnoty i monety nie ma historyka sztuki i numizmatyka.Znalazcy odbierają nagrody pieniężne w muzeum u WKZ we Wrocławiu.Opowiadają też o okolicznościach odkrycia.Miejscowy ślusarz wspomina,że jego syn Andrzej,17 maja znalazł na wysypisku pierwszy fragment złamanego orła i sygnet korony zwieńczony orłem,częściowo osłonięty przyklejonym płatkiem skóry.Inny informator zeznaje natomiast,że jego sąsiadka sprzedawała złote floreny w RFN po 200 marek.
Wiceprokurator Prokuratury Wojewódzkiej we Wrocławiu Tadeusz Majda prowadzi śledztwo dotyczące kradzieży zabytkowych znalezisk.Przedmiotem dochodzenia jest m.in.odkrycie na wysypisku szczątków ludzkich z niemieckich grobów wyrzuconych z cmentarza komunalnego oraz brak właściwego nadzoru konserwatorskiego podczas wyburzania ciągu kamienic i prowadzonych prac budowlanych przy średniowiecznych ulicach Starego Miasta w Środzie Śląskiej.Jednym z badanych wątków jest także sprzedaż złotych monet z XIX w.znalezionych w 1977r.w Wiązowie oraz zaginięcie m.in.złotych talarów znalezionych w 1974r.podczas remontu wieży ratuszowej w Środzie Śląskiej.Prokuratura stawia kilku osobom zarzuty zaboru mienia społecznego.Do aresztu trafia m.in.miejscowy zegarmistrz,który przetopił biżuterię.Odzyskane klejnoty lądują m.in.w sejfie działu Dochodzeniowo-Śledczego Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych we Wrocławiu i w skarbcu w banku w Środzie Śląskiej.Po czasie wychodzi na jaw,że dyrektor muzeum średzkiego już w maju wiedział o klejnotach odnajdywanych na wysypisku.Pierwszy klejnot-złotą zausznicę przyniósł mu 30 maja uczeń szkoły podstawowej Mirosław Małkowski.Tymczasem dyrektor zataił ten fakt przed służbami konserwatorskimi i dyrekcją Muzeum Narodowego we Wrocławiu.W dniu 31 maja 1988r.w średzkim muzeum przebywali Minister Kultury i Sztuki prof.Aleksander Krawczyk,Generalny Konserwator Zabytków Tadeusz Zieleniewicz i WKZ mgr.inż.arch.Józef Cempa.Kolejny ciekawy szczegół ujawnia Marian Grabczyk ze Środy Śląskiej.Jak się okazuje w połowie czerwca przyniósł do Muzeum Narodowego we Wrocławiu złoty kwiaton z korony,znaleziony na śmietniku.Nie znał jego wartości historycznej.Odesłano go z kwitkiem,radząc,żeby zabytek sprzedał muzeum średzkiemu.WOAK zleca rozpoznanie skarbu dr.Jerzemu Pietrusińskiemu z Instytutu Sztuki PAN.Uznaje on znaleziska średzkie za unikatowy zespół insygnialnych dzieł złotniczych z XIII-XIV w.Równolegle prof.Michał Sachabiński z Instytutu Nauk Geologicznych UW sporządza dokumentację i ekspertyzę mineralogiczną średzkich klejnotów.Jerzy Piniński,numizmatyk z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi opracowuje monety znalezione na wysypisku.Jednocześnia od sierpnia do listopada 1988r.WOAK nadal prowadzi prace poszukiwawcze na wysypisku.
Dopiero w czerwcu 1989 r.miejsce to zostaje ogrodzone i oświetlone.Zmienia się też Wojewódzki Konserwator Zabytków.Nowy konserwator Wawrzyniec Kopczyński informuje Wojewodę i Generalnego Konserwatora Zabytków,że obecnie wszystkie roboty ziemne i ziemno-budowlane na terenie miasta,są podejmowane za jego zgodą i nadzorowane przez służby konserwatorskie.Prace na wysypisku zostają wznowione i trwają jeszcze od lipca do pażdziernika 1989r.W 1990r.w styczniu WOAK wystosowuje pismo do Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu i WKZ w sprawie kontynuowania prac poszukiwawczych z udziałem żołnierzy.Plan przewiduje zdjęcie i przepłukanie darni w specjalnych sitach.W trawie wciąż mogą zalegać kamienie szlachetne i monety.Prac nie podjęto m.in.z powodu braku funduszy. 8)
Post Reply