POPIELEWO- Rycerze rozbójnicy

Tematy o okolicach Szczecinka oraz innych pomorskich miastach.
Post Reply
RAMPER
Posts: 47
Joined: 26 Oct 2010, 21:53
Location: Karlino

POPIELEWO- Rycerze rozbójnicy

Post by RAMPER »

Czy wie ktoś coś na ten temat ? z tego co wiem to do dzisiaj nie zlokalizowano miejsca warowni tych rycerzy ja znam legende a jak to w legedzie zawsze jest ziarno prawdy
RAMPER
Posts: 47
Joined: 26 Oct 2010, 21:53
Location: Karlino

Re: POPIELEWO- Rycerze rozbójnicy

Post by RAMPER »

LEGENDA -głosi:
Otoczone lasami Popielewo już od 1256 roku było główną siedzibą rodziny Manteufflów, która przybyła tutaj z Meklemburgii.

Potwierdzona przez historyków stara legenda mówi, że na początku swojej pomorskiej kariery członkowie rodu Manteufflów zapisali się jako niezwykle okrutni rycerze - rozbójnicy /Raubrittern/. Okoliczni mieszkańcy twierdzili, że są to nie ludzie, a diabły wcielone i bardzo bali się ich zaciekłego despotyzmu oraz szaleńczej mściwości. Z nieprzeliczonych napaści i grabieży dokonywanych przez Manteufflów pochodziło ich rosnące bogactwo i przerażająca sława. Im więcej mieli pieniędzy, tym gorsza reputacja ich otaczała. Nie liczyli się z sąsiadami, nie przejmowali się skargami napadanych kupców. Oczywiście skarg nie było zbyt wiele, bo rycerze - rabusie zabijali wszystkich napadanych ludzi, aby zatrzeć ślady swojego niegodnego procederu. Trwało to wiele lat. Manteufflowie rośli w siłę, a ich dworskie siedziby przemieniły się w solidne warownie. Wkrótce rycerze rabusie kupili Połczyn i okoliczne wsie. Niektóre gałęzie tego wielkiego rodu z czasem zaczęły żyć poczciwie. Najbardziej znany ze swojego bogobojnego życia stał się Erazm Manteuffel, który został biskupem. Ale wielu nadal uprawiało niegodny proceder. Zdarzało się, że dotkliwie nękali również tych swoich krewnych, którzy nie chcieli wspierać ich zbójeckich poczynań. Większość napadów i rabunków uchodziła im bezkarnie, gdyż okoliczni mieszkańcy z obawy przed zemstą nie informowali nikogo o doznanych gwałtach i krzywdach. Mimo tego, stopniowo coraz więcej informacji o bezprawnych poczynaniach Manteufflów zaczęło docierać na książęcy dwór. A ich herszt dufny w swoją siłę lekceważył książęce nakazy. Tu przebrała się miara. Zirytowany książę pomorski Barnim XI zebrał solidną armię i wraz z rycerzami Brandenburgii, Meklemburgii oraz Polski podjął wyprawę na niegodnych poddanych. Dnia 24.06.1531 roku książę zdobył warowną siedzibę Manteufflów w Popielewskich Górkach i zrównał ją z ziemią. Jednak przebiegłym rycerzom - rozbójnikom udało się ujść obławie. Ruszono za nimi w pogoń i licznymi podjazdami ścigano nadal. Ich herszt z najważniejszymi kompanami zbójniczego procederu wielokrotnie mylił pościg i wymykał się z nieprzeliczonych zasadzek. Aż znalazł niedostępne schronienie ukryte w leśnym ostępie, odgrodzonym gęstwiną od drogi wiodącej z Połczyna w kierunku Szczecinka. Tutaj wraz z kompanami postanowił odpocząć. Minęli go brandenburscy rycerze, nie zauważyły liczne, przeczesujące las oddziały pomorskich i meklemburskich książąt. Ufny w swój spryt rycerz – rozbójnik z pogardą uśmiechnął się. „To dopiero głupcy” – pomyślał. I właśnie wtedy, gdy był już pewien, że mu się udalo zmylić obławę, usłyszał ujadanie psów polskich tropicieli. A wkrótce ujrzał same psy. To były słynne polskie ogary, które nie miały sobie równych w leśnych ostępach. Okrutny Manteuffel rzucił się do ucieczki, lecz ogary bezbłędnie podążały za nim. Próbował zgubić je w strumieniu, lecz nie dały się zwieść. Kluczył jak lis wracając po swoim tropie i odskakując w drugą stronę. Ale ogary błyskawicznie odkrywały jego sztuczki i nieomylnie ścigały uciekającego rycerza - rabusia, który był coraz bardziej zmęczony. Zastosował więc swój niezawodny fortel i włożywszy do ust ułamaną, pustą w środku łodygę nadbrzeżnego badyla całkowicie zanurzył się w zarośniętym, mętnym stawie. Nie wyróżniająca się spośród innych wodnych roślin rurka z łodygi umożliwiała mu oddychanie, więc był spokojny, że tutaj psy go nie znajdą. Rzeczywiście zdezorientowane ogary obiegły staw dookoła, przystanęły szerokim łukiem na jego brzegu i… całą gromadą rzuciły się do wody. Po raz pierwszy w życiu Manteuffla ogarnął paniczny strach! Przerażony wyskoczył ze stawu i oszczekiwany przez ścigające go ogary pobiegł wprost na uzbrojonych polskich tropicieli. Wkrótce herszt rycerzy - rozbójników wraz z kompanami został schwytany, osądzony i stracony.

A piękna osada, która rozrosła się w miejscu, gdzie ogary osaczyły okrutnego Manteuffela została na cześć tych wspaniałych psów nazwana Ogarowo.

Pozostali członkowie rodu, uczciwie żyjący pomorscy Manteuffle przyjęli nazwisko Popielewscy i stali się sympatykami Polaków, polskich psów - ogarów i polskiej tradycji. Część rodu osiedliła się w Estonii, gdzie przyjęła nazwisko Soye - Szoege wciąż współpracując z Polską. Ponieważ nadal mieli pełne prawa do Popielewa i okolic, wbrew brandenburskim interesom na obszarze swoich posiadłości utworzyli niezależną Republikę Popielewską. Było to miejsce schronienia dla ludzi prześladowanych przez pruskie rządy i urzędy - szczególnie Polaków oraz Żydów, którzy w tej polskiej enklawie znakomicie rozwinęli bezcłowy i bezpodatkowy handel. Przez wiele lat wolna Republika Popielewska była solą w oku pruskiego króla oraz jego urzędników. Bezskutecznie poszukiwano sposobu na jej likwidację, gdyż bezsporne dokumenty niekorzystne dla Prus były zbyt znane. Dopiero w 1817 roku, już po klęsce kampanii napoleońskiej ta wyjątkowa republika zwana w urzędowych dokumentach pruskich "Polnischer Restbesitz" /resztka polskiej posiadłości/ została siłą włączona do państwa pruskiego. Ale ludzie mieszkający na tej ziemi nieprzerwanie mówili po polsku aż do czasu, gdy ponownie znalazła się ona w granicach powojennej Polski.

Wiadomo coś więcej na ten temat ?
Post Reply