SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Tematy o okolicach Szczecinka oraz innych pomorskich miastach.
User avatar
Drahim
Posts: 596
Joined: 12 Mar 2009, 19:46
Location: kiedyś koło Gazowni

Re: SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Post by Drahim »

GIZIO wrote:Greccy "przybysze" na Pomorzu Zachodnim

Od 1947 roku Pomorze Zachodnie stało się miejscem, gdzie osiedlano uchodźców politycznych z Grecji. Ich liczba z czasem sięgnęła półtora tysiąca osób. Prawie przez trzydzieści lat tajne policje PRL prowadziły wobec nich operację „Przybysze”. Dziś mieszka w naszym regionie około 450 Greków.
Autor opisuje grupy Greków jako zakonspirowane, anonimowe i wyalienowane. Ja w szkole średniej w Szczecinie miałem kilku super kolegów Greków. Mieszkali w "greckim domu dziecka" i wszyscy uczyli się w naszych szkołach. Byli weseli, towarzyscy, a jedna z koleżanek śpiewała w zespole "Filipinki". Dwóch najbliższych mi kolegów ukończyło studia na Politechnice Szczecińskiej.
GIZIO

Re: SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Post by GIZIO »

1946 roku Drawsko liczyło już ponad 3 tysiące mieszkańców.Ludność przeżywała okres ożywienia społecznego zapoczątkowanego kampanią przed czerwcowym referendum ludowym.Niedługo potem rozgorzała kampania wyborcza do sejmu Ustawodawczego,do którego,jak wiadomo,wybory odbyły się w styczniu 1947 r.Na wiecach zwoływanych pod gołym niebem,na rynku miasta(obecnie plac.Konstytucji),czy na otwartych zebraniach w sali hotelu"Polonia"przedstawiciele poszczególnych partii politycznych prześcigali się w oratorskich wystąpieniach,przedstawiając w superlatywach własne programy,a krytykując przeciwników.Dochodziło do gorących polemik.
Najczęściej występowali:Aniołkowski z PPR,Grzybowicz z PPS i Zieliński z SL,PSL reprezentowali Nowakowski,Czarnecki.
Na wiece i manifestacje przyjeżdżali przedstawiciele władz wojewódzkich ze Szczecina.Pamiętam wygłaszane na rynku przemówienie wojewody szczecińskiego Leonarda Borkowicza.
Twarz jego zdobiły czarne sarmackie wąsy.Mówił językiem prostym o istocie walki klasowej,o potrzebie podźwignięcia z nim rolnictwa i fabryk i o kreciej robocie wrogów demokracji ludowej w kraju i za granicą.
I tak to zainteresowania swoje dzieliłem między pracę na gospodarce ojca i coraz aktywniejszym włączaniem się w nurt życia społecznego.Ale nie zapominałem o nauce.zdawałem sobie sprawę z zaległości w mojej edukacji.Nie stać mnie było ze względu na osiągnięty wiek i warunki materialne do uczęszczania w trybie normalnym do którejś ze starszych klas szkoły powszechnej,a czas nie stał w miejscu.Mijały jeden za drugim miesiące roku szkolnego 1945/46.By na próżno nie tracić czasu zacząłem na własną rękę samodzielnie dokształcać się. W tym celu nabyłem trochę książek szkolnych ,trochę zeszytów.przepisywałem całe strony,sam sobie poprawiałem błędy.Czytałem na głos wybrane czytanki.Poświęcałem też wiele czasu na czytanie gazet.Czytałem "Głos Ludu","Robotnika","Zielony Sztandar".Nieobca mi była lektura peeselowska"Polska Ludowa".W polityce byłem dobrze zorientowany.
Chciałem kształcić się dalej.Korespondowałem zatem z Liceami Rolniczymi w Inowrocławiu i Wałczu,z Liceum Pedagogicznym w Świdwinie i ze Szkołą Morską w Gdyni.Otrzymywałem stamtąd przeważnie życzliwe mi odpowiedzi,ze owszem mogą mnie warunkowo przyjąć,z tym,że w roku zerowym nadrobię zaległości z zakresu szkoły powszechnej.Dalszym warunkiem było uiszczenie opłat za pobyt w internacie i wyżywienie nie w gotówce,a w naturaliach ,w postaci mąki,ziemniaków,tłuszczów,mięsa.niestety dla mnie było to tylko marzeniem,bo ani rodziców nie stać było na opłacenie internatu,anie też nie miałem serca na dłużej ich opuścić zważywszy że ojciec był już w raczej starszym wieku,mijała mu właśnie siedemdziesiątka.Mama ciężko chorowała na oczy i była prawie niewidoma.Oprócz mnie przy rodzicach pozostała tylko młodsza siostra Stasia,która tez była słabowita i do ciężkich prac polowych nie nadawała się.
Tak więc nie znajdując innej drogi do nauki-jesienią 1946 r.zapisałem się do Wieczorowej Szkoły dla Dorosłych.Kierownik szkoły,pan Aleksandrowicz,po wstępnej rozmowie zakwalifikował mnie od razu do ostatniej klasy-7 klasy.Jakże cieszyłem się,że znów jestem w polskiej szkole,chociaż początkowo czułem się onieśmielony.Nie potrafiłem poprawnie mówić w języku ojczystym,w pisaniu też popełniałem wiele rażących błędów ortograficznych i gramatycznych-siedemnaście lat przeżytych w zabitej deskami osadzie,zagubionej wśród białoruskich lasów,z dala od większych ośrodków miejskich,linii kolejowej,a nawet drogi bitej-wywarło na mej psychice swoiste piętno.
Klasa nasza tworzyła zgrany kolektyw.Z biegiem tygodni i miesięcy zacierały się różnice dzielnicowe.W większości rekrutowaliśmy się z rodzin robotniczych i chłopskich chociaż było kilkoro z rodzin kupieckich,a także córka przedwojennego wójta oraz syn leśniczego.
Poznałem w szkole wielu późniejszych przyjaciół a wśród nich Wandę i Witka Wysockich,Waldka Ostrowskiego,Wyrzykowskiego,Janka Kosnę,Jasię Żebrowską i mego niezapomnianego druha,nie żyjącego już Tadka Wadzałę.Przyjaźnie te wytrzymały próbę czasu i są aktualne do dziś.Musze też wspomnieć o naszych nauczycielach.Ich stosunek do nas był naprawdę serdeczny i pełen zaangażowania.Pan Aleksandrowicz,pani Górska,pan Siemianowski,ks.Fikus potrafili wszczepić w nas poczucie piękna polskiej mowy,zainteresować literaturą ojczystą,wskazać na heroiczne epizody państwa i dzieje narodu na tle historii,na nieprzemijające wartości tradycji ludowej jednoczących nasz naród w czasie wiekowej niewoli i w latach ostatniej wojny.Potrafili nauczyć nas podstaw matematyki i innych przedmiotów.Nasza polonistka i zarazem opiekunka klasy-pani Cecylia Górska zdołała nawet w ciągu kilku miesięcy skompletować spośród nas zespół amatorski,który z powodzeniem występował na akademiach szkolnych z recytacjami,śpiewem,a nawet wystawił jedna sztukę teatralną.
Ukończyłem 7 klas wspomnianej szkoły z wynikiem bardzo dobrym.Jako pamiątka po niej pozostały zdjęcia zrobione na zakończenie roku i świadectwo szkolne.Jeszcze w trakcie nauki wieczorowej-wiosna 1947 r.zapisałem się wraz z kilkoma kolegami do nowo otwartego gimnazjum ogrodniczo-pszczelarskiego przy ulicy Seminaryjnej.Teraz dzień miałem bez reszty wypełniony.Rano chodziłem do tego gimnazjum,po południu do wieczorówki,w przerwach między jedna,a druga szkołą i w dni wolne od nauki pracowałem do późnych godzin nocnych.Wspomniane liceum ukończyłem w 1949 roku.
Jeszcze w 1946 r.zapisałem się do"Wici".Imponowało mi sztandarowe zawołanie wiciarzy"Trzeba z żywymi naprzód iść-po życie sięgać nowe"wpisane do nowych legitymacji członkowskich.Byłem też członkiem Samopomocy Chłopskiej.Wybrano mnie nawet sekretarzem koła miejskiego.Należałem do miejskiego hufca przysposobienia wojskowego,a później"SP",gdzie zaprawiałem w mustrze wojskowej iw pracach społecznych.Należałem do szkolnego koła Towarzystwa Przyjaciół Żołnierza,przekształconego później w Ligę Przyjaciół Żołnierza,a następnie w Ligę Obrony Kraju,której członkiem jestem do dzisiaj.
Po Liceum Ogrodniczym I stopnia ukończyłem Technikum Rolnicze,a następnie wyższe studia ekonomiczne ze specjalizacją ekonomiki rolnictwa.
Pracowałem krotko w przemyśle rolno-spożywczym,później w starostwie powiatowym w Drawsku.Od 1951pracuję w organach kontroli państwowej w Koszalinie.
GIZIO

Re: SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Post by GIZIO »

Werwolf na Pomorzu.

Organizajca działała na tzw. ''Ziemiach Odzyskanych'', tj. Pomorze i Śląsk. Na Pomorzu szefem organizacji był gauleiter Szczecina, Schwede-Coburg. Organizacja działała tam bardzo niemrawo, niemniej odnotowała kilka akcji na swoim koncie, m.in. omal nie porwali prezydenta Szczecina Piotra Zaremby, spalili jeden most i ciągle atakowali stacje kolejową w Gumieńcach.
W czerwcu 1946 roku we wsi Zagórzyce w powiecie Słupsk zlikwidowano bandę Werwolfu.Składała się ona z własowców i esesmanów.Dowodził nią oficer niemiecki.Banda ta zabiła oficera i czterech żołnierzy Armii Czerwonej,utrzymywała się z rabunku na pierwszych polskich osadnikach.Bandyci mieli wsparcie okolicznych Niemców-jeszcze tu zamieszkałych,stąd trudności w ich wykryciu.W mieszkaniu u jednego z gospodarzy-Niemca,posiadali pokaźny arsenał broni i amunicji.
Z relacji Wacława Ziemniewicza,byłego komendanta posterunku MO w Starnicy i Pobłociu wynika,że grupy niemieckiego"Werwolfu" działały również w miejscowości Krzynia i Cecenewo.Bandytów ujęto w bunkrze,tuż przed referendum w czerwcu 1946 r.Likwidacji kilkunastoosobowych band we wsiach Łupawa,Czarna Dąbrówka,Mikorowo i Motarzyno,zatrzymując łącznie 18 b.żołnierzy z formacji SS.



Wspomnienia z 1945 roku, pierwsze dni w polskim Szczecinie i walki na Pomorzu Zachodnim z niemiecką dywersją

http://www.mmszczecin.pl/26159/2009/6/1 ... egory=news" onclick="window.open(this.href);return false;
User avatar
izywec
Posts: 716
Joined: 03 Apr 2007, 20:36
Location: 78-132 GRZYBOWO k/KOŁOBRZEGU

Re: SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Post by izywec »

Jako, że należę do tych co szli i przyszli na ten zachód a w temacie widzę bardzo sfatygowany dokument na podstawie, którego wszyscy repatriowaliśmy się to Wam młodszym udostępnię tenże dokument w lepszym stanie. Od razu władze polskie wydawały nam na podstawie tego arkusza "Kartę /może Arkusz - nie pamiętam!/ Meldunkową" , której niestety nie posiadam bo o ile pamięć mi dopisuje musiałem zostawić ją w Komendzie MO na ulicy Mickiewicza w Szczecinku przy wydawaniu mi pierwszego dowodu osobistego w 1957-mym roku. Na tej karcie była część tytułowa z odpowiednim pouczeniem /straszenie paragrafami/ pieczątkami i podpisami władz oraz część pokratkowana na za i wymeldowanie.
arkusz ewakuacyjny.jpg
Awers arkusza
(142.01 KiB) Downloaded 330 times
Rewers arkusza
Rewers arkusza
arkusz ewakuacyjny001.jpg (119.13 KiB) Viewed 1822 times
Izydor Węcławowicz

[Verum].... nuli enim nisi audiituro dicendum est.
Lucii Annaei Senecae
Prawdę....należy mówić tylko temu, kto chce jej słuchać. L. A. Seneka
GIZIO

Re: SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Post by GIZIO »

Dzięki.A może jakieś zdjęcia z tamtego okresu?
User avatar
Drahim
Posts: 596
Joined: 12 Mar 2009, 19:46
Location: kiedyś koło Gazowni

Re: SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Post by Drahim »

izywec wrote:Jako, że należę do tych co szli i przyszli na ten zachód a w temacie widzę bardzo sfatygowany dokument na podstawie, którego wszyscy repatriowaliśmy się to Wam młodszym udostępnię tenże dokument w lepszym stanie. meldowanie.
Również należę do tych co jechali na zachód, ale tylko do Odry. Mam podobną w treści, ale nieco inną w formie Kartę Ewakuacyjną. Na Litwie wydawali karty dwujęzyczne, po polsku i litewsku. Z tyłu mnóstwo "bardzo ważnych pieczęci". Przyjechałem na Zachód podobnie jak Jzydor, kwiecień/maj 1946 r.
GIZIO

Re: SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Post by GIZIO »

Panowie,to dajcie tu jakieś własne wspomnienia,fotografie.Czy trzeba was prosić? 8)
User avatar
Drahim
Posts: 596
Joined: 12 Mar 2009, 19:46
Location: kiedyś koło Gazowni

Re: SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Post by Drahim »

GIZIO wrote:Panowie,to dajcie tu jakieś własne wspomnienia,fotografie.Czy trzeba was prosić?
Gizio!
Wiele fragmentów wspomnień przewija się w postach, ale niestety, moim zdaniem forum nie jest najlepszym miejscem do publikacji osobistych wspomnień.
W zamian polecam:
- wystawę w Szczecinku „W poszukiwaniu nowego domu. Migracje ludności na Pomorzu Zachodnim w latach 1945–1950” http://ipn.gov.pl/portal/pl/66/4393/
- oraz książkę: Alicja Paczoska - "Dzieci Jałty - Exodus ludności polskiej z Wileńszczyzny w latach 1944-1947"
Jerry250
Posts: 71
Joined: 27 Apr 2010, 17:38

Re: SZLI NA ZACHÓD OSADNICY

Post by Jerry250 »

Drahim wrote:
GIZIO wrote:Panowie,to dajcie tu jakieś własne wspomnienia,fotografie.Czy trzeba was prosić?
Gizio!
Wiele fragmentów wspomnień przewija się w postach, ale niestety, moim zdaniem forum nie jest najlepszym miejscem do publikacji osobistych wspomnień.
W zamian polecam:
- wystawę w Szczecinku „W poszukiwaniu nowego domu. Migracje ludności na Pomorzu Zachodnim w latach 1945–1950” http://ipn.gov.pl/portal/pl/66/4393/
- oraz książkę: Alicja Paczoska - "Dzieci Jałty - Exodus ludności polskiej z Wileńszczyzny w latach 1944-1947"

Czy wyszły jakieś 'Pamiętniki przesiedleńców" -coś na wzór przedwojennych "Pamiętników chłopów" ?

Czy Ktoś (instytucja) - zbiera takie wspomnienia ?

Nie chodzi o Archiwa Państwowe - ale instytucję typu "Karta" - specjalizującą się w Ziemiach Zachodnich ?
Post Reply