A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Dyskusje na temat najnowszej, powojennej historii Szczecinka.
Post Reply
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5469
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by bronx »

Ja niestety nie pamiętam, chociaż znam go doskonale z opowieści. Chyba pierwszy raz w życiu zobaczyłem go właśnie na tej fotce. Pamiętam za to, to kamienne podwyższenie na ten kalendarz, istniało jeszcze całkiem niedawno, zdaje się że zlikwidowane je dopiera wraz z rewitalizacja tej części parku.

fot. F. Jaśkielewicz
mini_zegar park jaśkielewicz.jpg
mini_zegar park jaśkielewicz.jpg (157 KiB) Viewed 6840 times
Stach
Posts: 3717
Joined: 28 Jan 2007, 23:31

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by Stach »

Że też im się chciało codziennie rano przestawiać te donice...
Polelum
Posts: 379
Joined: 09 Oct 2009, 17:55
Location: Appalachia

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by Polelum »

Do którego roku on funkcjonował?
Stach
Posts: 3717
Joined: 28 Jan 2007, 23:31

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by Stach »

Chyba do lat osiemdziesiątych.
Zico
Posts: 85
Joined: 11 Mar 2014, 10:11
Location: Stetinek

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by Zico »

Takie to były czasy. Codziennie przestawiano doniczki w kalendarzu, polewano ulice w gorące dni, bielono krawężniki... Nie piszę, że lepsze czy gorsze czasy. Po prostu inne.
User avatar
robot humano
Posts: 1047
Joined: 09 Oct 2006, 11:18

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by robot humano »

Teraz panie można od rana telewizję oglądać albo po pejsbuku zapierniczać to komu by się chciało jakieś doniczki przestawiać i jaki to obciach. No i jak z takich doniczek reklamę ułożyć. Nieeee panie! Teraz trzeba zamówić kalendarz multimedialny z fontanną i reklamami z dotacją z Unii, który się zaraz spierdzieli, ale nie nasza kasa więc co nam szkodzi, że na gówno wydajemy.
Dislav
Posts: 171
Joined: 08 May 2011, 20:57

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by Dislav »

Kalendarz pamiętam i pamiętam Mistrza od tego kalendarza - Pana Karamuckiego. To On był świetnością tego Parku. Warto byłoby Jego imieniem nazwać jedno z okazałych drzew. I zrobić to spokojnie.
Stach
Posts: 3717
Joined: 28 Jan 2007, 23:31

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by Stach »

Jego potężną (tak to nazwijmy) sylwetkę było można zobaczyć wtedy dość często na terenie parku.
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5469
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by bronx »

Ale zdaje się nie tylko w parku, chyba też Jego zasługą były te pamiętne kosze i inne kwietne formy przestrzenne jak np. ta:
kostka kwiatowa.jpg
kostka kwiatowa.jpg (413.06 KiB) Viewed 6659 times
PS. W tle ciekawy autobus miejski San H100B.
Polelum
Posts: 379
Joined: 09 Oct 2009, 17:55
Location: Appalachia

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by Polelum »

Swego czasu wsiadałem właśnie w tego Sana, kasowałem czerwony bilet ulgowy za 50 gr i jeździłem od pętli do pętli...
Mario
Posts: 991
Joined: 20 Mar 2005, 21:27
Location: Szczecinek
Contact:

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by Mario »

I do tego każdy chciał siedzieć obok kierowcy :)
łączę się w bulu i dziękuję za obiat
Pozdrawiam
Mario
Zico
Posts: 85
Joined: 11 Mar 2014, 10:11
Location: Stetinek

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by Zico »

Kasownik był monstrualnych rozmiarów i kiedy ciągnęło się za wajchę w boku to cały autobus wpadał w drgania. Trzeba było mieć siłę, żeby skasować bilet. Ja jeździłem pół dnia jak się pojawił Jelcz PR110M :)
the press
Posts: 215
Joined: 05 May 2008, 16:20

Re: A kwiatowy kalendarz kto pamięta?

Post by the press »

Dislav wrote:Kalendarz pamiętam i pamiętam Mistrza od tego kalendarza - Pana Karamuckiego. To On był świetnością tego Parku. Warto byłoby Jego imieniem nazwać jedno z okazałych drzew. I zrobić to spokojnie.
Już ma drzewo, ze 2 lata temu posadzono dąb Jego imienia w miejscu, gdzie był kalendarz kwiatowy

a to kilka słów od Nim w "Głosie" - Ogrodnik z Bagdadu w Szczecinku

Nawet miejsce, w którym przyszedł na świat Mieczysław Karamucki nazywa się magicznie – Bagdad. Co prawda nie tym Bagdadzie nad Tygrysem, ale koło Wyrzyska w Wielkopolsce, ale za to blisko Szczecinka, który okazał się ziemią obiecaną.
W smętnych czasach PRL, gdy szarymi ulicami dreptali umęczeni ludzie w szarych paltach, w telewizji królował (tak, tak dzisiejsze nastolatki) czarno-biały „Dziennik”, żył w Szczecinku człowiek, który ożywiał i ubarwiał smutną rzeczywistość. Mieczysław Karamucki, choć nie ma go wśród nas już od 17 lat, wciąż jest żywą legendą miasta. Posadzenie niedawno dębu upamiętniającego szczecineckiego ogrodnika, który przez bez mała ćwierć wieku dbał o zieleń miejską, a przede wszystkim park nad jeziorem Trzesiecko, to świetna okazja, aby przypomnieć człowieka, któremu mieszkańcy Szczecinka zawdzięczają zasłużoną sławę „zielonego miasta”.
Nawet miejsce posadzenia pamiątkowego drzewka wybrano nieprzypadkowo. To trójkątny skwerek nieopodal zamku, gdzie przez lata układany był kwietny kalendarz, jeden z pomysłów Mieczysława Karamuckiego. Każdego dnia z rana układano tu aktualną datę z donic obsadzonych kolorowymi kwiatami.
Wszystko zaczęło się tuż po zakończeniu I wojny światowej w… Bagdadzie. Nie w ówczesnej Persji, ale w małej wiosce nieopodal Wyrzyska. Tu w roku 1921 na świat przychodzi Mieczysław Karamucki. – Tata bardzo wcześnie, gdy miał 14 lat musiał iść do pracy, bo zmarł jego ojciec – wspomina Maria Sysko, jedna z sześciorga dzieci, które miał pan Mieczysław. Po trzech latach terminowania w majątku zakładzie ogrodniczym blisko rodzinnej wsi otrzymał tytuł pomocnika ogrodniczego. W czasie wojny pracował w zakładzie szkółkarskim w Bagdadzie, później pojechał szukać szczęścia i chleba na Ziemie Odzyskane. Los rzucił go niedaleko, bo do Szczecinka, gdzie zamieszkał w roku 1947. Najpierw pracował, jako kierownik handlowy w miejscowej spółdzielni ogrodniczo-pszczelarskiej, a później szef spółdzielczej sekcji pszczelarskiej. – Pszczoły były drugą wielką miłością taty, który miał własną pasiekę – mówi pani Maria.
Po kilkuletniej pracy w zarządzie okręgowym PGR od 1959 roku rozpoczął pracę w szczecineckim zakładzie gospodarki komunalnej, jako starszy majster terenów zielonych. Po utworzeniu Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej został kierownikiem terenów i zieleni. I upiększaniem Szczecinka zajmował się do roku 1983 do przejścia na emeryturę.
Nie ukrywam, że część z tych lat przypadło na moje dzieciństwo, z którego zapamiętałem m.in. spacery w tonącym w kwiatach i zieleni parku. Jako maluch nie zdawałem sobie sprawy, kto wyczarowuje te cuda. Dopiero później przyszło mi usłyszeć nazwisko Karamucki, które przeszło do historii miasta, jako jedna z jeden z jego symboli. Z czasem dotarło do mnie, jaką determinacją musiał się wykazywać i wielkopolską rzetelnością, aby w epoce permanentnego braku wszystkiego potrafił wyczarować takie cuda. Wspominaliśmy już o kalendarzu w parku, ale przecież Szczecinek słynął też z kwietnych kobierców i koszty w parku i na trawnikach. Przy wiadukcie koło lokomotywowni przyjezdnych witał gryf – herb Szczecinka z różnobarwnych kwiatów. Czy też obrośnięte winną latoroślą mroczne tunele, przez które wchodziło się do zalanego słońcem ogród różanego. – Pamiętamy ojca, jak długimi godzinami projektował wzory kompozycji kwiatowych dobierając nie tylko kolory, ale i czas kwitnienia różnych gatunków – mówi Maria Sysko.
Trzeba przyznać, że Mieczysław Karamucki miał jedno ułatwienie – szczecinecka „komunalka” miała swój zakład ogrodniczy, szklarnie przy ulicy Wodociągowej, gdzie notabene w pobliżu był dom państwa Karamuckich. W firmie produkowano więc dziesiątki tysięcy rozsad różnych roślin, które co roku ożywiały nie tylko Szczecinek. Dziś PGK każdą sadzonkę musi kupić, co siłą rzeczy wymusza pewne – głównie finansowe – ograniczenia. Dość powiedzieć, że dziś – gdy miasto nie jest tak ukwiecone – co roku potrzeba około 20-30 tysięcy sadzonek roślin jednorocznych. Te powoli, ale systematycznie, wypierają ostatnimi czasy rośliny wieloletnie. Tak jest po prostu taniej, co nie znaczy, że zawsze daje taki sam efekt.
Po odejściu Mieczysława Karamuckiego park nie zmarniał z dnia na dzień. Jeszcze w czerwcu 1985 roku, gdy Szczecinek mierzył się w telewizyjnym turniej miast z Oławą mogliśmy się pochwalić pięknym parkiem, gdzie zresztą ulokowały się arent turniejowych zmagań. Ale schyłek PRL i trudne początki wolnego samorządu nie sprzyjały nakładom w zieleń miejską. Miasto miało pilniejsze wydatki. Powoli, ale nieubłaganie park zaczął podupadać i zwyczajnie się starzeć. Tu jakąś prowizorka, tu szczątkowy remont, coś niby robiono. Ale brakowało spójnej wizji i funduszy – a może i człowieka, który by w to włożył serce. Dopiero już w XXI wieku rozpoczęto renowację parku. Za poprzedniego burmistrza Mariana Golińskiego pieniędzy starczyło na odnowienie fragmentu przy pomoście na ulicy Bohaterów Stalingradu i koło plaży wojskowej. Cała reszta musiała poczekać na lepsze czasy, nowego burmistrza Jerzego Hardie-Douglasa, a przede wszystkim wejście Polski do Unii Europejskiej. Z unijna pomocą w zeszłym roku zakończono dwuletnią rewitalizację parku nad Trzesieckiem. Dziś – choć za oknem akurat szaro-bura jesień – park znowu staje się dumą Szczecinka. Mieczysław Karamucki pewnie gdzieś tam u góry się cieszy.
- Szkoda może, że żadne z sześciorga dzieci nie poszło w ślady ojca – wzdycha Maria Sysko, która miała nadzieję, że może pałeczkę po dziadku przejmie jej córka, absolwentka architektury krajobrazu z tytułem inżyniera. Co z tego, skoro po jednych studiach wybrała się na grafikę na krakowskiej ASP…
Post Reply