Page 1 of 3

Rynek na pl. Winnicznym i browar.

Posted: 18 Oct 2012, 19:32
by izywec
A o targowisku i Placu Winnicznym oraz Browarze to już nikt nie wspomni? Jak dla mnie to będzie już trzecia przemiana tego akurat kawałka mojego maturalnego miasta do którego mam dalej wielki sentyment.

Re: Przebudowa pawilonu Wyszyńskiego 34

Posted: 22 Oct 2012, 11:28
by Stachu
darba76 wrote:Przypomnę tylko, że między sklepem AGD a biblioteką publiczną w budynku po roku 1989, mieścił się pierwszy dom towarowy z prawdziwego zdarzenia tzw. DH Baron, przeniesiony z ulicy Bohaterów Warszawy ze sklepu w którym teraz jest apteka. Pamiętam jak kupowałem w nim kasety magnetofonowe dr Albana. Pięknę czasy :)
Dla mnie jako , pamiętającego to miejsce jeszcze z lat 50-tych ubiegłego wieku , miejsce to kojarzy się z cudownym zapachem świeżego chleba, chrupiących bułek ze , znajdującej się tam w starej zabudowie , piekarni pana Bizio. "Dziś takiego chleba już nie ma" , chciałoby się sparafrazować słowa znanej piosenki o "o prawdziwych"cyganach . Potem , idąc w kierunku browaru , było wejście na targowisko , gdzie po obu stronach stały lady z wszelkim dobrem , w głębi targowiska znajdowały się drewniane budy , a w nich odzież , obuwie itp. , a na samym końcu trwała sprzedaż "z furmanek" i "z ziemii". Targ odbywał się zawsze we wtorek i piątek. Ot takie to moje dalekie wspomnienia , związane z tym miejscem i targowiskiem.

Re: Przebudowa pawilonu Wyszyńskiego 34

Posted: 22 Oct 2012, 14:16
by andrzejs
Na samym końcu (targowiska) były jatki.

Sprzedaż nie tylko z ziemi, bo stały tam w kilku rzędach drewniane lady.Nie jestem teź pewien, czy ktokolwiek uzywał określenia "targowisko". Owszem, wtorek i piątek to były dni targowe ale kupowało się "na rynku".

Re: Przebudowa pawilonu Wyszyńskiego 34

Posted: 22 Oct 2012, 14:30
by andrzejs
Idąc dalej w tę samą stronę, jeszcze przed browarem stał tam niewielki dom w którym mieścił się "jakiś sklepik" (nijak nie mogę sobie przypomnieć co tam sprzedawano - może warzywniak?) oraz coraz rzadziej otwierana masarnia. Była to chyba jedyna (?) w mieście prywatna, o surowiec było trudno, kontrole nie dawały spokoju. Zniknęło to wszystko i mało chyba kto pamięta.

Re: Przebudowa pawilonu Wyszyńskiego 34

Posted: 22 Oct 2012, 18:02
by Stachu
andrzejs wrote:Idąc dalej w tę samą stronę, jeszcze przed browarem stał tam niewielki dom w którym mieścił się "jakiś sklepik" (nijak nie mogę sobie przypomnieć co tam sprzedawano - może warzywniak?) .
Andrzejs , pozdrawiam :D . Na 100% był tam warzywniak . Poza tym faktycznie , nigdy nie mówiło się o "targowisku" , tylko tak jak piszesz szło się na "rynek" . Pamiętasz jeszcze te ruiny w miejscu gdzie potem wybudowano ,stojący obecnie blok (vis a vis) przebudowywanego pawilonu ? W tamtym okresie znajdowały się tam dwa ekskluzywne skłepy , a mianowicie "Delikatesy" , gdzie oferowano kawy "Orient" i "Select" , wina "Lacrima" i "Mistella" , oraz trunki mocniejsze czyli "Baltic vodka" , lub czysta z czerwoną kartką zwana "karbidówą", a na zagrychę , kiełbasę zwyczajną po 44 zł za kilogram , o "moskalikach" też pamiętam. Drugim ekskluzywnym sklepem był "Galluks" lub "Galux", gdzie oferowano garnitury , sukienki , a nawet jak można powiedzieć bardziej "po pańsku" , "damskie kreacje".

Re: Przebudowa pawilonu Wyszyńskiego 34

Posted: 22 Oct 2012, 18:14
by Stachu
andrzejs wrote:Na samym końcu (targowiska) były jatki. .
A w "jatkach" kupowano "chabaninę" , jak mawiano o sprzedawanym w nich mięsie . Sprzedawca , najczęściej w zakrwawionym ,brudnym , białym (piszę tak dla jaj) fartuchu z toporkiem w ręku i "ciach" , "ciach" , "chabaninę" i w szary papier pakunkowy i do siatki sznurkowej .Ech "to se ne wrati" , jak mawiają bracia Czesi.

Re: Rynek na pl. Winnicznym.

Posted: 22 Oct 2012, 19:29
by bronx
Kilka zdjęć z naszej galerii, z pl. Winnicznego, obrazujących klimat tego miejsca.
023.jpg
023.jpg (116.86 KiB) Viewed 13157 times
056.jpg
056.jpg (129.76 KiB) Viewed 13169 times
057.jpg
057.jpg (120.95 KiB) Viewed 13148 times

Re: Rynek na pl. Winnicznym.

Posted: 22 Oct 2012, 20:37
by Stachu
izywec wrote:A o targowisku i Placu Winnicznym oraz Browarze to już nikt nie wspomni? Jak dla mnie to będzie już trzecia przemiana tego akurat kawałka mojego maturalnego miasta do którego mam dalej wielki sentyment.
Browar-wejście przez portiernię ,w miejscu gdzie obecnie jest parking "Netto" ,obok portierni brama (po lewej od ulicy , patrząc ) , po prawej rozdzielnia elektryczna , za portiernią dziedziniec na środku , którego znajdowała się dyrekcja oraz zarząd (niewielki parterowy budynek).Wokół dyrekcji rozmieszczone "po kwadracie" budynki produkcyjne , po lewej stronie wysoki budynek w którym znajdowały się :magazyn jęczmienia zwany "wialnią" , kotłownia , w której królował pan Ż., a dalej warzelnia (pracowała tam m.in. moja mama ), pod kierownictwem pani S. W podziemiach "warzelni" znajdowała się leżakownia , dalej "rozlewnia" zwana też "beczkownią" i butelkownia . A na końcu ekspedycja , gdzie królowali pan K. i pan W. Piwowarem był pan D. absolwent tyskiego Technikum Przemysłu Browarniczego . Po przeciwnej stronie "wialni" znajdowały się garaże i warsztaty , gdzie byli zatrudnieni ślusarze , a najważniejszym z nich był pan O. Liznąłem trochę pracy w browarze , ponieważ w czasie wakacji 1967 i 1968 pracowałem tam jako tokarz , ślusarz , konserwator i licho wie co jeszcze , po prostu robiło się wszystko , jak to się mówiło "strzygłem , goliłem , wiązałem krawaty ,wynosiłem dym we wiadrach i rwałem zęby".Pamiętam do dziś , jak uleciał wał z pompy , przywieziono stal i trzy dni go toczyłem , rowek wpustowy , jako że nie było frezarki wykonałem tzw "sposobem" na tokarce. Dostałem wówczas ekstra premię od gł. mechanika. Dawniej w browarze oprócz piwa produkowano oranżadę , pamiętam jej "niebiański smak" i piękny amarantowy kolorek . Oranżadę rozlewano "na butelkowni" , tej samej gdzie rozlewano piwo , pamiętam zatrudnione tam panie , w długich gumowych ,białych fartuchach i białych chusteczkach na głowach.Nalewanie do butelek odbywało się na specjalnej linii , a etykiety naklejano ręcznie , załadunek do skrzynek też ręczny po 25 sztuk . Naprawą beczek zajmowali się bednarze (ich warsztat był bodaj obok kotłowni).Pracownicy browaru mogli odkupić beczki z browaru po 2 zł sztuka . W tamtych czasach posiadanie takiej beczki w domu było niezbędne , ponieważ kisiło się kapustę i ogórki (mało kto dziś to robi , ech gdzie te czasy?).Działało też laboratorium (po lewej stronie od portierni,zaraz obok bramy) w osobnym budynku.Między dyrekcją , a wialnią (mam nadzieję , że pamiętam dobrze) znajdowała się studnia głębinowa , a w niej zanurzona pompa , zwana przez wszystkich "nurkiem" .Przegląd "nurka" robiliśmy zawsze w niedzielę , żeby nie wstrzymywać produkcji.Moje skojarzenia browarne - zapach słodu i niska temperatura w leżakowni i bielutka pianka na leżakowanym piwie. Dyrektorem w latach 60-tych był pan P. Przepraszam , że nie podaję pełnych nazwisk , ale nie wiem czy osoby , które pod pierwszymi literami nazwisk się kryją . życzyłyby sobie tego (lub ich rodziny).

Re: Rynek na pl. Winnicznym.

Posted: 22 Oct 2012, 21:21
by Stachu
"Pożyczam" zdjęcie od Bronxa , by częściowo zilustrować co wyżej napisałem.Wprawdzie to widok z zewnątrz ,a ja opisywałem browar "od środka", ale zawsze lepszy widok niż słowo.

Re: Rynek na pl. Winnicznym.

Posted: 22 Oct 2012, 21:29
by bronx
Piszesz, że był magazyn jęczmienia, czy to znaczy, że w browarze też była słodownia? Czy to był magazyn słodu jęczmiennego?

Co do nazwisk to pomijając szeregowych pracowników, to nazwisko dyrektora czy browarnika (dwóch najważniejszych osób w browarze) wypadało by chyba wręcz podać w pełni.

Zastanawiam się czy browarnik żyje, może była by możliwość dotarcia do niego, namówienia na jakiś wywiad.

Dzięki za te wspomnienia, bardzo ciekawe!

Re: Rynek na pl. Winnicznym.

Posted: 22 Oct 2012, 21:56
by Stachu
bronx wrote:Piszesz, że był magazyn jęczmienia, czy to znaczy, że w browarze też była słodownia? Czy to był magazyn słodu jęczmiennego?

Co do nazwisk to pomijając szeregowych pracowników, to nazwisko dyrektora czy browarnika (dwóch najważniejszych osób w browarze) wypadało by chyba wręcz podać w pełni.

Zastanawiam się czy browarnik żyje, może była by możliwość dotarcia do niego, namówienia na jakiś wywiad.

Dzięki za te wspomnienia, bardzo ciekawe!
Dyrektorem był pan Przelicki lub (Pszelicki), a piwowarem pan Dobka. Wiem , że nie żyje pan Dobka , a losów pana Prz(sz)elickiego nie znam. Z tego co wiem pan Dobka jest pochowany w Tychach , skąd prawdopodobnie pochodził (mówiła mi o tym moja mama).
Jęczmień z wialni trafiał na warzelnię , a słód jęczmienny jako produkt uboczny procesu wytwarzania piwa , był kupowany przez okolicznych rolników i wykorzystywany jako pasza.Słód jęczmienny sprzedawano prosto "z kotła" , był jeszcze parujący , pachnący chlebem i ociekający warem piwnym. Droga przewozu słodu przez rolników, była wyraźnie zaznaczona mokrym śladem.Jeszcze przy okazji napomknę , że piwo i oranżadę rozwożono traktorem Ursus z przyczepą , lub na dalsze trasy ciężarowym "Lublinem". Jeszcze jedno skojarzenie "warzelnia"-błyszczący , miedziany kocioł warzelny ,z okienkiem rewizyjnym i mieszadłem w środku , wejście metalowymi schodkami do wykafelkowanego pomieszczenia , ale najpierw trzeba było szybko przebiec przez przedsionek , gdzie znajdował się "niesamowicie" , ryczący wentylator (odciąg z leżakowni) , gdy byłem dzieckiem . bardzo się go bałem. W warzelni cisza ,mały stoliczek i krzesełko dla pań warzelanych , praca na 3 zmiany. Okna z warzelni wychodziły na "rynek".

Re: Rynek na pl. Winnicznym.

Posted: 22 Oct 2012, 23:03
by bronx
Okay, tylko jeżeli chodzi o proces warzenia; słód nie jest produktem ubocznym a jest podstawowym surowcem[!], i dlatego ciekawi mnie czy jęczmień przychodził do browaru jako zboże i był na miejscu słodowany, czy przychodził już gotowy surowiec. To co odbierali rolnicy to były wygotowane w brzeczce wytłoczyny słodowe, całe dobro zostawało w płynie, w którym później dzięki drożdżom okazywał się najpiękniejszy cud natury, cukry ze słodu zamieniały się w alkohol.

PS. Mało zdjęć jakoś jest z browaru, ciekawe czy coś się w archiwum zachowało, kiedyś była tradycja, że każdy większy zakład państwowy w szczególności prowadzić coś na wzór kroniki, notując ważne wydarzenia, fotki itp.

Re: Rynek na pl. Winnicznym.

Posted: 23 Oct 2012, 05:05
by Stachu
bronx wrote:Okay, tylko jeżeli chodzi o proces warzenia; słód nie jest produktem ubocznym a jest podstawowym surowcem[!], i dlatego ciekawi mnie czy jęczmień przychodził do browaru jako zboże i był na miejscu słodowany, czy przychodził już gotowy surowiec. To co odbierali rolnicy to były wygotowane w brzeczce wytłoczyny słodowe, całe dobro zostawało w płynie, w którym później dzięki drożdżom okazywał się najpiękniejszy cud natury, cukry ze słodu zamieniały się w alkohol.

Jęczmień do browaru przywożono w workach , pisząc o produkcie ubocznym miałem na myśli tzw "słodziny"(taka nazwa funkcjonowała wśród pracowników browaru),czyli jak to nazywasz "wytłoczyny słodowe".Przyznaję wyraziłem się niezbyt precyzyjnie . Byłem na wialni , tylko raz , przy okazji jakiejś awarii i wówczas pierwszy i ostatni raz widziałem ten dział browaru , skojarzenia - poprzegryzane przez myszy worki , kurz i gęste sita stalowe , jako zabezpieczenie przed przedostawaniem się mysz dalej , niż za worek jutowy.Po wysypaniu jęczmienia z worka do zsypu zabezpieczonego sitem , myszki uciekały stamtąd w popłochu do następnych worków napełnionych jęczmieniem.Co do zdjęć , miałem ich kilka , ale robionych w środku m.in. "na butelkowni", ale niestety po kilku przeprowadzkach nie potrafię ustalić "gdzie one zacz są".

Re: Rynek na pl. Winnicznym.

Posted: 23 Oct 2012, 06:21
by andrzejs
Stachu pyta, czy pamiętam ruinę na miejscu której postawiono blok mieszkalny z "Delikatesami" i "Galluxem" na parterze. Pamiętam jedynie szyld z napisem "Gremplarnia i Olejarnia" ale ten wisiał nieco głębiej, na kolejnym chyba budynku w stronę kościoła.

Pamiętam natomiast ten na przeciw bramy browaru. Był najmniej piętrowy, od Żukowej oddzielony niewielkim ogródkiem i płotem. Znajdował się tam salon fryzjerski damsko-męski a przez okno w części damskiej widać czasem było panie siedzące pod suszarkami. Stachu w dzieciństwie bał się wentylatora w browarze, ja zaś za skarby świata nie chciałem iść do tego fryzjera, bo "tam wkładali garnek na głowę".

Tuż za bramą targowiska po obu stronach znajdowały się budki. Po lewej takie z typowym jarmarcznym towarem (piłeczki na gumce wypełnione trocinami i oklejone kolorowym celofanem, koguciki z blachy i takież korkowce) a po prawej najpierw obwarzanki a potem dwie budki z czapkami. Jedną z nich prowadził pan Butkiewicz. którego warsztat mieścił się na 9-go Maja, tuż przy Niezdobnej.

Przez rynek chodziłem często na skróty z domu do miasta po zakupy...

Re: Rynek na pl. Winnicznym.

Posted: 23 Oct 2012, 06:59
by Stachu
andrzejs wrote:Stachu pyta, czy pamiętam ruinę na miejscu której postawiono blok mieszkalny z "Delikatesami" i "Galluxem" na parterze. Pamiętam jedynie szyld z napisem "Gremplarnia i Olejarnia" ale ten wisiał nieco głębiej, na kolejnym chyba budynku w stronę kościoła.

Pamiętam natomiast ten na przeciw bramy browaru. Był najmniej piętrowy, od Żukowej oddzielony niewielkim ogródkiem i płotem. Znajdował się tam salon fryzjerski damsko-męski a przez okno w części damskiej widać czasem było panie siedzące pod suszarkami. Stachu w dzieciństwie bał się wentylatora w browarze, ja zaś za skarby świata nie chciałem iść do tego fryzjera, bo "tam wkładali garnek na głowę".

Tuż za bramą targowiska po obu stronach znajdowały się budki. Po lewej takie z typowym jarmarcznym towarem (piłeczki na gumce wypełnione trocinami i oklejone kolorowym celofanem, koguciki z blachy i takież korkowce) a po prawej najpierw obwarzanki a potem dwie budki z czapkami. Jedną z nich prowadził pan Butkiewicz. którego warsztat mieścił się na 9-go Maja, turz przy Niezdobnej.

Przez rynek chodziłem często na skróty z domu do miasta po zakupy...
Fryzjer znajdował się w parterowym budynku stojącym lekko w głębi w stosunku do reszty budynków sąsiednich(był usytuowany mniej więcej gdzie są obecnie delikatesy, sąsiadował nie bezpośrednio -/była przerwa/ ze sklepem papierniczym) , chodziłem tam się strzyc , tam też kiedyś po przegraniu zakladu z moim sedecznym kolegą Jankiem K. musiałem ostrzyc się "na pałę".Dziś takie strzyżenie , co ja mówię strzyżenie , golenie glowy "na wysoki połysk" to normalka , ale wtedy przez kilka dni byłem pogrążony w nieutulonym wstydzie.Z drugiej strony pierwsze ostrzyżenie głowy na "pałę" , pozwoliło mi lżej znieść podobną ceremonię w dniu 23.04.1970. w Czarnem w JW 4150, gdzie też mnie kompletnie pozbawiono owłosienia , na szczęście tylko na głowie ,reszty nie ruszano (mam na myśli oczywiście włosy "pod pachami"). Co do przejścia przez rynek , to była najkrótsza droga dla mieszkańców ze Slowiańskiej , do kościoła i do centrum miasta i też często tamtędy chodziłem.