Bojowy Oddział Armii

Dyskusje na temat najnowszej, powojennej historii Szczecinka.
Wieniawa
Posts: 26
Joined: 04 Jun 2008, 15:35
Contact:

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by Wieniawa »

Stach wrote:A Jaruzelski codziennie na kolację zjadał gulasz z niewinnych dzieci, pomordowanych w esbeckich lochach.

Jak długo jeszcze będą powtarzane te bzdury?
Skoro wiesz co jest bzdurą a co nie, to mógłbyś się podzielić informacjami. Chętnie się dowiem jaka była prawda. Niestety nierozliczenie się z czerwoną przeszłością tak skutkuje. Nie ma rzetelnych źródeł, z których mógłbym się dowiedzieć co jest 'bzdurą' a co nie. No chyba, że umówimy się, że kol. Stach będzie np. ze względu na swój autorytet ustalał co jest 'bzdurą, ewidentną bzdurą' a co jest 'prawdą a nawet świętą prawdą'.
http://godzislaw.pl" onclick="window.open(this.href);return false;
GIZIO

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by GIZIO »

Stasiu wpier.... gulasz i jeszcze krzyczy repeta.Bić kur.... czerwonych i resztę robactwa. :mrgreen:
Stach
Posts: 3717
Joined: 28 Jan 2007, 23:31

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by Stach »

człowiek widmo wrote:Stasiu, to weź wrzuć dostępne Ci źródła, informacje jak było naprawdę. Wtedy już nie będziesz musiał protestować w temacie UB, SB, itp, co już wielokrotnie czyniłeś "w imię zdrowego rozsądku".
Nie, nie będę przeszkadzał. Miłej zabawy.
Waldek

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by Waldek »

Jak widać autorytet ma jakieś macki na plecach i musi milczeć.
leśny kosiarz
Posts: 277
Joined: 28 Jun 2009, 19:10
Location: Szczecinek

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by leśny kosiarz »

Stach wrote:A Jaruzelski codziennie na kolację zjadał gulasz z niewinnych dzieci, pomordowanych w esbeckich lochach.

Jak długo jeszcze będą powtarzane te bzdury?
Dnia 13 maja 1952 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Koszalinie wyrokiem sygn.Sr 92/52 uznał oskarżonego Romana ........ za winnego tego że był członkiem nielegalnej organizacji mającej na celu obalenie w drodze przemocy ustroju państwa polskiego.Zan czyn sąd skazał go na kare 5 lat więzienia z jednoczesną utratą praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres jednego roku oraz orzekł przepadek całego mienia.

Stachu powiedz to mojemu dziadkowi który przez 5lat pierdział w pasiaki a dwóch jego kumpli dostało kare śmierci.

Może za dużo tych czterech pancernych.
Stach
Posts: 3717
Joined: 28 Jan 2007, 23:31

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by Stach »

No, leśny, bardzo fajnie zmieniłeś wymowę mojego komentarza dotyczącego bzdur na temat Kwaśniewskiego. Możesz być dumny.

PS. A posługiwania się skazanym dziadkiem jako argumentem komentował nie będę.
leśny kosiarz
Posts: 277
Joined: 28 Jun 2009, 19:10
Location: Szczecinek

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by leśny kosiarz »

Warto poczytać i posłuchać.
http://podziemiezbrojne.blox.pl/html/13 ... tml?165911" onclick="window.open(this.href);return false;
leśny kosiarz
Posts: 277
Joined: 28 Jun 2009, 19:10
Location: Szczecinek

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by leśny kosiarz »

Stach wrote:No, leśny, bardzo fajnie zmieniłeś wymowę mojego komentarza dotyczącego bzdur na temat Kwaśniewskiego. Możesz być dumny.
Stachu bardzo chętnie słuchałem opowieści mojego dziadka na temat tamtych czasów i bardzo chętnie posłucham ciebie,skąd wiesz że to bzdury,podziel się swoją wiedzą.
Stach
Posts: 3717
Joined: 28 Jan 2007, 23:31

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by Stach »

Se ostatniego Gontarczyka chociażby poczytaj. O artykule w każdej gazecie piszą i w TV mówią, więc z namiarami nie będzie problemów.
User avatar
człowiek widmo
Posts: 738
Joined: 04 May 2005, 22:00

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by człowiek widmo »

Nie, nie będę przeszkadzał. Miłej zabawy.
No to trzymaj się tego co napisałeś powyżej.
Bahnhofstraße
Gregor
Posts: 241
Joined: 23 Mar 2005, 17:11
Location: Szczecinek

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by Gregor »

Stach wrote:No, leśny, bardzo fajnie zmieniłeś wymowę mojego komentarza dotyczącego bzdur na temat Kwaśniewskiego. Możesz być dumny.

PS. A posługiwania się skazanym dziadkiem jako argumentem komentował nie będę.
Bzdry na temat ojca Pana K....??? Bo co? Bo żaden historyk nie podjął się ze strachu poważnego opracowania na ten temat? To od razu mamy traktowac to jako bzdury? Zeznania naocznych świadków, ludzi którzy żyli wtedy i mieli ze Stoltzmanem do czynienia są zapewne godne uwagi. Warto by niezależni historycy się temu przyjrzeli zamiast pisać coraz to nowe książki na wciąż te same tematy, często sięgając do źródeł w postaci książek wydanych w czasach PRL (oczywiście nie uogólniam do wszystkich)
Waldek

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by Waldek »

Prawda zawsze rodzi się w bólach.
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5469
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by bronx »

http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,84 ... ortaz.html" onclick="window.open(this.href);return false;
szczecin.gazeta.pl wrote:Zawsze stawiałam pięć świeczek. Reportaż
- reportaż Edyty Wnuk


Kiedy tego lata, całkiem przez przypadek, usłyszała w telewizji szczecińskiej, że IPN odnalazł mogiły żołnierzy BOA, przeżyła szok. Jak to możliwe, skoro o ich istnieniu wiedziały tylko rodziny, a formalnie tych grobów nie było!

Trumny będą trzy, maleńkie, czarne, w pełni ekologiczne (znak czasu!), okryte biało-czerwoną flagą. Fachowo nazywane są sarkofagami i służą właśnie do takich przypadków. Spoczną we wspólnym grobie na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie w kwaterze wojennej żołnierzy Wojska Polskiego. W każdej będzie to, co specjaliści medycyny sądowej wydobyli z dołów, do których przed 61 laty zakopano ciała młodych mężczyzn z roztrzaskanymi pociskiem głowami.

Nie będzie tego dużo: czaszki, trochę kości, guziki wojskowe ostatniego ubrania, strzęp materiału kurtki mundurowej, fragment podeszwy butów. I mały bursztynowy krzyżyk.
Honorowa asysta wojskowa ma być zadośćuczynieniem za lata pogardy.

Bez grobu, bez imienia

Było ich pięciu: Wacław Borodziuk lat 23, Edward Kokotko lat 29, Zenon Łozicki lat 20, Waldemar Klimczewski lat 20, Edward Kosieradzki lat 20. Wszyscy byli członkami Bojowego Oddziału Armii, walczącego po wojnie z komunistycznym porządkiem.

Trzej pierwsi zostali zabici 4 grudnia 1948 r. o 5.15, pozostali - żyli pół godziny dłużej. Tak zapisano w aktach...

Od prawie stu dni wiedzieli, że zginą. Jak żołnierze przed plutonem egzekucyjnym wroga, czyli legalnej władzy.

Plutonu nie było. W więzieniu przy Kaszubskiej w Szczecinie wyroki śmierci wykonano tzw. strzałem katyńskim w tył głowy. Może w celi, a może na schodach. Pewno zmarli natychmiast, jedynie Łozicki kosztował zabójców dodatkową kulę.

Na pewno ostatnie, co usłyszeli, to zgrzyt klucza (więźniowie tamtej doby wspominają to jako koszmar, za którym czaiło się niewiadome: po co przyszli) i seria obelg, do których przywykli w czasie śledztwa.

Zakopano ich dwa dni później w kącie szczecińskiego cmentarza, gdzie od zawsze grzebano samobójców. Bez grobu, bez imienia, bez krzyża.

Trzy kobiety

- W grudniu '48 trzy kobiety: moja mama, jej ciotka Zofia (matka Łozickiego) i nasza kuzynka Ewa Tkaczuk pojechały do Szczecina szukać grobów. Mama dała w łapę grabarzowi i on zaprowadził je na miejsce. To był płaski teren, bez uformowanych mogił, jedynie ze śladami kopania. Grabarz wskazał, gdzie była najdłuższa skrzynia, więc matka Łozickiego uznała, że to musi być jej syn - Zenek miał prawie dwa metry. Obok powinny być groby pozostałych - mówi Stefania Giedrys-Kalemba, córka chrzestna i siostrzenica Łozickiego.

Na te groby chodzi od 45 lat, a dokładnie od chwili rozpoczęcia studiów w Pomorskiej Akademii Medycznej (dziś jest tu profesorem, kieruje Katedrą i Zakładem Mikrobiologii i Immunologii). Porządkuje, przynosi kwiaty, zapala znicze pod krzyżem z bardzo wyblakłą tabliczką z imieniem i nazwiskiem Zenona Łozickiego, który postawił tu wiele lat temu jego ojciec. Na nagrobek zgody nie dostała.

- W latach 90. chciałam wykupić mogiłę Zenka, by uchronić ją przed likwidacją - wcześniej próbował tego jego ojciec Feliks, później mój ojciec - ale nie mogłam, bo nie było jej w ewidencji - mówi. - Pani z administracji cmentarza, życzliwa, przyniosła księgi. Oglądałyśmy je bardzo wnikliwie. Nic, żadnego zapisu. Na koniec powiedziała, że muszę się liczyć z tym, że na miejscach, o które pytam, może być z czasem pochowany ktoś inny. Niestety, miała rację. Mniej więcej 10 lat temu przyszliśmy z mężem na Wszystkich Świętych i grobu Klimczewskiego nie było, a w jego miejscu nowy pochówek. Ale ja zawsze stawiałam pięć świeczek. Na grobie Zenka i sąsiednich.

Czerwona kokarda zakazana

Kiedy tego lata, całkiem przez przypadek, usłyszała w telewizji szczecińskiej, że IPN odnalazł mogiły żołnierzy BOA, przeżyła szok. Jak to możliwe, skoro o ich istnieniu wiedziały tylko rodziny, a formalnie tych grobów nie było!

- Księgi cmentarne były wielokrotnie przepisywane i zapewne pani profesor nie pokazano tej właściwej - mówi dr Marcin Stefaniak, dyrektor szczecińskiego oddziału IPN. - Nawiasem mówiąc, znam wiele podobnych przypadków, kiedy rodziny nie mogły odnaleźć grobów na Cmentarzu Centralnym właśnie z powodu tej "podwójnej" ewidencji. Na nasze oficjalne pismo do zarządu cmentarza w lipcu 2008 r., że poszukujemy miejsc pochówku ofiar reżymu komunistycznego, straconych z wyroków Wojskowego Sądu Rejonowego w Szczecinie, ze wskazaniem nazwisk i daty egzekucji, otrzymaliśmy po miesiącu odpowiedź z lokalizacją grobów. Poszukiwania te to realizacja projektu badawczego dotyczącego podziemia niepodległościowego na terenie północno-zachodniej Polski. Zaczęliśmy od BOA, to pierwszy etap poszukiwań osób straconych z przyczyn politycznych. W sierpniu 2008 r. zleciliśmy badania identyfikacyjne Zakładowi Medycyny Sądowej PAM.

S. Giedrys-Kalemba: - Chciałam być przy ekshumacji. Niesłychanie mnie to nurtowało. Ciągle śniły mi się obrazy z dzieciństwa.

Jej ojciec Adam Giedrys, nieżyjący już znany astronom-samouk ze Szczecinka, należał do oddziału BOA. Za posiadanie broni - bo tylko to udało się mu udowodnić - dostał pięć lat.

- Miałam dwa lata, kiedy on poszedł do więzienia, a chrzestny został rozstrzelany. Mama jeździła do ojca do Wronek, a wujek-dziadek Feliks Łozicki - na grób syna do Szczecina. Ojciec wyszedł w 53. roku z gruźlicą nerek. I wtedy, i później bardzo mało opowiadał, jeśli już to hasłowo: ten siedział, ten rozstrzelany. Bez szczegółów. To były sprawy między dorosłymi. Pamiętam, że przychodził m.in. Stanisław Basiewicz (jeden z członków BOA, skazany na 14 lat). Dzieci wtedy wypraszano.

W latach 50. była świadkiem rozmowy w piekarni w Szczecinku przy ul. Kościuszki 8. Klient pytał piekarza: "To tu mieszkają ci bandyci?". Piekarz potwierdził. - To nie było jeden raz.

Nie bardzo wiedziała, co o tym myśleć, jaka to karta w dziejach rodziny. - Rozbój i bandytyzm, jak oficjalnie mówiono, czy patriotyzm i bohaterstwo - jak słyszałam od bliskich?

Nie dostała zgody ojca na wstąpienie do harcerstwa. - Zakaz obejmował wszystko, co wiązało się z ustrojem - wspomina. - Miał tak silne przeżycia z procesu, że do 18. roku życia nie mogłam nosić nic czerwonego - ani wstążki, ani bucików, nic zupełnie. Więc ja, kiedy już ukończyłam te 18 lat, kupiłam sobie czerwoną włóczkę i zrobiłam sweter.

Bo to boli

Czesław Soroko z Wartkowa ma dziś po osiemdziesiątce i drży mu głos. Jako współpracownik BOA dostał 14 lat, odsiedział pięć, też we Wronkach (tam z kawałków gazety w wychodku dowiedział się, że Rokossowski został marszałkiem Polski). Tacy jak on musieli zostawić w depozycie pieniądze na trumnę - kiedy drożało drewno, trzeba było dopłacić. Wyszedł z ciężką gruźlicą. - Ojciec po mnie przyjechał, z więzienia wynieśli mnie na noszach. W domu ratowali mnie borsuczym tłuszczem z mlekiem. Borsuczy tłuszcz to lek na wszystko - mówi.

Z Łozickim znali się jeszcze z Syberii. - A właściwie z transportu, przychodziłem do niego na karty, po dachu, bo był w wagonie przy parowozie, a ja w czternastym. Wysoki, przystojny, brunet, włosy mu się falowały. Nie było sposobu, żeby się którejś nie podobał. Zapalczywy był, straszny antykomunista, ale nie ma się mu co dziwić - najpierw Sowieci wywieźli mu na Sybir ojca, potem jego z matką i ciotką. Już po wojnie w lasach tucholskich było rządowe polowanie z marszałkiem Rolą-Żymierskim. Nasi mieli tam szkolenie i Zenek namierzył Żymierskiego, chciał do niego strzelać.

W Koszalinie spotkali się znowu (Łozicki chodził tu do szkoły mechanicznej). Trenowali strzelanie. Pogadali, że zmienią ustrój: - Byliśmy pewni na sto procent!

A dziś?

- Borodziuk? Poturbował strażnika, który go prowadził.

- Kokotko? Ubowcy zabrali mu ubranie, dali jakieś łachy, żeby wyglądał jak dziad.

- Klimczewski? Dwaj bracia byli w oddziale, ale już nie pamiętam...

- Kosieradzki? Uczył się na mechanika...

Tyle pamięta.

- A ja? Jak już wyszedłem z więzienia, to o żadnej konspiracji nie myślałem. Wyłączyłem się, zająłem się życiem. Nie chcę wspominać, bo to boli.

Syn ich dowódcy Stefana Pabisia - Zygmunt - mieszka w Gdańsku. Mówi, że napisał książkę o BOA i właśnie zastanawia się, jak ją wydać. Ojciec zmarł w 2005 r., zdążył wypytać go o wszystko.

- W czasie wojny byłem w oddziale nieformalnym łącznikiem, nosiłem pocztę - mówi. - Kokotko i Borodziuk mieszkali jakiś czas u nas w Szczytnie. Została broń, której nie znaleziono przy rewizji, ja ją im wydałem. Oni nie widzieli dla siebie miejsca w codziennym życiu. Cały czas byli w walce, w BOA od samego początku.

Przypomina sobie, że brat Kokotki, który wrócił z Syberii, kolejarz w Szczytnie, pojechał do Szczecina po rzeczy rozstrzelanego. - Dostał wezwanie z więzienia, żeby się zgłosił - mówi Pabiś.

Waldemar Klimczewski, o którym tak niewiele wiemy (podobno w Szczecinku do dziś krąży plotka, że był w... UPA), podjął próbę ucieczki z więzienia, z przydziałowego chleba zrobił atrapę pistoletu.

Trzech z piątki

28 sierpnia 2009 r. było chłodno. Ekipa ekshumacyjna rozpoczęła pracę rano.

Pierwszy wykop okazał się mylny, znalezione szczątki należały do kobiety - Róży Witman. Otwarto mogiłę z krzyżem i tabliczką imienną Łozickiego (w dokumentacji cmentarnej oznaczoną jako miejsce Borodziuka) i - wobec braku usypanej mogiły - miejsce, które wskazał georadar. W obu leżały kości mężczyzn. Ich czaszki miały w potylicy otwór.

29 września wydobyto szczątki trzeciego, też z dziurą w głowie.

Ostatnia próba miała miejsce 10 października - wciąż do znalezienia pozostało dwóch z piątki żołnierzy BOA. Georadar wskazał miejsce, ale już wstępne oględziny pozbawiły badających nadziei: nie stwierdzono żadnych widocznych uszkodzeń szkieletu mogących być przyczyną śmierci. Poszukiwania rozciągnięto na przedłużenie rzędu grobów, ale w niszy grobowej nie znaleziono ani kości, ani trumny.

Łozickiego znaleziono pod ławeczką. Był w miejscu innym, niż sądzili bliscy. Pod krzyżem i tabliczką z jego nazwiskiem leżał Borodziuk (też wysoki, stąd omyłka grabarza).

Obok niego Klimczewski.

Na Klimczewskim jest nowy grób, rodzina nie zgodziła się na ekshumację, więc pozostanie już na zawsze tam, gdzie go złożono 61 lat temu.

Borodziuk i Kokotko jak za życia obok siebie. Śmierć rozdzieliła ich z pozostałymi, leżą w drugim rzędzie.

Gdzie Kosieradzki - nie wiadomo. Wiadomo tylko, że został stracony razem z pozostałymi, ale na jego temat księgi cmentarne milczą.

Tylko guziki...

Dr Andrzej Ossowski z Zakładu Medycyny Sądowej PAM w Szczecinie mówi o złym stanie zachowania kości czaszek oraz śladach tzw. wkopów rabunkowych. Ze sporządzonej przez Zakład ekspertyzy wynika, że wszyscy "zginęli od postrzałów, w tym zaobserwowano postrzały w tył głowy", Łozicki dostał dodatkowo drugi w czoło, miał też połamaną lewą rękę, a Kokotko pogruchotaną prawą.

- Nie zginęli od kul plutonu egzekucyjnego, ale w celi lub na korytarzu. To były strzały z broni krótkiej w potylicę, w jednym przypadku także w czaszkę od czoła - mówi dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z wrocławskiego IPN (od lat prowadzi poszukiwania miejsc pochówku ofiar komunizmu w Polsce). - Pluton nie strzela w głowę, ale w najszersze miejsce, w okolice serca. Takie egzekucje metodą katyńską od jesieni 1948 r. w Szczecinie były już normą.

- Pełna identyfikacja na podstawie DNA nie jest możliwa, bo nie mamy od kogo pobrać materiału genetycznego do badań porównawczych [powinni to być rodzice lub dzieci, w najgorszym razie rodzeństwo. Rodzice nie żyją, dzieci nie mieli, a rodzeństwa nie udało się odnaleźć - EW]. Metody antropologiczne nie są zbyt dokładne, dlatego przy identyfikacji korzystaliśmy z dokumentacji cmentarnej i historycznej. Ale zarezerwowaliśmy fragmenty kości udowych do badań genetycznych, na wypadek, gdyby kiedyś rodziny się znalazły - informuje dr Ossowski..

Bardzo pomocne były dokumenty archiwalne zachowane w IPN: głównie akta śledztwa i Wojskowego Sądu Rejonowego w Szczecinie. Zapisano w nich wiek i wzrost, budowę ciała, a te dane zostały skonfrontowane z wynikami analizy szczątków szkieletowych. I wszystko się zgadzało: księgi cmentarne nie kłamały.

W grobie Borodziuka znaleziono fragmenty podeszew butów, strzęp materiału munduru i ażurową klamrę od pasa.

Przy Kokotce - skrawek kurtki mundurowej oraz sześć cynkowych guzików z orłem, identycznych jak te na więziennej fotografii.

Przy Łozickim - fragment materiału, cztery stalowe guziki - też uwieczniło je aresztanckie zdjęcie - i bursztynowy krzyżyk.

Dziesięć guzików stalowych i cynkowych z orzełkiem, klamerka i krzyżyk, materialne dowody tego, że byli żołnierzami, mieszczą się w męskiej dłoni.

"Młodzi chłopcy o dzikich instynktach"

- Prowadzili nierówną, dramatyczną i skazaną na klęskę walkę z systemem, który uznali za nową okupację. Była to także walka o nadzieję i oczekiwanie na spodziewany wówczas powszechnie wybuch trzeciej wojny światowej. Dziś organizacja ta uznawana jest za największą tego typu grupę działającą na Pomorzu Zachodnim - mówi dr Radosław Ptaszyński ze szczecińskiego IPN. - Faktem jest, że działania BOA były niezwykle radykalne. Nie jest wciąż jasne, w jaki sposób władze wpadły na ich trop. Wersja ówczesnej propagandy mówi o znalezieniu w samochodzie członka oddziału papierka od cukierka - a takie sprzedawano w spółdzielni, na którą przeprowadzili napad. Nawiasem mówiąc, papierek ten jest w aktach sprawy. W innej wersji zdradziła aresztowana łączniczka, która - aresztowana przez UB - poszła na współpracę.

Była nią Regina Mordas-Żylińska, ps. "Regina", w czasie wojny dzielna łączniczka V Brygady Wileńskiej AK mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", po wojnie aktywnie organizująca działalność konspiracyjną. "W śledztwie ujawniła, że na terenie Bobolic działa nielegalna organizacja BOA pod dowództwem Pabisia Stefana, która współpracuje z "Łupaszką" i wspólnie dokonują wrogich aktów - czytamy w dokumentach IPN - Dane te pozwoliły organom bezpieczeństwa na przeprowadzenie w dniu 18 maja 1946 r. akcji przeciwko członkom WiN w Bobolicach. W toku dalszego rozpracowania operacyjnego i w oparciu o uzyskane dane od Reginy w dniu 5 lipca 1946 r. w Szczecinku aresztowani zostali ( )" - i tu następuje lista nazwisk członków i współpracowników BOA. UB woziło ją po terenie, by wskazała miejsce pobytu "bandy", magazyny broni. Pracowicie, w duchu oczekiwań, pisała ich charakterystyki, podsumowując: "przeważnie są to młodzi chłopcy o dzikich instynktach".

"Zbrodnicza Boa nie wyślizgnęła się z rąk sprawiedliwości"

Tak szczecińska prasa zapowiadała codzienne relacje z sali sądowej. O Edwardzie Kokotce, nazywanym teraz "szarą eminencją bandy", pisano, że jest "okazem typowego polskiego wieśniaka zza Buga, a sumiasty wąs nadaje mu poczciwy wygląd i nikt by go nie posądził o przeszłość, której by się nie powstydził żaden gangster amerykański". Zenon Łozicki "wykazuje wybitne nasilenie nienawiści do Polski Ludowej i przestępczej działalności", Waldemar Klimczewski jest "typem wybitnie zdegenerowanym". Wacław Borodziuk "cichym, łamiącym się głosem opowiada dzieje swojej kariery przestępczej, która przedstawia się, można powiedzieć imponująco", bo "zajmował się rzemiosłem bandyckim", "z zimną krwią i bez wahania mordował i rabował członków partii obozu demokratycznego i funkcjonariuszy obozu demokratycznego, nie gardząc jednocześnie rabunkiem osób prywatnych. Każdego członka partii robotniczej uważał za wroga i dążył do pozbawienia go życia lub co najmniej zniszczenia materialnego". Edward Kozieradzki, uczeń koszalińskiego gimnazjum mechanicznego, to "bandyta bez jakiejkolwiek skruchy". Wszyscy mają za sobą "przeszłość polityczną, byli w AK, byli w WiN, występowali przeciwko rządowi demokratycznemu".

Wiele lat później, ci z ówczesnych oskarżonych, którzy ocaleli, opowiedzieli prokuratorowi Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku o tym, co spotkało ich w śledztwie. Zeznania Kazimierza Pieńkowskiego, Adama Giedrysa i Tadeusza Goździka to zapis dobrze dziś znanego katalogu przemocy i bezprawia: całonocne i całodzienne przesłuchania, stójki, pozbawianie snu, bicie, sadzanie na nodze odwróconego taboretu stołka i z zaskoczenia wykopywanie go. A. Giedrysowi śledczy złamał nos ciosem rękojeści pistoletu. T. Goździkowi deptał wojskowymi butami po palcach gołych nóg i zmuszał do przyznania się, łamiąc palce zamykaną szufladą. Wszystkich straszono śmiercią i nie szczędzono wyzwisk.

Tą metodą śledczy osiągali wszystko, czego potrzebowali: także przyznanie się do niepopełnionych win.

Ewa Żbikowska, dawniej Tkaczuk, siostra Jana, członka BOA skazanego na dwa lata, przyjechała ze Szczecinka na proces, siedziała na sali obok rodziców Łozickiego i żony Giedrysa, pamięta też siostrę Klimczewskiego Teresę. Rozprawy trwały od poniedziałku do piątku i codziennie sala ówczesnej Wojewódzkiej Rady Narodowej przy pl. Niezłomnych w Szczecinie, dziś Filharmonii, była pełna. - Widownia reagowała różnie. Jedni krzyczeli do oskarżonych: "bandyci, mordercy!", a inni "niech żyją, dobrze robili!", ale wtedy sędzia groził, że każe opróżnić salę. Kiedy ładowano ich do więźniarek tłum je obstępował i znów były okrzyki: i takie, i takie.

Biały koń, czarna legenda

Dr Zenon Kachnicz, historyk z Politechniki Koszalińskiej, zainteresował się naukowo BOA w latach 90., a sentymentalnie - dużo wcześniej. - Urodziłem się w Bobolicach i od dziecka słyszałem, że gdzieś tam, na Górze Orła, był jakiś oddział. Podobno któregoś dnia wkroczył do miasta, ktoś jechał na białym koniu - wiele fantazji w tym było, a jak działało na wyobraźnię! Ale stały też pomniki zabitych: sekretarza PPR i dwóch oficerów UB, rozstrzelanych przez żołnierzy "Żelaznego". I to już były fakty. A także dowód, że tu się coś działo.

To jemu Kazimierz Pieńkowski ps. Kruk ze Szczecinka (skazany na sześć lat więzienia), członek BOA, opowiedział przed laty o swoim udziale w konspiracji w obwodzie wołkowyskim i na Pomorzu. - Zadzwonił do mnie, bo przeczytał w "Głosie Koszalińskim", że przygotowuję książkę o organizacjach niepodległościowych i poszukuję ich członków. Przyjął mnie w swoim mieszkaniu, przy naszej rozmowie była jego żona i syn. On się bardzo wzruszył, a oni po raz pierwszy usłyszeli, że to, gdzie był, to nie żadna banda, ale niepodległościowa, patriotyczna organizacja podziemna.

W 1995 r. został zrehabilitowany, a udział w BOA i więzienie uznano za walkę o niepodległość i suwerenność Polski.

- Dziś jednym słowem ocenić, czy wszystkie akcje były słuszne i właściwie wykonane, zgodnie z duchem patriotyzmu i zasadami walki, jest bardzo trudno. Przez wiele dziesięcioleci dominowało myślenie: gdyby tych "bandytów" wykończono szybciej, byłby spokój. Nawet w Bobolicach mieli niewielkie poparcie mieszkańców. W czasie promocji mojej pierwszej książki o podziemiu niepodległościowym "Walczący w mroku" wielu uważało, że lata 40. to był czas, kiedy trzeba było przede wszystkim odbudowywać ze zniszczeń, tworzyć zręby państwa - jakakolwiek by ta Polska była. Ale jeden z miejscowych opowiedział mi o balu sylwestrowym w 1945 r. Śpiewano pieśni Ludowego Wojska Polskiego, gdy nagle wstał ktoś z BOA i zaintonował "Czerwone maki na Monte Cassino". Na chwilę zaległa cisza, a potem cała sala śpiewała z nim. Nie jestem pewien, czy to prawda, ale jeśli nieprawda, to bardzo ładna.

Od kilkunastu lat na cmentarzu komunalnym w Bobolicach, w alei Pojednania, wśród innych jest tablica poświęcona żołnierzom BOA.

Heroizm tych, którzy się nie poddali

Jeszcze w latach 80. oddział był w Koszalińskiem sztandarowym przykładem krwawej reakcyjnej bandy politycznej o rabunkowym i zabójczym charakterze działania.

Pisał w tym duchu płk MO Stefan Sokołowski, a jego artykuł "BOA - synonim zbrodni" w 1985 r. ukazał się aż w dwóch publikacjach. Morze atramentu wylali na ten temat reżymowi historycy i dziennikarze. Źródłem wiedzy były dla nich informacje i zeznania "Reginy", znanej ze swej nieokiełznanej wyobraźni i zwyczajnego kłamania (z tego powodu SB zrezygnowało z jej usług jako agentki ).

Dr Marcin Stefaniak: - Kiedy się czyta akta, widać wyraźnie, że przypisano im wiele pospolitych przestępstw kryminalnych dokonanych w okolicy. To byli bardzo młodzi ludzie, działali w pełnym przekonaniu, że walczą z wrogiem o niepodległą, wolną od sowieckiej dominacji Polskę. W przeciwieństwie do konspiracji wojennej mieli znacznie mniejsze poparcie miejscowej ludności, stąd zapewne ich determinacja. Ale też i walka z nimi znacznie liczniejszych sił bezpieczeństwa była bezwzględna. Po okrutnym śledztwie i propagandowym procesie, który był demonstracją siły władzy, zostali rozstrzelani i zakopani praktycznie na śmietniku. Chcemy pokazać heroizm tych młodych ludzi, którzy się nie poddali, godnie ich pochować i upamiętnić.

***

10 grudnia o godz. 11 na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie odbędzie się uroczystość pochówku szczątków doczesnych Wacława Borodziuka, Edwarda Kokotki i Zenona Łozickiego, żołnierzy Bojowego Oddziału Armii, formacji wojskowej podziemia niepodległościowego, ofiar terroru stalinowskiego.
User avatar
slawojur
Posts: 43
Joined: 16 Apr 2009, 18:50
Location: szczecinek

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by slawojur »

Chwała Im!
User avatar
robot humano
Posts: 1047
Joined: 09 Oct 2006, 11:18

Re: Bojowy Oddział Armii

Post by robot humano »

bronx wrote:http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,84 ... ortaz.html

Dr Marcin Stefaniak: - Kiedy się czyta akta, widać wyraźnie, że przypisano im wiele pospolitych przestępstw kryminalnych dokonanych w okolicy. To byli bardzo młodzi ludzie, działali w pełnym przekonaniu, że walczą z wrogiem o niepodległą, wolną od sowieckiej dominacji Polskę. W przeciwieństwie do konspiracji wojennej mieli znacznie mniejsze poparcie miejscowej ludności, stąd zapewne ich determinacja. Ale też i walka z nimi znacznie liczniejszych sił bezpieczeństwa była bezwzględna. Po okrutnym śledztwie i propagandowym procesie, który był demonstracją siły władzy, zostali rozstrzelani i zakopani praktycznie na śmietniku. Chcemy pokazać heroizm tych młodych ludzi, którzy się nie poddali, godnie ich pochować i upamiętnić.

***
Taki drobiazg na marginesie - opis powyżej pasuje jak ulał do znakomitej większości ludzi nazywanych dziś publicznie terrorystami.
Post Reply