Każdy region bądź miasto na przetrzeni lat wykształciło w swojej społeczności pewne zwyczaje i słownictwo charakterystyczne tylko dla tego obszaru. Ma to odniesienie zwłaszcza do "historycznych ziem polskich", ale pewne przykłady można też zauważyć na ziemiach zachodnich. A jak sprawa wygląda u nas?
Temat proponuję potraktować leciutko.
Szczecineckie regionalizmy.
- człowiek widmo
- Posts: 738
- Joined: 04 May 2005, 22:00
Dla spotkanych przeze mnie Pyrusów i Ślązaków całkiem enigmatyczną
rzeczą była np. gra w noża. Wszystkie te "zegarki", "szmyrgle" i "łokietki".
Inna sprawa to słownictwo- pierwszy z brzegu przykład - powszechnym jest mówienie w Szczecinku na paczkę fajek -rama albo ramka.
I tak dalej i tym podobne...
rzeczą była np. gra w noża. Wszystkie te "zegarki", "szmyrgle" i "łokietki".
Inna sprawa to słownictwo- pierwszy z brzegu przykład - powszechnym jest mówienie w Szczecinku na paczkę fajek -rama albo ramka.
I tak dalej i tym podobne...
Bahnhofstraße
- urodzony_białym
- Posts: 115
- Joined: 17 Dec 2006, 10:24
- Location: całe życie Szczecinek
- Contact:
- człowiek widmo
- Posts: 738
- Joined: 04 May 2005, 22:00
Przyjeżdżam 21.05 więc czekaj cierpliwie.mcselon wrote:Ja w Poznaniu miałem podobne przeboje z moim szczecineckim " o tak o/ o tako". Zawsze mi to wypominali...
Dlatego jestem już tu a nie tam:) Czekam na Ciebie Simone.
Pojechane po bandzie.Simone już się przemalował i nie wróci...
Ej, nie rozmywamy.
Bahnhofstraße
- człowiek widmo
- Posts: 738
- Joined: 04 May 2005, 22:00
Eee... Simone. Ramka, to słowo, które przyjęło się za moich młodych lat, kiedy jeszcze "jaraliśmy Sporty". Pochodzi ono z grypsery i być może wydostało się z naszego ZK. Czasem więźniowie pracowali w okolicach ZK i prosili przechodzących o papierosa, a bardziej wymagający o całą paczkę. Brzmiało to - "kopsnij ramkę szlugów". Młodzieży się spodobało i zostało.
A jeżeli chodzi o język "szczecinecki", to zawsze uważałem, że mamy bardzo mało naleciałości regionalnych. Z prostego względu - w takim tyglu, jaki tu powstał po wojnie, musieli porozumiewać się "uniwersalną" polszczyzną, bo by się ludzie nie dogadali.
A jeżeli chodzi o język "szczecinecki", to zawsze uważałem, że mamy bardzo mało naleciałości regionalnych. Z prostego względu - w takim tyglu, jaki tu powstał po wojnie, musieli porozumiewać się "uniwersalną" polszczyzną, bo by się ludzie nie dogadali.