Re: Stalag II B w Hammerstein (Czarnem).
Posted: 03 Apr 2010, 13:49
Teraz powrót do głównego tematu, czyli obozy jenieckie w Czarnem, a ściślej Stalag nr 315 dla Rosjan (patrz: Ich werde es nie vergessen. Briefe sowjetischer Kriegsgefangener 2004-2006, ChLinks, Berlin 2007
(wspomnienia W. Tołkaczowa i S. Połtawczenki: m.in. s. 53, 56, 70 - patrz fragment Google Books:
Władimir Michajłowicz Tołkaczow
Białoruś, Obwód brzeski 6.11.2005
[służył na Białorusi jako felczer w szpitalu polowym w Lidzie, do niewoli dostał się w czerwcu 1941 r.]
"Teraz szło się z obozu do obozu: Mołodeczno, Lida, Grajewo, Suwałki, a 25.11.1941 byłem w obozie Hammerstein (wydaje mi się, że miał numer 315, a mój numer osobisty to 13213), komendant nazywał się Lemke.
Najpierw w obozie było 28 000 jeńców, na wiosnę 1942 tylko jeszcze 5000 (tę liczbę otrzymałem od Lifszyca z Mińska). Warunki były straszne: głód, choroby, wszy, tyfus itd. My, ja i mój krajan z Mołodeczna, Wassilij Stiepanowicz Damanskij, zamierzaliśmy zwiać. Uciec z obozu to było niemożliwe, więc trzeba było się zameldować do pracy u jakiegoś chłopa. Wieczorami wychodziliśmy z baraku i obserwowaliśmy gwiazdozbiory na wschodzie, pytaliśmy uciekinierów, którym się nie udało, jak zostali złapani. W marcu złożyłem w Gestapo [wg przypisu chodziło raczej o komendanturę obozu] podanie o przydział do pracy. Obiecano, że podanie zostanie rozpatrzone i o wyniku zostaniemy poinformowani.
Następnego dnia zostałem wezwany do kierownika izby chorych (Revierleiter). Podoficer zapytał mnie, gdzie wcześniej pracowałem i czy naprawdę chcę pracować na roli. Potwierdziłem i otrzymałem pracę. Powierzono mi bronę i kazano zabronować ziemię wokół baraków. Pracowałem pilnie, nikt mnie nie poganiał, ale też nie kontrolował, robiłem więc sobie przerwy na odpoczynek. Na drugi dzień podoficer mnie zapytał, czy pozostaję przy moim zamiarze. Potwierdziłem. Na trzeci dzień wrzeszczał na mnie z powodu mojego uporu, zwymyślał mnie i odesłał precz. Tydzień później utworzono grupę do pracy u chłopów. Dzięki pomocy rosyjskiego lekarza Soprunowa byłem razem z 20 innymi ludźmi u gospodarza Clemensa Flatowa we wsi Barkenfelde, powiat Schlochau. To było w połowie marca. Po dwóch i pół miesiąca pracy wyrwalismy kraty okienne i uciekliśmy w piątkę w kierunku ojczyzny. Szliśmy tylko nocą. Po 72 dniach spotkaliśmy partyzantów w Ljubanszczinie koło Słucka, 17.8.1942.
[w oddziale walczył 2 lata, po wojnie został lekarzem]
Hammerstein: Zima 1941-1942. Pewnego dnia rano my, sanitariusze z izby chorych, zostaliśmy ustawieni w dwuszeregu i wyprowadzono nas na wolny plac. Obok maszerowało 33 policjantów, również jeńców, którzy na piersiach nosili tarcze z napisem "Policja" po rosyjsku. Mieliśmy ściągnąć płaszcze. Zostaliśmy przeszukani, potem znowu nas ustawiono, a przed nami stanęli policjanci. Padł rozkaz: "Równym krokiem marsz!". Potem: "Biegiem marsz!" W czasie biegu policjanci podstawiali niektórym nogi,ludzie padali, kolumna się mieszała. Dla policjantów był to powód, żeby nas bić. Bili nas batami, pałkami, pięściami. "Wstawać!" "Biegiem marsz!" "Czołgać się!" I bili, bili. Wielu krwawiły twarze. "Wszyscy jesteście komunistami. Dupę lizaliście Stalinowi." Czołgalismy się. Oni nas bili. Jeden trafił mnie w nos, który zaczął krwawić, padłem na ziemię, czołgałem sie dalej. Policjant próbował mnie dźgać kijem między nogami i bił mnie dalej.
Kara cielesna dobiegła końca. Znów musieliśmy ustawić się w szyku. Niemiec zapytał, czy wiemy, za co zostaliśmy ukarani. Okazało się, że gdy jeden z policjantów był leczony w izbie chorych, zginął jego zegarek. Sanitariusz z baraku, Issajew, stwierdził, że oddał zegarek innemu policjantowi, nie mógł jednak tego udowodnić. Dlaczego z powodu Issajewa musieli stłuc nas wszystkich? Kazano Issajewowi połozyć się twarzą do ziemi. Dookoła niego stanęli policjanci, bili go biczami, jeden stanął butem na jego głowie, aż Issajew stracił przytomność.
Do baraku wróciliśmy okrwawieni, znękani, niektórzy musieli wspierać się na ramionach pozostałych. Issajew leżał na noszach. A my śpiewaliśmy przy nim. Śpiewaliśmy "Pri luszku, luszku, luszku" [wg przypisu rosyjska pieśń ludowa "Na łące"]. W obozie lekarzami byli polscy jeńcy. Złożyli protest w dowództwie obozu i ostrzegli, że przy najbliższym podobnym wypadku zwrócą się do Czerwonego Krzyża w Genewie. To się już nie powtórzyło.
[dalszy ciąg dotyczy tyfusu w obozie, ale reszta nie jest dostępna w Internecie]
Siergiej Siemjonowicz Połtawczenko
Rosja, Wołgograd 15.02.2006
"...W obozach wiele przeszedłem - cierpiałem z powodu głodu, bicia i wszy.
Szczególnie, gdy 2 lipca 1941 znalazłem się w niewoli. Natychmiast przybyłem do obozu śmierci, obozu nr 315 niedaleko miasta Hammerstein w Prusach Wschodnich [w rzeczywistości na Pomorzu Stalag IIB/2 F (315)]. Ten obóz zabił prawie wszystkich. Najpierw było tam 20 000 jeńców. Na początku marca 1942 było ich jeszcze 200. Przez 9 miesięcy nie mogliśmy się myć i wszyscy byliśmy zawszeni. Bito nas grubymi kijami. Jednego uderzono w twarz, innego w potylicę.. Słabsi padali półmartwi na ziemię i umierali powoli. W pierwszych dniach marca 1942 r. przyjechał generał do obozu, który był pełen krwi i ciał. Powiedział, że pozostali przybędą do francuskiego obozu. Po pewnym czasie, kiedy pozostawaliśmy jeszcze w tym obozie, mogliśmy się umyć, a potem zostaliśmy zabrani do Szczecina do Oderwerke [Oderwerke AG Schiff- und Maschinenbau].Tam co prawda życie też nie było lekkie, ale byliśmy trochę lepiej żywieni i podczas pracy nie bito nas."
[podczas ewakuacji obozu w kwietniu 1945 zbiegł i po wkroczeniu Rosjan wrócił do wojska]
Inne źródła:
Reinhard Otto, Wehrmacht, Gestapo und sowjetische Kriegsgefangene im deutschen Reichsgebiet 1941/42, wyd. Oledenbourg, Muenchen 1998 (Google Books)
[liczne wzmianki o obozie Hammerstein nr 315 dla radzieckich jeńców wojennych. Książka dotyczy planowej akcji mordowania przez Niemców wyselekcjonowanej części jeńców (Żydów, komunistów, inteligencji)]
Edward Haider, Blood in our boots, 2002 (wspomnienia amerykańskiego spadochroniarza z 82 dywizji) (Google Books)
[opis pobytu w Stalagu IIb i dalsze losy od s. 67 (67-73 obóz, potem komando robocze, ewakuacja, wyzwolenie), na 68 odręczny plan obozu, dalej rys. wieży strażniczej i plan baraku]
Arieh J. Kochavi, Confronting captivity. Britain and the United States and their POWs in the Nazi Germany, Unversity of the North Carolina Press, 2005 (Google Books)
[opis Stalagu od s. 81; na s. 306 fragm. raportu Służby Wywiadu Wojskowego Departamentu Wojny: „Traktowanie w Stalagu IIB było gorsze niż w jakimkolwiek innym obozie w Niemczech utworzonym dla amerykańskich jeńców wojennych przed "bitwą o wybrzuszenie" [Battle of Bulge]."]
I jeszcze coś ekstra: Tim Wolter, POW baseball in World War II: the national pastime behind barbed wire, 2002 (Google Books)
[o jeńcach ze Stalagu IIB s. 68-72]
Pozdrowienia
Kamil
(wspomnienia W. Tołkaczowa i S. Połtawczenki: m.in. s. 53, 56, 70 - patrz fragment Google Books:
Władimir Michajłowicz Tołkaczow
Białoruś, Obwód brzeski 6.11.2005
[służył na Białorusi jako felczer w szpitalu polowym w Lidzie, do niewoli dostał się w czerwcu 1941 r.]
"Teraz szło się z obozu do obozu: Mołodeczno, Lida, Grajewo, Suwałki, a 25.11.1941 byłem w obozie Hammerstein (wydaje mi się, że miał numer 315, a mój numer osobisty to 13213), komendant nazywał się Lemke.
Najpierw w obozie było 28 000 jeńców, na wiosnę 1942 tylko jeszcze 5000 (tę liczbę otrzymałem od Lifszyca z Mińska). Warunki były straszne: głód, choroby, wszy, tyfus itd. My, ja i mój krajan z Mołodeczna, Wassilij Stiepanowicz Damanskij, zamierzaliśmy zwiać. Uciec z obozu to było niemożliwe, więc trzeba było się zameldować do pracy u jakiegoś chłopa. Wieczorami wychodziliśmy z baraku i obserwowaliśmy gwiazdozbiory na wschodzie, pytaliśmy uciekinierów, którym się nie udało, jak zostali złapani. W marcu złożyłem w Gestapo [wg przypisu chodziło raczej o komendanturę obozu] podanie o przydział do pracy. Obiecano, że podanie zostanie rozpatrzone i o wyniku zostaniemy poinformowani.
Następnego dnia zostałem wezwany do kierownika izby chorych (Revierleiter). Podoficer zapytał mnie, gdzie wcześniej pracowałem i czy naprawdę chcę pracować na roli. Potwierdziłem i otrzymałem pracę. Powierzono mi bronę i kazano zabronować ziemię wokół baraków. Pracowałem pilnie, nikt mnie nie poganiał, ale też nie kontrolował, robiłem więc sobie przerwy na odpoczynek. Na drugi dzień podoficer mnie zapytał, czy pozostaję przy moim zamiarze. Potwierdziłem. Na trzeci dzień wrzeszczał na mnie z powodu mojego uporu, zwymyślał mnie i odesłał precz. Tydzień później utworzono grupę do pracy u chłopów. Dzięki pomocy rosyjskiego lekarza Soprunowa byłem razem z 20 innymi ludźmi u gospodarza Clemensa Flatowa we wsi Barkenfelde, powiat Schlochau. To było w połowie marca. Po dwóch i pół miesiąca pracy wyrwalismy kraty okienne i uciekliśmy w piątkę w kierunku ojczyzny. Szliśmy tylko nocą. Po 72 dniach spotkaliśmy partyzantów w Ljubanszczinie koło Słucka, 17.8.1942.
[w oddziale walczył 2 lata, po wojnie został lekarzem]
Hammerstein: Zima 1941-1942. Pewnego dnia rano my, sanitariusze z izby chorych, zostaliśmy ustawieni w dwuszeregu i wyprowadzono nas na wolny plac. Obok maszerowało 33 policjantów, również jeńców, którzy na piersiach nosili tarcze z napisem "Policja" po rosyjsku. Mieliśmy ściągnąć płaszcze. Zostaliśmy przeszukani, potem znowu nas ustawiono, a przed nami stanęli policjanci. Padł rozkaz: "Równym krokiem marsz!". Potem: "Biegiem marsz!" W czasie biegu policjanci podstawiali niektórym nogi,ludzie padali, kolumna się mieszała. Dla policjantów był to powód, żeby nas bić. Bili nas batami, pałkami, pięściami. "Wstawać!" "Biegiem marsz!" "Czołgać się!" I bili, bili. Wielu krwawiły twarze. "Wszyscy jesteście komunistami. Dupę lizaliście Stalinowi." Czołgalismy się. Oni nas bili. Jeden trafił mnie w nos, który zaczął krwawić, padłem na ziemię, czołgałem sie dalej. Policjant próbował mnie dźgać kijem między nogami i bił mnie dalej.
Kara cielesna dobiegła końca. Znów musieliśmy ustawić się w szyku. Niemiec zapytał, czy wiemy, za co zostaliśmy ukarani. Okazało się, że gdy jeden z policjantów był leczony w izbie chorych, zginął jego zegarek. Sanitariusz z baraku, Issajew, stwierdził, że oddał zegarek innemu policjantowi, nie mógł jednak tego udowodnić. Dlaczego z powodu Issajewa musieli stłuc nas wszystkich? Kazano Issajewowi połozyć się twarzą do ziemi. Dookoła niego stanęli policjanci, bili go biczami, jeden stanął butem na jego głowie, aż Issajew stracił przytomność.
Do baraku wróciliśmy okrwawieni, znękani, niektórzy musieli wspierać się na ramionach pozostałych. Issajew leżał na noszach. A my śpiewaliśmy przy nim. Śpiewaliśmy "Pri luszku, luszku, luszku" [wg przypisu rosyjska pieśń ludowa "Na łące"]. W obozie lekarzami byli polscy jeńcy. Złożyli protest w dowództwie obozu i ostrzegli, że przy najbliższym podobnym wypadku zwrócą się do Czerwonego Krzyża w Genewie. To się już nie powtórzyło.
[dalszy ciąg dotyczy tyfusu w obozie, ale reszta nie jest dostępna w Internecie]
Siergiej Siemjonowicz Połtawczenko
Rosja, Wołgograd 15.02.2006
"...W obozach wiele przeszedłem - cierpiałem z powodu głodu, bicia i wszy.
Szczególnie, gdy 2 lipca 1941 znalazłem się w niewoli. Natychmiast przybyłem do obozu śmierci, obozu nr 315 niedaleko miasta Hammerstein w Prusach Wschodnich [w rzeczywistości na Pomorzu Stalag IIB/2 F (315)]. Ten obóz zabił prawie wszystkich. Najpierw było tam 20 000 jeńców. Na początku marca 1942 było ich jeszcze 200. Przez 9 miesięcy nie mogliśmy się myć i wszyscy byliśmy zawszeni. Bito nas grubymi kijami. Jednego uderzono w twarz, innego w potylicę.. Słabsi padali półmartwi na ziemię i umierali powoli. W pierwszych dniach marca 1942 r. przyjechał generał do obozu, który był pełen krwi i ciał. Powiedział, że pozostali przybędą do francuskiego obozu. Po pewnym czasie, kiedy pozostawaliśmy jeszcze w tym obozie, mogliśmy się umyć, a potem zostaliśmy zabrani do Szczecina do Oderwerke [Oderwerke AG Schiff- und Maschinenbau].Tam co prawda życie też nie było lekkie, ale byliśmy trochę lepiej żywieni i podczas pracy nie bito nas."
[podczas ewakuacji obozu w kwietniu 1945 zbiegł i po wkroczeniu Rosjan wrócił do wojska]
Inne źródła:
Reinhard Otto, Wehrmacht, Gestapo und sowjetische Kriegsgefangene im deutschen Reichsgebiet 1941/42, wyd. Oledenbourg, Muenchen 1998 (Google Books)
[liczne wzmianki o obozie Hammerstein nr 315 dla radzieckich jeńców wojennych. Książka dotyczy planowej akcji mordowania przez Niemców wyselekcjonowanej części jeńców (Żydów, komunistów, inteligencji)]
Edward Haider, Blood in our boots, 2002 (wspomnienia amerykańskiego spadochroniarza z 82 dywizji) (Google Books)
[opis pobytu w Stalagu IIb i dalsze losy od s. 67 (67-73 obóz, potem komando robocze, ewakuacja, wyzwolenie), na 68 odręczny plan obozu, dalej rys. wieży strażniczej i plan baraku]
Arieh J. Kochavi, Confronting captivity. Britain and the United States and their POWs in the Nazi Germany, Unversity of the North Carolina Press, 2005 (Google Books)
[opis Stalagu od s. 81; na s. 306 fragm. raportu Służby Wywiadu Wojskowego Departamentu Wojny: „Traktowanie w Stalagu IIB było gorsze niż w jakimkolwiek innym obozie w Niemczech utworzonym dla amerykańskich jeńców wojennych przed "bitwą o wybrzuszenie" [Battle of Bulge]."]
I jeszcze coś ekstra: Tim Wolter, POW baseball in World War II: the national pastime behind barbed wire, 2002 (Google Books)
[o jeńcach ze Stalagu IIB s. 68-72]
Pozdrowienia
Kamil