Pamiętne dni. Cz.1 Ucieczka.

Archiwalne artykuły historyczne, które pojawiały się na łamach Dwutygodnika Szczecineckiego TEMAT. http://www.temat.net
Post Reply
Szczecinek.org
Posts: 168
Joined: 02 Feb 2009, 21:13

Pamiętne dni. Cz.1 Ucieczka.

Post by Szczecinek.org »

W bieżącym roku minie 60 lat (artykul z 2005 roku przyp. szczecinek.org) od zakończenia II wojny światowej, a także zajęcia całego Pomorza Zachodniego i przyłączenia go do Polski. Niewątpliwie rok 1945 jest jednym z najważniejszych w historii Pomorza Zachodniego, w tym także i Szczecinka. Trwająca już 6 lat wojna do końca 1944 r. oszczędzała Pomorze. Alianckie bombardowania wielkich miast Rzeszy były zmorą ich mieszkańców. Naloty objęły aż 131 niemieckich ośrodków przemysłowych z Berlinem na czele. Przy czym bombardowano niemal "systematycznie": Berlin - 29 razy, Brunszwik - 21, Hamburg i Monachium po 16 razy. Z dużych miast Pomorza Zachodniego jedynie Szczecin (pomijając zakłady w Policach i ośrodek w Peenemünde) bombardowano 19 razy. Tak więc wojna na Pomorzu Zachodnim (poza Szczecinem) była niemal niewidoczna. Oczywiście jak wszędzie brano stąd młodych ludzi do wojska i na front.

Image

W prasie sporo było nekrologów informujących o zmarłych żołnierzach z pomorskich miejscowości. Tu były także lotniska (Mirosławiec), tędy szły eszelony wojskowe na front, tu też leczyli swoje rany rekonwalescenci i odpoczywali urlopowani żołnierze. Lokowano wreszcie na Pomorzu Zachodnim ludność z bombardowanych miast w głębi Rzeszy (z Berlina, Hamburga, Zagłębia Ruhry) głównie kobiety i dzieci, wreszcie kierowano tysiące robotników przymusowych i jeńców wojennych. W 1941 r. skierowano na Pomorze 30 tys. Niemców z Litwy, w tym do samego tylko Szczecinka aż 1000 osób. Wszystko to było jednak niewiele w porównaniu z tym, czego doświadczyły już inne części Niemiec.

W połowie roku 1944 w Szczecinku na Rynku Maślanym (dawny plac przy wieży św. Mikołaja) kręcono w sielskiej atmosferze zdjęcia do propagandowego filmu "Kolberg".
Już jednak w II połowie tego roku i na Pomorze dotarła wojna. W obliczu narastającego niebezpieczeństwa zajęcia poszczególnych prowincji przez wojska sowieckie, opracowano dość dokładne plany ewakuacyjne. Najpierw w 30 kilometrowym pasie przy linii frontu miano dokonać pełnej ewakuacji ludzi, dobytku i zakładów przemysłowych. W pasie kolejnych 30 km miano przeprowadzić częściową ewakuację. Tam gdzie zarządzenia wydano odpowiednio wcześniej, ewakuacja ludności udała się niemal stu procentach np. Wałcz, Trzcianka. W ogromnej większości przypadków jednak w obawie przed paniką, a także w zadufaniu, że Rosjan uda się powstrzymać, ewakuacja zarządzana była zdecydowanie za późno, często w ostatniej chwili nawet pod ostrzałem nieprzyjaciela. Często przeprowadzona w okresie siarczystych mrozów i śnieżyc, była dodatkową udręką dla ludności cywilnej."Kolumny [wozów] posuwały się w żółwim tempie. Twarze ludzi były prawie nie do rozpoznania. Wielu naciągało na głowy worki z wyciętymi małymi otworami na oczy. Na drogach nie było nikogo, kto by zaprowadził jaki taki porządek (...) Zaledwie część wozów zaopatrzona była w plandeki".

Image

Ewakuacji na własną rękę, bez odpowiednich zezwoleń, nie sposób było przeprowadzić. Na drogach roiło się od patroli żandarmerii, która wyłapywała dezerterów i wszystkich, którzy w najmniejszy sposób uchybili zarządzeniom władz. Na drzewach przy drogach wisiało dziesiątki powieszonych Niemców z napisami "Powieszony za tchórzostwo", "Powieszony za dezercję", "Paktowałem z bolszewikami".

Ogromne psychologiczne znaczenie miało zdobycie w październiku 1944 roku pierwszej niemieckiej miejscowości Nemmersdorf w Prusach Wschodnich (obecnie Majakowskoje w Obwodzie Kaliningradzkim). Rosjanie dopuścili się tam barbarzyńskich mordów i gwałtów na całej bezbronnej ludności niemieckiej.

Propaganda gebelsowska szeroko opisywała ten mord wykorzystując go jako straszak przed Rosjanami. Kalkulacja była prosta: cały naród niemiecki powinien zrobić wszystko, by powstrzymać dzikie sowieckie hordy przed zajęciem Niemiec. W przeciwnym razie wszystkich Niemców czeka los podobny do tego, jaki spotkał mieszkańców Nemmersdorfu. Wtedy to właśnie w ogromnym strachu rzuciła się do ucieczki ludność Prus Wschodnich. Duża ich część potonęła w Zalewie Wiślanym, gdy lody nie wytrzymały ciężaru wozów z uciekinierami. Niemało utonęło w storpedowanych transportowcach "Wilhelm Gustloff", "General von Stauben". Część z nich dotarła na Pomorze Zachodnie przynosząc hiobowe opowieści o tym, czego doświadczyli.

O tym wszystkim musieli wiedzieć mieszkańcy Szczecinka. Kto mógł wyjechał z miasta jeszcze przed końcem 1944 roku. Pozostali czekali okazji, wykonując tymczasem mniej lub bardziej skrupulatnie zarządzenia władz. Jeszcze jesienią rozpoczęto budowę rowów przeciwczołgowych i okopów w okolicy wsi Gwda. Zaangażowani do tego zostali robotnicy przymusowi z okolicznych majątków, mieszkańcy sąsiednich wsi i z pobliskiego Szczecinka m.in. młodzież gimnazjalna. Ludność Szczecinka miała być ewakuowana na północny zachód.
22 lutego nad miastem pojawiły się sowieckie samoloty i ostrzelały z broni pokładowej okolice dworca. Mimo wszystko wierzono, że umocnienia Wału Pomorskiego zatrzymają ofensywę sowiecką. Ewakuację mieszkańców Szczecinka zarządzono w ostatniej chwili. 26 lutego odjechał ostatni pociąg ewakuacyjny podobno ostrzeliwany przez Rosjan. Pozostali rzucili się do ucieczki dzień później na odgłos strzałów. Nim jednak doszło do szturmu ulice miasta całkowicie opustoszały. W mieście pozostało wojsko, oddziały Volkssturmu i robotnicy przymusowi wśród nich wielu Polaków, którzy tu postanowili czekać na wolność, ukrywając się tymczasem po piwnicach.


Jerzy Dudź
Dwutygodnik Szczecinecki TEMAT
3 lutego 2005
www.temat.net
Post Reply